W ciągu 30 dni zostanie zniesiony zakaz wybudzania hibernujących niedźwiedzic i zabijania ich razem z małymi w narodowych rezerwatach przyrody na Alasce. Myśliwi będą mogli też strzelać do wilków ze szczeniakami, celować do reniferów z łódek i namierzać zwierzęta z samolotów. Zakaz wprowadziła administracja poprzedniego prezydenta – Barcaka Obamy.
W październiku 2015 roku, jeszcze za prezydentury Baracka Obamy, wprowadzono zakazy dotyczące polowań na Alasce. Rządzący zadecydowali, że nie można nęcić hibernujących niedźwiedzi pączkami nasączonymi zwierzęcym tłuszczem. Myśliwi nie mogli już używać silnych świateł, żeby oślepić i zastrzelić niedźwiedzie matki z małymi. Zakazano także polowań z łodzi do pływających reniferów caribou, strzelania do wilków i kojotów zajmujących się szczeniakami oraz wykorzystywania psów myśliwskich.
Zakazy „godzą w tradycję”
Wszystkie te praktyki, określane przez obrońców praw zwierząt „barbarzyńskimi”, ponownie staną się legalne. Starała się o to administracja prezydenta Donalda Trumpa.
Polujący będą mogli wrócić do swoich dawnych nawyków, oślepiać zwierzęta, nęcić je, wczołgiwać się do ich nor, namierzać je z łodzi, samolotów i skuterów śnieżnych. Będą mogli zabijać matki i ich młode.
Czytaj także: Czy powinniśmy zakazać polowań? “Rozum mówi, że to nie do końca możliwe” [PODCAST]
Myśliwi i politycy argumentują, że jest to postęp w ochronie dzikiego życia Alaski i właściwe zarządzanie rezerwatami. Zdaniem państwowych urzędników z Alaski (jak pisze „Washington Post”, głównie myśliwych), zakaz wprowadzony w 2015 roku „godził w tradycje łowieckie regionu” i był zbyt restrykcyjny.
Nowe zasady będą zgodne z przepisami dotyczącymi łowiectwa w stanie Alaska. Te nieprzerwanie zezwalały na wszystkie potępiane przez obrońców zwierząt praktyki. To znaczy, że można było nęcić pączkami, oślepiać zwierzynę i zabijać młode na terenie stanu, ale poza rezerwatami. National Park Service, część Departamentu Zasobów Wewnętrznych, w oficjalnym stanowisku pisał, że dotyczący Alaski „zakaz z 2015 roku kłócił się z federalnym i stanowym prawem, które zezwala na polowanie i zastawianie sideł na zwierzęta na terenie narodowych rezerwatów”.
Powód zniesienia zakazów, jak mówił w rozmowie z „Washington Post” Jim Adams z National Parks Conservation Association, jest zupełnie inny. Myśliwi chcą pozbyć się zwierząt drapieżnych, które zabijają łosie, renifery i pozostałą zwierzynę. Tą samą, którą polujący sami chcieliby zabić, a ich szczątki zachować jako trofea.
To, że administracja Donalda Trumpa opowiada się za rozszerzeniem praw łowieckich, nie było tajemnicą. Nawet syn prezydenta, Donald Trump Jr. jest zapalonym myśliwym. W lutym Safari Club-International, organizacja promująca polowania, wystawiła na swoją coroczną aukcję „wymarzone łowy” z Trumpem Juniorem właśnie na Alasce.
„To trudno nazwać polowaniem”
„Nowe zasady umożliwią niezwykle okrutne zabijanie zwierząt na 8 milionach hektarów rezerwatów na Alasce” – mówiła w rozmowie z amerykańskimi mediami Laura Smythe z Humane Society, organizacji prozwierzęcej. Aktywiści obawiają się o przyszłość niedźwiedzi, szakali i wilków. Metody, na które pozwoli nowe prawo i zasady zezwalające na zabijanie młodych i strzelanie z samolotów i z łodzi, nazywają „nieludzkimi”.
“Nigdy nie sprzeciwialiśmy się polowaniom, ale to trudno będzie nazwać polowaniem” – komentowała Theresa Pierno z National Parks Conservation Association. Dodaje: „Polowaniem nie jest zabijanie zimujących niedźwiedzi, zabijanie matek i zabijanie ich dzieci”.
Zdjęcie: David Rasmus/Shutterstock