W piątek 14 kwietnia do Sejmu wraca kontrowersyjny pomysł zniesienia wymogu badań lekarskich dla myśliwych. Tego samego dnia w Krakowie odbędzie się protest przeciwko branżowemu wydarzeniu – targom HuntExpo.
Krakowskie targi HuntExpo przedstawiają się jako „miejsce spotkań dla entuzjastów dzikiej przyrody” oraz dla „ambitnych pasjonatów łowiectwa”. Atrakcje? Cała masa. Na przykład konkurs jedzenia suszonej jeleniny na czas czy prelekcja popularyzatora „szlachetnej sztuki wabienia” i właściciela biura turystycznego dla myśliwych. Na stoiskach mają znaleźć się m.in. „trofea” z polowań. Wszystko okraszone troską o przyrodę i bioróżnorodność. Przewidziano także wydarzenia specjalnie dla dzieci.
Tymczasem niemal 2,5 tys. osób podpisało się pod apelem o odwołanie wydarzenia. Pismo w tej sprawie przygotowało Krakowskie Stowarzyszenie Obrony Zwierząt (KSOZ), domagając się odwołania imprezy i jej kolejnych edycji. Do KSOZ-u dołączyły inne krakowskie organizacje i ruchy miejskie, wspierając apel. Cegiełkę dokładali też mieszkańcy w mediach społecznościowych. W efekcie tej presji z patronatu honorowego nad wydarzeniem wycofał się prezydent Krakowa – Jacek Majchrowski.
– Uważamy, że już sam pomysł organizacji tego typu imprezy jest skandaliczną próbą promocji i rehabilitacji lobby myśliwskiego, o którego krwawym i przerażającym obliczu dowiadujemy się coraz więcej z kolejnych materiałów dziennikarskich – czytamy w petycji przygotowanej przez KSOZ.
Zdaniem autorów targi łowiectwa powinny „raz na zawsze zniknąć z przestrzeni publicznej Krakowa, ponieważ są głęboko nieetyczne i szkodliwe”. – Pod obłudnymi i zakłamanymi hasłami miłości do przyrody propagują bowiem zabijanie zwierząt. Zabijanie dla rozrywki i przyjemności, czyli zachowania niegodne cywilizowanego człowieka. Nakręcają również popyt na produkty z dzikich zwierząt, takie jak skóry czy futra. Na dodatek, w programie towarzyszącym znalazły się punkty dedykowane specjalnie dla dzieci. – Tak, aby przyciągnąć je na tę odrażającą imprezę. Jest to nie tylko skrajnie nieodpowiedzialne, ale wręcz karygodne – czytamy w piśmie, które złożono na ręce organizatorów targów.
Dwa protesty w Krakowie
Mimo dużej presji społecznej organizatorzy targów nie ugięli się. – Cały hałas, szum wokół targów polega na niezrozumieniu, o co tak naprawdę chodzi. Zadam pytanie – czy jeżeli my te targi odwołamy, to to sprawi, że wszyscy w Polsce będą właściwie i dobrze traktowali zwierzęta? Jeżeli tak, zajmę się tym, żeby w żadnym innym mieście takie targi się nie odbywały – mówiła Grażyna Grabowska na antenie Radia Kraków komentując decyzję prezydenta Majchrowskiego o wycofaniu się z patronatu.
W dniu targów HuntExpo gromadzą się przeciwnicy imprezy i miłośnicy zwierząt. Wydarzenia organizowane są przy krakowskiej Hali Expo, czyli w miejscu, w którym odbywa się kontrowersyjna impreza. Pierwszy protest zaplanowano na otwarcie targów – już w piątek 14 kwietnia o godzinie 12:00. Drugi zaplanowano dzień później – w sobotę, od godziny 10:00. Organizatorzy protestów przygotowali także wydarzenia towarzyszące. Wśród nich na przykład spotkanie z Marcinem Kostrzyńskim, znanym, jako Marcin z Lasu.
– Protestujemy, by pokazać, że nie ma naszej zgody na normalizowanie zachowań pełnych przemocy i okrucieństwa. Nie może być tak, że osoby, które stanowią promil społeczeństwa, decydują o tym, jak traktowana jest dzika przyroda w Polsce – mówi Monika Kohut, aktywistka prozwierzęca. – Mówimy głośne „nie” mordowaniu dla przyjemności – dodaje.
– Zwierzęta czują tak samo, jak my. To, co robią myśliwi, jest absolutnym barbarzyństwem w XXI wieku. Zamiast wykorzystywać obecny stan wiedzy, abyśmy byli lepsi jako gatunek, idziemy w odwrotną stronę. Wykorzystujemy zdobycze technologiczne, nie dając zwierzętom żadnych szans. Moją misją jest przekonywać, aby za żadną cenę nie krzywdzić zwierząt – mówi filmowiec i edukator, który niedawno gościł na łamach SmogLabu.
Prof. Kramarz o myślistwie: „Proceder sprzeczny z nauką”
Do sprzeciwiających się targom myśliwskim dołączyło wiele organizacji. Wśród nich Młodzieżowy Strajk Klimatyczny (MSK). Karolina Stasiowska z MSK Kraków wyjaśnia, dlaczego jest przeciwko HuntExpo. – Uważam, że dzieci nie powinny być eksponowane na drastyczne zachowania. Nie powinno być normalizacji agresji wobec zwierząt. Szanuję wszystkie istoty żywe. Boli mnie, gdy takie życie może być odebrane przez człowieka, który robi to dla zabawy, realizując swoje hobby. Chciałabym, aby ludzie i zwierzęta żyli w harmonii, żebyśmy nie byli przeciwko sobie – podkreśla aktywistka MSK.
Targi myśliwskie to wspieranie procederu sprzecznego z nauką, służącego okrutnej przyjemności nielicznych, ze szkodą dla polskiej przyrody
prof. Paulina Kramarz, Uniwersytet Jagielloński
Protestujących wspiera także środowisko naukowe. – Żyjemy w czasach nie tylko postępujących zmian klimatycznych, ale i masowego wymierania gatunków. Oba procesy są ze sobą powiązane w coraz bardziej i dla nas śmiertelnej pętli. Dzikich gatunków ubywa w zastraszającym tempie – ostrzega prof. Paulina Kramarz z Instytutu Nauk o Środowisku UJ, członkini Rady Klimatycznej UJ i współautorka portalu Nauka dla Przyrody.
– Tymczasem, nadal nieliczna grupa osób w Polsce, około 130 tys., czyli jakieś 0,3 proc. polskiego społeczeństwa, ma kontrolę nad dzikimi zwierzętami. W dodatku, co rusz można przeczytać o myśliwym, który pomylił z dzikiem np.: człowieka, żubra czy klępę z młodym – przypomina prof. Paulina Kramarz. – Nie ma żadnego uzasadnienia dla organizowania targów. Wręcz przeciwnie, jest to wspieranie procederu sprzecznego z nauką, służącego okrutnej przyjemności nielicznych, ze szkodą dla polskiej przyrody. Naprawdę trudno uznać, że osoby, dla których ważna jest dzika przyroda i chcą ją poznawać, uczyć o niej również dzieci, spędzać jak najwięcej czasu w jej otoczeniu, być może i chronić, jak często możemy przeczytać w uzasadnieniach polowań, realizują swoją miłość do przyrody, zabijając ją – zauważa naukowczyni.
„Polska Partia Myśliwych” w Sejmie, myśliwi bez badań psychologicznych?
O tym, że w polskim Sejmie działa nieformalne lobby myśliwskie, organizacje prozwierzęce mówią od dawna. Koalicja „Niech Żyją!” nazywa je „Polską Partią Myśliwych”. Koalicja, która zrzesza niemal 50 organizacji przyrodniczych, próbowała sprawdzić, ilu parlamentarzystów to myśliwi. Tylko kilkunastu z nich odpowiedziało, wszyscy niepolujący.
W Sejmie działa też Parlamentarny Zespół ds. Kultury i Tradycji Łowiectwa. Na jego czele stoi ponadpartyjna koalicja polityków PiS, KO, PSL i Lewicy.
To właśnie do parlamentu wraca niebezpieczna propozycja pakietu zmian legislacyjnych. Jedną ustawą, pod pozorem walki z barierami administracyjnymi, rządzący chcą zmienić szereg ustaw. W tym m.in. tą dotyczącą zasad dostępu do broni. Wcześniej, tą samą ścieżką legislacyjną, chciano dopuścić do polowań dzieci. I choć ten pomysł upadł dzięki presji społecznej, to koalicja polityków PiS i PSL próbuje zdjąć z myśliwych inne ograniczenie.
Chodzi o badania lekarskie. Dotychczas dostęp do broni był uwarunkowany posiadaniem ważnych badań lekarskich. – Osoba posiadająca pozwolenie na broń wydane w celu określonym w art. 10 przesłanki wydania pozwolenia na broń ust. 2 pkt 1–3 obowiązana jest raz na 5 lat przedstawić właściwemu organowi Policji orzeczenia lekarskie i psychologiczne – czytamy w ustawie.
Według najnowszych propozycji taki wymóg ma nie obowiązywać myśliwych. Co prawda Senat odrzucił ten pomysł, ale druk właśnie wrócił do izby niższej parlamentu. Tam, na sejmowej komisji, posłowie zdecydowali o zignorowaniu decyzji Senatu. To oznacza, że sprawa wróci ponownie pod głosowanie, już w najbliższy piątek 14 kwietnia.
Dlaczego propozycja jest tak groźna?
Zdrojewski: brak badań to poważne zagrożenie dla dobra publicznego
Przede wszystkim przepisy dotyczące obowiązkowych badań dla myśliwych są stosunkowo świeże. Pochodzą z nowelizacji z 2018 roku. Postulat nakazu badań był spowodowany licznymi doniesieniami o ofiarach – „pomyłkach polowań”, w tym ofiarach śmiertelnych.
– Większość polskich myśliwych, która od ponad 5 lat nie była poddana żadnym badaniom lekarskim w związku z użytkowaniem broni, miała je przejść do końca marca 2023 r. Wszystko wskazuje jednak na to, że tak się nie stanie. Sejm już w najbliższy piątek (14.04.23 r. – red.) zagłosuje za uchyleniem tego obowiązku wobec myśliwych – co rekomenduje większość PiS. To bardzo poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego i jako obywatele i obywatelki musimy interweniować przeciwko tak skandalicznej zmianie, póki to jeszcze możliwe – mówi nam Tomasz Zdrojewski, rzecznik koalicji „Niech Żyją!”.
Zdrojewski przypomina, że myśliwi są największą w kraju grupą cywilnych użytkowników broni. W rękach prawie 130 tysięcy członków Polskiego Związku Łowieckiego (PZŁ) znajduje się blisko 70 proc. całej broni palnej zarejestrowanej w Polsce, czyli ok. 300 000 jednostek. – Jednocześnie wśród myśliwych jest wiele osób starszych; średnia wieku członków PZŁ wynosi 52 lata – zauważa działacz. Oznacza to, że od kilkunastu lat, a nawet od kilku dekad, osoby te nie przeszły żadnych badań lekarskich warunkujących posiadanie broni.
– Biorąc pod uwagę fakt, że w procesie starzenia pogorszeniu może ulec ogólny stan zdrowia, osłabnąć wzrok, kondycja psychofizyczna, jak również mogą rozwinąć się nałogi – wszyscy starsi stażem myśliwi, którzy w ciągu ostatnich pięciu lat takich badań nie przechodzili, powinni im się poddać w najkrótszym możliwym czasie. Pozwoli to na identyfikację i wyeliminowanie z grona czynnych myśliwych osób faktycznie niezdolnych do posługiwania się bronią palną. Tym samym pozwoli to znacznie ograniczyć liczbę przypadkowych ofiar polowań w przyszłości – komentuje Tomasz Zdrojewski dla SmogLabu.
„Giną przypadkowi spacerowicze, rowerzyści i grzybiarze”
Koalicja na rzecz ochrony zwierząt wymienia także szereg zarzutów wobec myśliwych. – Z ich rąk giną przypadkowi spacerowicze, rowerzyści czy grzybiarze. Giną także turyści i ludzie pracujący na polach. Ostrzeliwane bywają nawet domy mieszkalne. Wystarczy wspomnieć jeden z ostatnich śmiertelnych wypadków, kiedy myśliwy zabił w przyszkolnym sadzie 16-letniego chłopca. Takich tragicznych zdarzeń było wiele i wciąż będzie do nich dochodzić, jeśli planowane zmiany wejdą w życie – słyszymy.
Tomasz Zdrojewski zaznacza, że wielu tragicznych historii można uniknąć. – Stanie się tak, jeśli w piątek parlamentarzyści wrócą po rozum do głowy i powstrzymają ten niebezpieczny przepis, przywilej i ukłon w stronę myśliwych – mówi nam. Rzecznik koalicji przypomina też, że lasy, w których myśliwi najczęściej polują, są własnością Skarbu Państwa, a przez to są dobrem ogólnonarodowym, dostępnym publicznie.
– Stanowią one 30 proc. powierzchni Polski. Polacy cenią lasy i powszechnie z nich korzystają – aż 81 proc. Polaków chodzi do lasu, by spacerować, 44 proc. zbiera grzyby, dla 33 proc. celem jest obserwowanie przyrody, a blisko 12 proc. uprawia w lesie sport. Niedopuszczalne jest by nadal, z powodu braku badań i weryfikacji, myśliwi stwarzali zagrożenie dla tak wielu innych obywateli – podsumowuje Zdrojewski.