Wojewoda przedstawił wyniki własnych pomiarów dotyczących zanieczyszczenia powietrza na terenie dawnej Huty Aluminium w Skawinie. Wcześniejsze, zaprezentowane przez władze gminy, były co najmniej alarmujące.
Wyniki najnowszych badań stężenia lotnych związków organicznych w Skawinie mogą jednak uspokajać. Według pomiarów pokazywanych przez urządzenia ustawione przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska nie ma powodów do niepokoju. Dwa czujniki wykazały, że stężenia najbardziej niebezpiecznych substancji mieszczą się w normie. Mierzyły one zanieczyszczenie benzenem, toluenem, etylobenzenem, o-m-p-ksylenem.
Małopolski Urząd Wojewódzki, nadzorujący pracę WIOS-iu, wskazał też na swoje wątpliwości dotyczące pomiarów prowadzonych wcześniej przez Urząd Gminy w Skawinie. Sprzęt wykazywał wtedy bardzo wysokie poziomy zanieczyszczenia, które nie mieściły się na skali urządzenia pomiarowego. W związku z tym władze gminy postanowiły o powołaniu sztabu kryzysowego. Jednak wyniki tych pomiarów mogą być niemiarodajne – informuje Wojewoda. Jak czytamy w jego oświadczeniu, w raportach nie zgadzały się między innymi wartości dotyczące ogółu stężeń LZO i związków, które tworzą ten zbiór substancji. „Przykładem mogą być wskazania formaldehydu, który to związek jest jedną ze składowych LZO, a którego wartości wykazywane przez czujnik nie spadają praktycznie poniżej 40 ppb, gdy w tym samym czasie czujnik LZO wskazuje wartości w okolicach zera.” – zauważa Urząd Wojewódzki.
Burmistrz Skawiny Norbert Rzepisko chwali współpracę z wojewódzkimi służbami, nie chce jednak zgodzić się z ich oceną sytuacji. Według niego wyniki obu pomiarów wcale nie muszą sobie przeczyć.
– Nasz sprzęt kosztuje zaledwie kilka tysięcy złotych, zdajemy sobie sprawę z tego, że może nie być idealny. Pokazuje on jednak wyniki dotyczące około 500 substancji łącznie. Czujnik ustawiony przez Inspektorat cztery najbardziej niebezpieczne. Możliwe więc, że pomiary naszego urządzenia akurat ich nie dotyczą. Pokazują natomiast niepokojące wyniki dotyczące reszty z nich. Trzeba też wziąć pod uwagę umiejscowienie czujników. Znajdują się one w innych miejscach i na różnej wysokości – nasz na dziesięciu metrach, ten inspektoratu czterech. Nasz nie ma akredytacji, WIOS-iowy jest akredytowany. Mogą więc one wskazywać inne wartości. Osiągnęliśmy jednak cel. Będą kompleksowe badania na doskonałym sprzęcie. Oby nic nie wykazały. – komentuje burmistrz.
Jak powiedział mi Rzepisko, w przyszłym tygodniu zaplanowane jest spotkanie dotyczące emisji zanieczyszczeń z terenu byłej Huty Aluminium. Wezmą w nim udział przedstawiciele WIOŚ, miejskich władz, jak i producenta sprzętu użytego do pierwszego, krytykowanego przez Wojewodę pomiaru. Przypomnijmy, że na terenie wygaszonej huty funkcjonuje teraz kilkadziesiąt zakładów przemysłowych. To właśnie niektóre z nich mają być źródłem zanieczyszczeń wykrytych na przełomie czerwca i lipca.
Źródło obrazu: Shutterstock