Próbki żywności zbierane są zbyt rzadko, a na wyniki badań stężenia pestycydów trzeba czekać średnio ponad miesiąc. Rośnie też „czarny rynek” niesprawdzonych podróbek dopuszczonych do użycia środków, teoretycznie mających chronić rośliny przed szkodnikami. Stwarza to ryzyko dla konsumentów – przekonują autorzy raportu.
Największy problem stanowią zbyt rzadkie i mało skuteczne kontrole występowania szkodliwej chemii w żywności. Według NIK na ich wyniki trzeba czekać średnio 36 dni. Stwarza to ryzyko, że niebezpieczna dla kupujących żywność trafi do sklepów, a potem na stół – na długo przed decyzją o wycofaniu jej ze sprzedaży.
Jeszcze dłuższy jest czas oczekiwania na wyniki badań samych środków ochrony roślin. Państwowe laboratoria podają je średnio po 102 dniach od pobrania próbki. W skrajnych przypadkach okres ten wydłuża się do aż 300 dni. Izba zaznacza, że żywność sprawdzana jest zbyt rzadko – w 2015 roku przeprowadzono zaledwie 5,3 kontroli na 100 tys. mieszkańców. Unijna norma wynosi w tym przypadku 16,4 przebadanych próbek.
Liczby robią wrażenie: „Przykładowo w województwie łódzkim w latach 2016-2018 z żywności wprowadzonej do obrotu, w której stwierdzono przekroczenie NDP (czyli dopuszczalnego stężenia pestycydów – przyp. aut), nie udało się wycofać: ponad 57 ton jabłek, ponad 18 ton oraz 1,9 tys. szt. kapusty (włoskiej, głowiastej, pekińskiej), ponad 12 ton selera korzeniowego, 3,5 tys. sztuk sałaty (masłowej, głowiastej) oraz 3,4 tys. sztuk pora” – czytamy w raporcie NIK.
Czytaj również: Pestycydy nasze powszednie. Czym grozi narażenie na imazazil, chlorpyrifos i glifosat i inne „składniki” żywności?
To niepokojące w sytuacji, gdy rolnicy korzystają z pestycydów coraz chętniej. Dane Eurostatu wskazują, że sprzedaż tych środków w Polsce wzrosła od 2011 do 2016 roku o 12,3 proc. Powierzchnia upraw na przestrzeni lat 2011-2017 powiększyła się z kolei o zaledwie 1,5 proc. NIK alarmuje, że w Polsce rośnie też obrót podróbkami środków ochrony roślin. Niesprawdzone przez żadną instytucję substancje według danych Komisji Europejskiej mogą stanowić nawet 10 proc. tego rynku w UE.
Efektem są coraz częstsze hospitalizacje osób z objawami zatrucia żywnością z pozostałościami pestycydów. Jedynie w 2016 i 2017 roku pomocy medycznej wymagało aż 900 osób, na szpitalną obserwację trafiło 530 z nich.
Kontrolerzy zwracają uwagę na niewystarczające finansowanie Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa. Pieniędzy nie starcza nawet na wymianę wysłużonych samochodów używanych przez pracowników instytucji. Brakuje również środków z budżetu wojewodów, którzy odpowiadają za wyposażenie laboratoriów. Bez zwiększenia nakładów nie uda się usprawnić kontroli i zapewnić bezpieczeństwa polskim konsumentom – przekonuje NIK.
Źródło zdjęcia: ninikas / Shutterstock