Światowa Organizacja Zdrowia zaleca częste mycie rąk wodą i mydłem jako ochronę przed wirusami – nie tylko koronawirusem, ale również ogniskami innych chorób. Jednak w wielu częściach świata dostęp do czystej i bezpiecznej wody jest utrudniony.
„Nie mamy jak powstrzymywać rozprzestrzeniania się koronawirusa, skoro wielu z nas nie ma w domu dostępu do czystej wody” – mówiła w rozmowie z południowoafrykańskim portalem News24 jedna z mieszkanek RPA. „Łatwo jest mieć czyste ręce, jeśli ma się bieżącą wodę. Nie da się tego zrobić, jeśli po wodę musisz iść długie kilometry” – dodała.
Czytaj więcej: Problemy z wodą groźniejsze od kul. Na wojnie więcej dzieci zabija biegunka
W RPA jedynie 46 proc. mieszkańców ma dostęp do bieżącej wody w swoim domu. 89 proc. może korzystać z ogólnodostępnych źródeł w swoich miejscowościach. W niektórych prowincjach woda jest dostarczana beczkowozami. Nikt jednak nie ma pewności, że dostęp nie zostanie odcięty – a może się to wydarzyć w każdej chwili m.in. ze względu na suszę.
Prawie połowa mieszkańców prowincji Limpopo i Mpumalanga doświadczyła braku wody przez przynajmniej dwa dni lub w sumie przez 15 dni w 2018 roku. W Limpopo tylko 29 proc. badanych jest zadowolonych z jakości dostarczanej wody.
Mieszkańcy narzekają także na zanieczyszczenia w dostawach z beczkowozów. „W telewizji mówią nam, że mamy myć ręce. Ale jak, skoro nawet w ciężarówkach przyjeżdża brudna woda?” – denerwuje się mieszkanka prowincji Przylądkowej Wschodniej w RPA.
RPA to oczywiście niejedyny kraj afrykański, który obawia się szybkiego rozprzestrzeniania wirusa przez brak dostępu do czystej wody i środków higienicznych. W całej Afryce Subsaharyjskiej wodę pitną ma zapewnioną 60 proc. mieszkańców. To oznacza, że około 40 proc. z prawie 800 milionów ludzi nie może bezpiecznie umyć rąk.
Zdjęcie: Riccardo Mayer/Shutterstock