We wrześniu 2017 roku w Europie wykryta została radioaktywna chmura, przemieszczająca się w kierunku zachodnim. Nie pojawił się jednak żaden oficjalny komunikat ze strony którejkolwiek agencji atomowej, której elektrownia odpowiedzialna byłaby za skażenie. Rezultaty badań opublikowane przed kilkoma dniami w amerykańskim „PNAS” wskazują prawdopodobną lokalizację źródła, a także przyczynę jego powstania. Z analiz wynika ponadto, że skażenie nie wpłynęło niekorzystnie na zdrowie ludzkie.
Choć już wcześniej spekulowano, że źródłem wykrytego w powietrzu skażenia może być jeden z obiektów w byłych republikach radzieckich, dokładna lokalizacja źródła, a także przyczyna jego zaistnienia, pozostawały w sferze domniemań. W 2018 roku francuska agencja rządowa opublikowała raport, z którego wynikało, że radioaktywna chmura przybyła z Uralu, najprawdopodobniej z Rosji.
Podejrzenia francuzów potwierdza teraz międzynarodowy zespół badawczy – tym razem mamy jednak do czynienia z recenzowanym artykułem naukowym, opublikowanym w amerykańskim PNAS (Proceedings of the National Academy of Sciences). Na podstawie danych z 1300 pomiarów, rozsianych po Europie i Azji, a także informacji dotyczących pogody, badacze podjęli się wskazania najbardziej prawdopodobnej lokalizacji źródła skażenia, przyczyny, a także skali zagrożenia dla ludności Europy.
Rezultaty analiz
Odnotowane w wielu częściach Europu zanieczyszczenie rutenem-106 – i przy okazji żadnym innym związkiem radioaktywnym – zdaniem badaczy wskazuje na fakt, że źródłem musiał zakład zajmujący się przeróbką materiałów radioaktywnych. Naukowcy jako najbardziej prawdopodobne źródło radioaktywnej chmury wskazali rosyjski zakład atomowy „Mayak”, znajdujący się w południowej części Uralu.
W obiekcie tym, działającym od lat 40. XX wieku, przetwarzane są radioaktywne odpady pochodzące z reaktorów jądrowych. Jest to jeden z największych obiektów jądrowych w Federacji Rosyjskiej. W tym przypadku – według autorów badań – doszło do niewłaściwego obchodzenia się z przetwarzanymi odpadami radioaktywnymi, w wyniku czego doszło do uwolnienia radioaktywnego tlenku rutenu.
Miejsce to znane jest z wielu incydentów – o różnej skali niebezpieczeństwa – spośród których najpoważniejszy określany jest mianem katastrofy kysztymskiej. 29 września 1957 roku doszło tam do awarii o skutkach najpoważniejszych aż do wypadku w Czarnobylu.
Zdaniem badaczy w tym przypadku jednak skażenie było na tyle małe, że nie stanowiło zagrożenia dla zdrowia ludzkiego w Europie. Badacze zwrócili jednak uwagę na wyjątkowo duży zasięg radioaktywnej chmury – skażenie odnotowano nie tylko w Europie, Azji i na Półwyspie Arabskim, ale nawet na Karaibach.
Z artykułem naukowym można zapoznać się tutaj.
Źródła: PNAS, EurekAlert!
Zdjęcie: Shutterstock/Nordroden