Nawałnice będą coraz częstsze, a miasta są wobec nich niemal bezradne. Przynajmniej teraz, gdy ich powierzchnia jest pokrywana coraz większą ilością betonu. Między innymi przez to w mediach widzimy coraz więcej obrazków z zalanych miast. W ostatnich dniach było tak między innymi we Wrocławiu, Poznaniu i Krakowie. Jak uchronić się przed niszczycielskimi skutkami nawałnic? W wywiadzie ze Smoglabem mówi o tym hydrolog Sebastian Szklarek.
Nawalne deszcze dają trochę wytchnienia od upału, ale chyba nie ma z nich dużego pożytku dla przyrody?
To jest zawsze zagrożenie. W ostatnich latach wiele razy upalne okresy były lokalnie przerywane silnymi opadami. Bywało, że skutkowało to zalaniami sporych części miasta w związku z wybetonowaniem znacznej ich powierzchni. W Małopolsce w zeszłym roku zdarzyło się kilka ulew, kiedy na metr kwadratowy zarejestrowaliśmy tyle opadu, ile powinno spaść w kilka miesięcy. A więc nawet bez betonu gleba nie przyjmie takiej ilości wody w tak krótkim czasie.
Coraz mniej mżawek
Ta woda po prostu spływa do rzek, kanałów, kanalizacji bez korzyści dla środowiska?
Bardzo niewielka jej ilość zostaje w miejscu opadu. Przecież podlewając nie wylewamy na raz całego wiadra na doniczkę wielkości kubka. W takiej sytuacji część tej wody zostanie w glebie, reszta rozleje się na boki. Lepiej podlewać niedużo, ale codziennie, bo wtedy mamy zapewnioną optymalną wilgotność. Taka sytuacja jest dobra dla roślin w ogrodzie, ale i poza nim, gdy rośliny korzystają z wody opadowej. Przy opadach nawalnych nie nadążają z przyjęciem nadmiarowej jej ilości. Potem bywa, że od razu wraca upał, a duża część wody błyskawicznie wyparowuje.
Czytaj również: Ulewy, upały i susze. Ekstrema klimatyczne odpowiedzialne za 18-43 proc. wahań wielkości plonów na świecie
W statystykach widać, że w ostatnich latach nawałnice się nasilają? Można to połączyć ze zmianą klimatu?
Są opracowania, które pokazują, że liczba dni bez opadów ma się zwiększać. Jednocześnie więcej będzie dni z nawalnymi opadami. Opad powyżej 30 litrów na metr kwadratowy zdarzał się do niedawna przez 5-6 dni w roku. Badania pokazują, że idziemy w kierunku 10 dni rocznie z takimi zjawiskami. Skrajności są coraz częstsze, rzadziej mamy do czynienia z mżawkami, kapuśniaczkami, lżejszym deszczem przez kilka dni pochmurnej pogody. Stan pośredni niknie. Prawdopodobieństwo wystąpienia optymalnych warunków opadowych maleje wraz ze wzrostem globalnych temperatur.
Nawałnice zalewają zabetonowane miasta
A czy z takich opadów można mieć jakąś korzyść? Czy wodę z nich można w łatwy sposób retencjonować, magazynować?
Niektóre miasta to rozwijają – na przykład Gdańsk, który w oparciu o wyniki swojego pierwszego panelu obywatelskiego zbudował trzy zbiorniki retencyjne po częściowym zalaniu miasta. Można korzystać też z podziemnych systemów magazynowania deszczówki, na przykład montując większe rury czy zbiorniki w kanalizacji deszczowej. Dzięki temu część wody zostaje w pobliżu miejsca opadu. Można ją potem jeszcze wykorzystać, na przykład do podlewania trawników.
Głównym problemem jest jednak chyba betonoza. W mieście mamy za dużo powierzchni pokrytej betonem czy asfaltem, a potem widzimy miejscowe podtopienia. Przykładem jest Warszawa. Rok temu zalało tunele jednej z najważniejszych tras w mieście, pod wodą była też część metra.
W Warszawie część kanalizacji deszczowej jest połączona z tą odprowadzającą ścieki. Są tam też systemy zapobiegające trafianiu zbyt dużej ilości mieszaniny wody opadowej z nieczystościami do oczyszczalni. W ekstemalnych sytuacjach taka ciecz może trafiać prosto do rzek. Takich przelewów może być w roku maksymalnie dziesięć. W stolicy już w maju wykorzystano ten limit dziesięciu przelewów. Gdyby betonu było mniej, to gleba mogłaby przyjąć przynajmniej część deszczówki w czasie gwałtownych opadów. Dzięki temu rzadziej zalewałoby ulice, a nasze rzeki byłyby czystsze.
Miasta poza tym są bezradne? Nawałnice będą je zalewać, póki nie zmieni się polityka betonozy?
Oprócz retencji deszczówki trzeba postawić na dekarbonizację energetyki. Przecież budynki użyteczności publicznej najwięcej energii pobierają w dzień, dlatego mogą być łatwo zasilane panelami fotowoltaicznymi. Można je montować na przykład na budynkach szkół czy przedszkoli. W ten sposób zadziałamy na źródło problemów, którym jest ocieplanie się klimatu związane z nadmierną emisją dwutlenku węgla do atmosfery.
Źródło zdjęcia: fotornice / Shutterstock