Kanadyjczycy nadal marzą o wydobyciu cynku i ołowiu na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Firma Rathdowney bada złoża tych surowców od 10 lat i zapowiada, że testowe odwierty potrwają jeszcze kolejne pięć. Zezwalającą na to koncesję przedłużył resort klimatu i środowiska. Stało się tak mimo rządowej zapowiedzi zablokowania inwestycji sprzed kilku miesięcy. Kopalni sprzeciwiają się też samorządy i mieszkańcy czterech jurajskich gmin.
Jeszcze pół roku temu jasne było, że kopalnia na Jurze nie powstanie. Mówili o tym przedstawiciele rządu – w tym między innymi ówczesny minister środowiska Michał Woś.
– Mamy komunikat dla mieszkańców, że kopalnia nie powstanie z prostego powodu – jeżeli nie będą tego chcieli mieszkańcy, jeżeli nie będą tego chciały samorządy i samorządowcy, to nie ma takiej prawnej możliwości – mówił członek rady ministrów cytowany przez katowicki oddział TVP.
„Czysta” kopalnia i stypendia dla uczniów
Kilka miesięcy później ministerstwa środowiska już nie ma (zastąpił je resort klimatu i środowiska), niewiele zostało też po obietnicach jego byłego szefa. Wskazuje na to przedłużona koncesja na badanie złóż surowców w okolicach Zawiercia. Dostała je zainteresowana wydobyciem na Jurze firma Rathdowney.
Kanadyjska spółka prowadzi w Polsce działalność pod szyldem „Projektu Olza”, który od 2010 do 2019 roku pochłonął 84 miliony złotych. W jego ramach przede wszystkim prowadzi testowe odwierty. Według obliczeń Kanadyjczyków podziemna kopalnia cynku i ołowiu mogłaby pozwalać na wydobycie 6000 ton surowca dziennie.
Firma obiecuje, że wybuduje „czystą” kopalnię, skutki dla krajobrazu będą minimalne, a zagrożenia skażenia ujęć wody pitnej praktycznie nie ma. Według planów ma być ona zatrzymywana w zakładzie, uzdatniana, a potem używana ponownie. Inwestor uspokaja też osoby zaniepokojone możliwością osuwania się terenu. Firma planuje większość wydobycia na niezamieszkałych terenach. Tąpnięć po jego zakończeniu da się uniknąć dzięki wypełnieniu ubytków pod powierzchnią piaskiem. Można o tym przeczytać na stronie „Projektu Olza”.
Czytaj również: Kopalnia w Rybniku jednak nie powstanie? Sprzeciwiają się jej aktywiści i radni miejscy
Rathdowney chwali się również wsparciem dla lokalnej społeczności. Na stronie internetowej przedsiębiorstwa można przeczytać między innymi o udziale firmy w dożynkach w Turzy pod Zawierciem i sfinansowaniu stypendiów dla uczniów jednej z lokalnych szkół. Przedsiębiorstwo wspierało też wydarzenia kulturalne w Łazach, za co zostało docenione dwoma statuetkami „Kulturalniaka”.
Mimo to gminni radni w zeszłym roku jednogłośnie sprzeciwili się planom wydobycia na swoim terenie. Podobnie jak ci z Zawiercia, Poręby i Ogrodzieńca, czyli pozostałych gmin, na terenie których chciałaby działać firma.
Hałdy i lej depresyjny
Wielu mieszkańców nie wierzy w „czyste” wydobycie. Obawy dotyczą przede wszystkim pokopalnianych hałd i skażenia wody, z której korzystają również spore przedsiębiorstwa – między innymi browar i rozlewnia wody mineralnej. Przed niebezpieczeństwem ostrzega między innymi stowarzyszenie „Nie dla kopalni cynku i ołowiu”.
Problemy z wodą grożą Jurze nawet jeśli nie dojdzie do jej skażenia. Rathdowney w swoich dokumentach wspomina między innymi o ryzyku powstania leja depresyjnego sięgającego siedmiu kilometrów od złoża. Tam poziom wód gruntownych będzie się obniżał. Można o tym przeczytać w zleconym przez kanadyjską centralę firmy raporcie technicznym z 2014 roku. Autorzy piszą w nim o największym wyzwaniu związanym z inwestycją, którym będzie właśnie „gospodarka wodami”.
– Dochodzi do tego również wycinka na dużą skalę i dewastacja terenu. Kopalnia miałaby powstać na terenie Nadleśnictwa Siewierz. Po zakończeniu wydobycia i dzierżawy działek, koszty rekultywacji tego terenu spadłyby na skarb państwa – mówi Mariusz Golenia z działającego od 2016 roku stowarzyszenia „Nie dla kopalni cynku i ołowiu”. Ponad rok temu Lasy Państwowe odmówiły jednak podpisania umowy dotyczącej dzierżawy.
Kanadyjska firma do tej pory mogła badać tereny na Jurze na podstawie trzech koncesji. Z jednej z nich zrezygnowała. Druga obowiązywała do maja 2020 roku. Wtedy minister Michał Woś uznał, że Kanadyjczycy przez 10 lat zebrali już wystarczająco dużo informacji na temat znajdujących się pod ziemią surowców i odrzucił wniosek o jej przedłużenie. Nie przeszkodziło to jednak w pozwoleniu na dalsze prace badawcze na podstawie trzeciej koncesji, również wygasającej w tym roku. O jej przedłużeniu zdecydowało Ministerstwo Klimatu i Środowiska, którym kieruje następca Wosia – Michał Kurtyka.
„Kto by chciał mieszkać z kopalnią za płotem?”
– Na razie są to koncesje dotyczące badań, ale i to rodzi problemy. Gminy im się sprzeciwiały, bo blokują tereny pod inwestycje. Biznes nie chce budować zakładów w Zawierciu czy Ogrodzieńcu, na terenach, pod którymi są złoża. Zablokowane są też działki budowlane, dzięki którym może rozwinąć się turystyka. A to piękne tereny, przyjeżdża coraz więcej ludzi. Ale kto by chciał mieszkać i wypoczywać z kopalnią za płotem? – pyta retorycznie Golenia.
Na członków stowarzyszenia nie działa też obietnica nowych miejsc pracy. Inwestor zapowiada około 400 etatów w samej kopalni. Dodatkowo zakłada, że dzięki napływowi pracowników, lokalne przedsiębiorstwa – np. sklepy – będą lepiej zarabiać. A to, według optymistycznych szacunków kanadyjskiej spółki, przełoży się w sumie na 5400 nowych miejsc pracy.
Tyle że na Jurze nie ma górników, więc mieszkańców rekrutacja w kopalni ominie – twierdzą działacze.
Nie znaczy to, że w okolicy nie ma w ogóle przemysłu. W Zawierciu znajduje się huta, w której pracuje Golenia. Zauważają to lokalne media, które doszukują się konfliktu interesów. Wątek ten przywołał też serwis Wirtualna Polska, nazywając stowarzyszenie „grupą lobbystów”.
– Tak, od 20 lat pracuję w Hucie, to nie tajemnica. Jestem też drugą kadencję radnym, dlatego znalazłem się w stowarzyszeniu. Inicjatorem jego powołania jest rada gospodarcza przy prezydencie miasta. W jej składzie są osoby z reprezentujące wiele lokalnych przedsiębiorstw – odpiera zarzut Golenia, nazywający lobbystami przedstawicieli kanadyjskiego inwestora.
Na mocy przedłużonej koncesji Rathdowney może badać teren Jury Krakowsko-Częstochowskiej przez kolejnych 5 lat. Nie oznacza to jednak, że planowana kopalnia kiedykolwiek zostanie otwarta. Od decyzji przedłużającej koncesję badawczą chcą odwoływać się władze gmin. Odpuszczać nie planuje również stowarzyszenie „Nie dla kopalni cynku i ołowiu”.
Źródło zdjęcia: Artur Bocianski / Shutterstock