Mieszkańcy Wrocławia wzięli udział we wspólnym proteście Koalicji Wrocławska Ochrona Klimatu. Protest rozpoczął się godzinę przed przetargiem, podczas którego miasto miało sprzedać 5 ha wartościowych przyrodniczo łąk. Protestujący skandowali: „Dość sprzedaży, dość zniszczenia. Niech się miasto zazielenia!” Deweloper się wycofał.
Wrocławianie odnieśli sukces. Koalicja zrzeszająca wrocławskie ruchy ekologiczne jest bardzo zadowolona z decyzji inwestora. Liczy na taki sam efekt wśród radnych i Jacka Sutryka, prezydenta Wrocławia.
Mieszkańcy Wrocławia obronili cenne łąki
Protest Wrocławian uratował 5 ha cennych przyrodniczo łąk. Mieszkańcy i niemalże wszystkie wrocławskie organizacje ekologiczne solidarnie oprotestowały przetarg na zakup cennych przyrodniczo łąk Lasu Mokrzańskiego. Teren ma niezwykłą wartość ekologiczną i jest miastu niezbędny z punktu widzenia retencji wody. Po sprzedaży łąk, na ich obszarze miało powstać osiedle domków jednorodzinnych, odgrodzone. Mieszkańcy traktują chęć sprzedaży terenu jako arogancję i dowód na fatalną politykę Wrocławia.
– Oznacza to unicestwienie 5 ha cennych pod względem przyrodniczym, wodochronnych obszarów retencji, których nie zastąpią nowe nasadzenia rachitycznych drzewek w donicach – powiedziała Izabella Młynarczyk, jedna z pomysłodawców inicjatywy „Ratujmy Las Mokrzański”.
Dr Robert Maślak z Wydziału Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Wrocławskiego podkreślił, że łąki wokół lasu stanowią tzw. obszary ekotonowe, bez których las nie przetrwa. Teren o wysokiej bioróżnorodności, otoczony zwartą zabudową, odwadniany i zadeptany, przeistoczy się w suchy park.
Nie tylko łąki. Cenne obszary podmokłe giną
– Chciałem wyrazić swoje rozczarowanie kontynuacją tej samej polityki PR-u ekologicznego, bez konkretnych zmian. Czasy się zmieniły, więc polityka ta powinna ulec zmianie. Tereny zielone świadczą nam usługi ekosystemowe, które da się wyliczyć. Władze Wrocławia tego nie zauważają. Nas, przyrodników, nie da się oszukać – oznajmił dr Maślak.
Naukowiec dodał, że również cenne pola irygacyjne należy objąć ochroną. Jest to unikalny system w skali Europy. Kontynent w ciągu ostatnich lat stracił 90 proc. terenów podmokłych. Pełnią one ważną dla klimatu rolę retencyjną. Jak powiedział, jeśli domy stoją tuż przy lesie, ten las ginie z powodu odpływu wody i braku możliwości migracji zwierząt.
– Różnica temperatur między miejską wyspą ciepła w samym centrum, a polami irygacyjnymi, to zawsze kilka st. C. W maju 2001 r. zanotowano, że było to 8,7 st. C. Dla części Wrocławia to jest naprawdę jak klimatyzator. Także z tego powodu powinniśmy te pola chronić – tłumaczył dr Maślak. Dodał, że to również ogromne bogactwo ptaków. – Oczekujemy jakiejś formy ochrony tego środowiska. Nie ma ochrony lasu (szczególnie częściowo podmokłego) bez zachowania choćby części łąk – apelował dr Maślak.
Sukces protestu – deweloper się wycofał. Czy czeka na niższą cenę łąk?
Po proteście okazało się, że jedyny chętny inwestor nie pojawił się na przetargu. Łąki nie zostały więc sprzedane. Czy to oznacza, że się wycofał? Spekuluje się, że deweloper może liczyć na zmniejszenie ceny. Optymiści twierdzą jednak, że może się obawiać, że miałby problemy z tą inwestycją.
– Okazuje się, że deweloper wykazał więcej rozsądku i empatii od Ratusza i Prezydenta Sutryka i mimo wpłacenia wysokiego wadium, wycofał się. Niestety, dyrektor Wydziału Nabywania i Sprzedaży Nieruchomości Urzędu Miejskiego we Wrocławiu, Pan Jan Bujak, stwierdził po przetargu, że miasto obniży cenę i łąki sprzeda. Czy sprzedacie łąki za bezcen, po to tylko żeby je po złości zabetonować? – pytała Młynarczyk.
Protest był tylko pretekstem. „Przyroda jest szatkowana”
Krzysztof Smolnicki, działający w Ruchu Przyjaciół Drzew lider Dolnośląskiego Alarmu Smogowego, powiedział w rozmowie ze SmogLabem, że łąka była pewnym pretekstem. Mieszkańcy i organizacje wyszli protestować w temacie wielu inwestycji realizowanych we Wrocławiu. Bynajmniej nie proekologicznych.
– Przyroda jest szatkowana i zabetonowywana. To się dzieje na masową skalę. Zieleń jest naszym najlepszym sojusznikiem, kołem ratunkowym i polisą ubezpieczeniową. Jej niszczenie i zabudowywanie to niedocenianie terenów pełniących usługi ekosystemowe. Te sprzedawane „nieużytki” to tereny, na których rosną np. 40-50-letnie drzewa – wyjaśnia.
To są zniszczenia, których nie da się naprawić i zrekompensować w kilka lat. Sabina Lubaczewska, wiceprezes zarządu Fundacji EkoRozwoju zauważa, że miasto jest nieuczciwe. Z jednej strony opowiada o zieleni i adaptacji do zmian klimatu. W praktyce jednak nie inwestuje w zieloną i błękitną infrastrukturę, tylko sprzedaje tereny deweloperom. Przyjazna środowisku infrastruktura jest bardzo ważna w dobie kryzysu klimatycznego.
Na proteście pojawił się jeden z radnych Wrocławia. Uważał, nie zgadza się zdaniem mieszkańców, bo miasto robi parki i sadzi zieleńce. To fakt, ale jest to przede wszystkim zieleń ozdobna. Zdaniem protestujących, zanim wyrosną tam duże drzewa, minie kilkadziesiąt lat, więc nie jest to rozwiązanie.
W adaptacji do zmian klimatu nowe nasadzenia mają znaczenie, ale jedno drzewo (np. duży buk, który znika) nie jest do zastąpienia przez 1 tys. małych drzewek. Kwestia docenienia usług ekosystemowych pełnionych przez zieleń i traktowania jej jako infrastrukturę niezbędną podczas adaptacji do zmian klimatu jest kluczowa.
Atak smogu w dniu protestu. Wrocław w światowej czołówce zanieczyszczenia
– W dniu protestu, Wrocław był na 4. miejscu w światowym (!) rankingu miast z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem. Rano było zimno i nie wiało, a ludzie palili w piecach różnymi paliwami stałymi.
Zieleń służąca oczyszczaniu powietrza, szczególnie dorosłe drzewa oraz pnącza to jeden z fundamentów ochrony przyrody w każdym mieście. W dolnośląskim Programie Ochrony Powietrza zapisano, że miasta mają obowiązek zwiększania powierzchni zielonej. Dla Wrocławia konkretnie o 8,3 ha co roku. Miasto chwali się, że robi nawet więcej. Jednak, zapytane o faktyczną różnicę między nasadzeniami a wycinką oraz likwidacją zieleni, odpowiada, że „nie ma zielonego pojęcia o ubytkach zieleni”. Jest na to bardzo dobre rozwiązanie, które, choć było przygotowane, ostatecznie nie spotkało się z akceptacją Wrocławia.
Czytaj także: Martwe prawo to martwe drzewa. Kluczowe są cztery kwestie
Pokrycie koronami drzew jest istotne dla mieszkańców i klimatu
– Parę lat temu mieliśmy postulat systemowy, żeby sprawdzić metodą satelitarną procentowe pokrycie miasta powierzchnią drzew. Szczególnie chodziło o drzewa w obrębie Wrocławia. Naszym zdaniem jest ono z małe. Na wpływ pokrycia miast koronami drzew są bardzo ciekawe dane. Wynika z nich, że to pokrycie wpływa na jakość życia deklarowaną przez mieszkańców, a nawet wiąże się ze zmniejszeniem liczby przestępstw – powiedział SmogLabowi Krzysztof Smolnicki.
Lider Dolnośląskiego Alarmu Smogowego dodał, że nie chodzi o „posadzenie tysiąca patyków, tylko pokrycie koronami drzew”. Wtedy drzewa, nawet tzw. samosiejki, ale z większymi koronami są ważne. Z kolei zbyt duże pokrycie koronami też nie jest dobre. Jest optymalny przedział, w którym korzystnie dla mieszkańców i klimatu byłoby się mieścić.
– Moglibyśmy ustalić sobie cel, do którego będziemy dążyć w najbliższym 10-leciu. Wtedy można by kontrolować zadrzewienie i zazielenianie miasta. Drzew posadzono we Wrocławiu stosunkowo mało. Głównie sadzi się krzewy, pnącza i rośliny cebulkowate, które nie są wystarczające w walce ze smogiem. Te ostatnie pełnią w zasadzie tylko funkcję ozdobną wyjaśnił w rozmowie ze SmogLabem.
Sprzedaż cennych przyrodniczo łąk to nie jedyna wyniszczająca przyrodę inwestycja. Na zabytkowym terenie Parku Południowego, wyjątkowo cennym historycznie i krajobrazowo, ma powstać pawilon z krytymi kortami i restauracją. Dr Piotr Tyszko Chmielowiec zrobił wizję, z której wynika, że rosnące tam drzewa obumrą, jeśli dojdzie do realizacji. W sztandarowym wrocławskim parku kilkadziesiąt drzew spełnia wymagania pomnikowych. Teren powinien zostać objęty ochroną, a nie być zabudowywany pawilonem. Według Smolnickiego niedocenianie zieleni jest kluczowym problemem.
Dobry PR to nie wszystko. Ile zieleni faktycznie przybywa?
– Miasto jest doskonale w PR i w temacie walki ze smogiem przedstawia swoje gigantyczne osiągnięcia. Według naszych ustaleń, w sprawozdaniu z realizacji POP jest trochę ponad 80 proc. realizacji planu. Nie jest więc genialnie – mówi lider Dolnośląskiego Alarmu Smogowego. – Sadzenie drzew jest tylko działaniem dodatkowym. Nie wiemy jaki jest bilans zieleni we Wrocławiu. Chwalimy się drzewami, ale nie sprawdzamy ile równolegle nam ubywa. A z tego, co widać, więcej zielonych terenów znika, niż jest tworzone. Bardzo ważna jest też jakość sadzonej zieleni. To, co jest sadzone i powstaje, to raczej zieleń ozdobna na terenach rekreacyjnych. Stawia się tam ławki lub place zabaw, co jest oczywiście potrzebne, ale jest daleko niewystarczające wobec palącej potrzeby adaptacji do zmian klimatu.
Czytaj także: Wycinka ma zły wpływ na klimat i na samopoczucie. Lasy dają nam ulgę
–
Zdjęcie tytułowe: fot. A. Wierzba