Staw, fontanna i ponad trzy tysiące metrów kwadratowych bujnej zieleni. Miejsce spotkań, sesji zdjęciowych i stały punkt na mapie zwiedzania stolicy. Mowa oczywiście o dachu Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego (BUW), którego koncepcja zdecydowanie wyprzedziła swoje czasy. Właśnie trwa jubileuszowy rok, bo nowatorską inwestycję oddano do użytku dwie dekady temu. Udało nam się porozmawiać z Barbarą Siedlicką, uniwersyteckim ogrodnikiem i opiekunką tego miejsca od początku jego powstania.
Wycieczki szkolne, wycieczki zagraniczne, studenci, licealiści i mieszkańcy Warszawy. W tym miejscu spotkamy wszystkich, choć każdy znajdzie zaciszny kawałek zielonej trawy tylko dla siebie. Ogrody „BUWu” kończą właśnie 20 lat. Projekt wyjątkowy, bo powstawał, gdy o zielonych dachach w Polsce jeszcze nikt nie marzył.
Został otwarty dokładnie 12 czerwca 2002 roku i jest jednym z największych takich miejsc w Europie. Jego dwie części łączy strumień z kaskadowo płynącą wodą, choć wtedy o błękitnej infrastrukturze jeszcze nikt na poważnie nie myślał.
Za projekt ogrodu odpowiada Irena Bajerska (1943-2021), polska architektka krajobrazu. Jej dzieło mówi samo za siebie. Jest też najlepszym dowodem na to, że wyróżnienie, które przyznano Bajerskiej było słuszne. Projektantka akademickich ogrodów znalazła się bowiem wśród stu najbardziej wpływowych kobiet stulecia w kategorii design i architektura (1918-2018). O uniwersyteckie ogrody pytamy Barbarę Siedlicką, osobę, która o bibliotecznym zielonym dachu wie wszystko.
Czytaj także: Światowy lider zielonych dachów. Zobaczcie, jak to się robi!
„Talent i wyobraźnia projektanta”
Maciej Fijak, SmogLab.pl: Z moich wyliczeń wynika, że obchodzimy w tym roku dwudziestolecie powstania ogrodów na dachu Biblioteki, czy to się zgadza?
Barbara Siedlicka, ogrodnik uniwersytecki Uniwersytetu Warszawskiego: Tak, jest dwudziestolecie, ale sam ogród powstawał przez dwa lata. Więc tak naprawdę były to lata 2000-2002. Wtedy już wszystko było skończone, budynek Biblioteki i dolny ogród, przez dwa lata powstawał górny ogród. Zajmuję się tym terenem od samego początku.
Można powiedzieć, że ten projekt był awangardowy, jak na czasy w których powstawał.
Ma pan rację. Podczas oprowadzania grup w pierwszych latach po jego powstaniu mówiłam, że jesteśmy jednym z największych tego typu ogrodów w Europie. A na pewno największym w Polsce. Miejscem otwartym i dostępnym. Teraz, gdy oprowadzam wycieczki to zaczynam od zdania, że po dwudziestu latach można zweryfikować talent i wyobraźnie projektanta.
Dlaczego trzeba było aż dwudziestu lat?
Bo dopiero po dwudziestu latach widać ten cały pomysł. To co się dzieje z brakiem wyobraźni w obecnych czasach, na przykład przy sadzeniu drzew, to jest straszne. W naszym ogrodzie każde drzewo chce się dobrze zaprezentować. Tak jak każdy człowiek. Wszystko w ogrodzie jest przemyślane.
Ogrody BUW: „Przepyszny widok na miasto”
Dwie dekady temu Państwo zrobili nie tylko zielony ogród na dachu uczelni. Nie dość, że dziś jest soczyście zielony, to widać w nim także inne kolory. Oprócz tego ogród jest błękitny, bo pomyśleli Państwo także o wodzie.
Tutaj znów muszę wrócić do cudownej wyobraźni projektantki, Ireny Bajerskiej, która niestety odeszła od nas w zeszłym roku. To była pani z wielką klasą, wiedzą, wyobraźnią, nadzwyczajność wśród projektantów. Dziś to się chyba już nie zdarza. Nie wiem czy projektanci budynku byliby z tego zadowoleni, ale 9 na 10 osób nas odwiedzających pyta: gdzie jest ogród na dachu? Ja zawsze dopytuję: czy szukają państwo biblioteki? Ale nie, oni szukają naszych ogrodów. To jest bardzo miłe. Rzeczywiście ten podział na kolorowe ogrody to pomysł na uatrakcyjnienie tego dachu.
Co jeszcze wyróżnia ogród „BUWu”?
Te pergole, wijące się ścieżki, to jest świetnie zaplanowane. No i ten przepyszny widok na miasto. Ogród jest jednak dużym wyzwaniem dla opiekunów. W tej chwili jest już trochę samograjem. Ale tylko trochę, bo architekci zapomnieli o jednej rzeczy – windzie towarowej. Wszystko jest wnoszone i znoszone na plecach ogrodników, wszystkie chwasty, nowe rośliny…
Czy w Warszawie jest potencjał, aby powstawało więcej takich miejsc?
Muszę przyznać, że po powstaniu naszego ogrodu one wyrosły jak grzyby po deszczu. Popatrzmy na okolicę. W towarzystwie biblioteki w tej chwili mamy Centrum Nauki Kopernik – z zielonym dachem, po drugiej stronie ulicy Dobrej Wydział Filologii UW – zielony dach. To szczególnie ważne w tych czasach, ta zieleń chłodzi budynek w lecie, a w zimie ociepla. Plus daje niesamowitą przestrzeń na wypoczynek. Ludzie wychodzą z biblioteki, kładą się na trawniku i się uczą. Wszystkie zakończenia roku akademickiego dużych wydziałów kończą się w naszym ogrodzie. Tu odbywają się pokazy kina letniego, koncerty.
Kiedy można do ogrodów zaglądać?
Zapraszamy przez cały rok , ale najpiękniej jest wiosną i jesienią . Jedynie w zimie zamykamy ogród na dachu od listopada do końca marca, ale ciekawy ogród dolny jest otwarty.