Pyły powstałe w czasie pożarów lasów w USA dotarły do Europy, ale nie stanowią zagrożenia dla jej mieszkańców. W skali globalnej emitowany dym i olbrzymie ilości dwutlenku węgla powinny jednak niepokoić, bo będą one miały wpływ na klimat – powiedział PAP Krzysztof Skotak z Instytutu Ochrony Środowiska – PIB.
Pod koniec lata na wschodnim wybrzeżu USA wybuchły olbrzymie pożary lasów o historycznie dużym zasięgu. Najbardziej dotknęły stany: Oregon, Waszyngton oraz Kalifornię. W tym ostatnim spłonęło w tym roku już ponad 1,2 mln hektarów – to 26 razy więcej, niż w 2019 roku do września. Dym z widocznych z kosmosu pożarów unosi się nad całym Oregonem, gdzie jakość powietrza należy obecnie do najgorszych na świecie. Niebo w wielu miastach, w tym w San Francisco, przybrało żółtą i pomarańczową barwę.
W ubiegłym tygodniu system Copernicus Atmosphere Monitoring Service (CAMS, Usługi Monitoringu Atmosfery Copernicus), działający w Europejskim Centrum Prognoz Średnioterminowych wykrył, że pyły wyemitowane w czasie pożarów w USA przebyły 8 tys. km i dotarły nad północną Europę. CAMS pozwala na analizę stanu atmosfery z pomocą satelitów i baz naziemnych. Jak poinformowano, podczas pomiarów uwzględniono wskaźnik stężenia pyłów określany jako aerozolowa grubość optyczna – AOD (ang. aerosol optical depth, przyp. red.). Na zachodzie USA osiągnął on bardzo wysokie wartości.
„Pyłów, które napłynęły nad Europę, ani nie dostrzeżemy, ani nie wyczujemy. Nie zmienia to faktu, że dotarły nad nasz kontynent. Jednak ich wpływ na jakość powietrza którym oddychamy – jeśli nawet będzie – to będzie on minimalny” – mówi w rozmowie z PAP ekspert z Instytutu Ochrony Środowiska – PIB Krzysztof Skotak.
Zdaniem Skotaka pyły mogą globalnie podnieść nieznacznie tzw. tło zanieczyszczeń. Co oznacza, że jeśli w jakimś regionie na Ziemi zanieczyszczenie wynosi 5 mikrogramów na metr sześcienny, to w wyniku pożarów w USA może być to np. 5,2 mikrograma. Uspokaja, że nie są to wartości, które powinny wzbudzać niepokój.
W skali globalnej duże pożary w USA są zabójcze dla klimatu głównie z powodu olbrzymich emisji dwutlenku węgla. W Kalifornii powstało go 21,7 megaton, w Oregonie – 7,3, w Waszyngtonie – 1,4. Dla porównania Polska emituje rocznie ponad 300 megaton CO2.
„Są to bardzo duże wartości, które mogą istotnie wpłynąć na równowagę klimatyczną Ziemi i pogłębiają zachodzące już tendencje klimatyczne” – ocenia Skotak.
Czytaj także: Tragiczne pożary w Kalifornii. Nie żyją dwie osoby, tysiące mieszkańców ewakuowanych
Do efektu cieplarnianego przyczyniają się również emitowane w czasie pożarów pyły. Pyły te znajdują się nad Europą na znacznych wysokościach, nawet kilkadziesiąt kilometrów nad Ziemią. Analizy ich zawartości w atmosferze – jak wyjaśnia Skotak – polegają na mierzeniu całej grubości atmosfery. „Jeżeli pyłu jest więcej w atmosferze, to instrumenty zainstalowane na satelicie wykrywają, że mniej promieniowania słonecznego dociera na powierzchnię Ziemie” – wyjaśnia ekspert.
„Pył w atmosferze absorbuje i rozprasza promieniowanie słoneczne. W konsekwencji wypromieniowując zabsorbowaną energię podwyższa temperaturę powietrza i powoduje wzrost temperatur. Taki proces może trwać bardzo długo, bo pyły te mogą unosić w atmosferze nawet ponad rok” – opisuje.
Pył w końcu opadnie. Zdaniem Skotaka jego część zapewne dotrze nad obszary podbiegunowe, co oznacza określone konsekwencje. „Lód, przykryty nawet drobną warstwą pyłów, szybciej akumuluje i oddaje energię słoneczną w postaci ciepła, a w konsekwencji – szybciej się topi” – zwraca uwagę. Naukowcy szacują, że co dekadę bezpowrotnie topnieje 13 proc. lodu morskiego na półkuli północnej. Ich zdaniem zmniejszenie jego zasięgu na półkuli północnej powoduje dalsze zmiany klimatu i występowanie ekstremalnych zjawisk pogodowych na Ziemi.
Skotak przypomina, że do wielkich emisji CO2 i pyłów w tym roku przyczyniły się również pożary w Australii. Po latach suszy od września 2019 do marca 2020 roku Australia walczyła z jednym z największych pożarów buszu w historii. „Okazuje się zatem, że w tym roku mieliśmy do czynienia z wielkimi pożarami na obu półkulach. Oba będą miały istotny wpływ na intensyfikację efektu cieplarnianego. Istotnie przyczynią się do pogorszenia wskaźników klimatycznych” – podkreśla.
Zdaniem eksperta prawdopodobieństwo występowania dużych, niekontrolowanych pożarów lasów jest coraz bardziej prawdopodobne, również dla obszaru Europy, w tym Polski. W tym roku spłonęło np. kilka tysięcy hektarów Biebrzańskiego Parku Narodowego. Skotak uważa, że może być to przedsmak podobnych problemów w kolejnych latach, tym bardziej, że od lat na dużych obszarach Polski szczególnie latem panują susze i ściółka w lasach jest przesuszona, co przyczynia się do jej łatwiejszego zapłonu. „Olbrzymie pożary lasów w USA mogą być zatem dla nas ostrzeżeniem” – kończy.
PAP – Nauka w Polsce, Szymon Zdziebłowski
Zdjęcie: SvetlanaSF/Shutterstock