„Za każdym razem jestem zaskoczona, jak bardzo profesjonalnie potrafimy się zorganizować i jakie to jest niesamowite, że stoi za tym młodzież, prawie samodzielnie. Czasem mam wrażenie, że zachowujemy się jak dorośli. Może w tych okolicznościach tak musi być i ten wspólny cel sprawia, że jesteśmy aż tak zgrani” – mówi Smoglabowi Małgorzata Czachowska, współorganizatorka Młodzieżowego Strajku Klimatycznego na Śląsku. Mieszkanka Tychów reprezentowała polską młodzież podczas strajków w Berlinie i rozmów w Lozannie. 20 września strajkuje w Katowicach i rodzinnym mieście.
Karolina Gawlik: Polska młodzież znów wychodzi na ulice. Coś się zmieniło z waszej strony od ostatnich strajków?
Małgorzata Czachowska: Jesteśmy bardziej zgrani, zarówno na skalę ogólnopolską, jak i światową. Już nie jest tak, że nie wiemy gdzie, co i jak będziemy robić. Wiemy, co się dzieje w innych miastach i działamy razem. To bardzo ważna kwestia i swoją drogą, niesamowite przeżycie. Mamy nowe postulaty. W Polsce protestuje 20 września 65 miast. Wskakujemy na wyższy poziom organizacyjny. Ja będę w Katowicach i Tychach, ale pomagam zdalnie wszystkim miastom.
Jak taka pomoc wygląda?
Organizujemy szkolenie, w którym zbieramy przedstawicieli różnych miast przez e-learning. Pomagamy tworzyć wydarzenia na Facebooku, rozsyłamy grafiki, udzielamy rad na podstawie doświadczenia z poprzednich strajków. Grupy uczestników strajku są różne. Jedni poznają się dzięki nam, inni są grupą przyjaciół. Niektórzy robią większy protest w najbardziej charakterystycznym punkcie miasta, inni symboliczne pikiety. Każde miasto jest inne i każde ma swoją mocną stronę. Wszystkie ten sam cel.
Dlaczego dołączyłaś do Młodzieżowego Strajku Klimatycznego?
W procesie uczenia się i poznawania sytuacji na świecie, znalazłam się w odpowiednim miejscu i czasie – szczycie COP24 w Katowicach. Dowiedziałam się, że Warszawa chce być częścią Fridays for Future, więc tam pojechałam, uznając później, jak bardzo to jest potrzebne. Otworzyłyśmy MSK w Katowicach, mimo że mieszkam w Tychach. Czułam i dalej tak czuję, że chociaż o kryzysie klimatycznym słyszy się od bardzo dawna, to wciąż tych informacji jest za mało. Do tego doszła inspiracja Gretą Thunberg, która tak daleko zaszła i idzie jeszcze dalej. W połączeniu z COP-em uświadomiłam sobie, że moje działanie może mieć realny wpływ na rzeczywistość. Korzystałam i zachęcałam innych do transportu publicznego, segregowałam śmieci, oszczędzałam wodę i papier, ale miałam świadomość, że to są bardzo małe gesty. Teraz wiem, że działania ekologiczne nie muszą się na nich kończyć.
Oprócz celu i idei, co jest dla ciebie najważniejsze w tych strajkach?
Poczucie wielkiej jedności. Na każdym strajku, nawet jeśli liczba osób wcale nie przewyższa jakoś bardzo oczekiwań, mam wrażenie, że ci ludzie są tu razem ze mną, myślą o tym samym i dla tej samej sprawy chcą działać. Mam w głowie taki obrazek, jak podczas marszu w maju, szliśmy w Katowicach pod mostem i w momencie kulminacji strajku, wszyscy zaczęli nagle strasznie mocno krzyczeć jedno hasło. Bardzo duże emocje. Podobne do tych ze strajków w Szwajcarii i Niemczech. W Berlinie reprezentowałam Polskę i przemawiałam przed 25 tysiącami ludzi na tej samej scenie co Greta Thunberg. To był jeden z lepszych w mojej działalności; zwłaszcza że przygotowałam się do tego przemówienia noc wcześniej, spontanicznie, w obcym języku. Wszyscy byli bardzo wspierający, cieszyli się, że Polska działa. Czułam ogromną moc.
Co robiłaś w Niemczech i Szwajcarii?
W ramach Fridays for Future dyskutowaliśmy, jak ten ruch ma wyglądać, na czym chcemy się skupić, poznawaliśmy się. W Szwajcarii na początku sierpnia zorganizowaliśmy międzynarodowe spotkanie – wzięło w nim udział prawie 500 uczestników i 40 państw! Wtedy właśnie poznałam lepiej Gretę. Powstała nasza deklaracja klimatyczna z Lozanny, w której zebraliśmy, czego wymagamy od polityków i czego potrzebujemy, żeby przestać strajkować. Za każdym razem jestem zaskoczona, jak bardzo profesjonalnie potrafimy się zorganizować i jakie to jest niesamowite, że stoi za tym młodzież, prawie samodzielnie. Czasem mam wrażenie, że zachowujemy się jak dorośli. Może w tych okolicznościach tak musi być i ten wspólny cel sprawia, że jesteśmy aż tak zgrani.
Jak sądzisz, coś się zmienia w opinii publicznej dzięki strajkom?
Byliśmy zaproszeni przez ministra środowiska na konferencję w Warszawie; podczas Targów Górnictwa w Katowicach mówiło się o alternatywnych źródłach energii… Wydaje mi się, że przez presję społeczną ludzie zaczęli o tym mówić, a partie polityczne, które do niedawna nie poruszały niczego o klimacie i energetyce – oprócz tego, że jest u nas niby coraz lepiej, a węgiel to złoto – zwracają większą uwagę na temat ekologii. Czasem pewne kwestie przekręcają, ale ważne, że ogólny temat jest już obecny w debacie.
Ciekawe, bo pamiętam, jak strajkowaliście na początku pod ministerstwem i w ramach riposty, dostaliście od jego przedstawiciela kalendarze.
Otóż to, od kalendarzy przeszliśmy do spotkań przy wspólnym stole. Minister Kurtyka zapowiedział kolejne spotkania, żebyśmy jeszcze raz ustalili dalsze kroki i pomyśleli wspólnie, co jesteśmy w stanie zrobić. Ustalamy termin. Mimo tego, że podczas rozmów z politykami trzeba być bardzo uważnym i pamiętać o ryzyku pustych obietnic, myślę, że powolutku idziemy w dobrą stronę.
Skąd macie wiedzę, żeby działać w tak trudnej tematyce jak klimat?
Wspieramy siebie nawzajem, pracujemy w grupach, mamy pomoc naukowców. Jak czegokolwiek potrzebujemy, mamy do dyspozycji bardzo dużo źródeł naukowych. Możemy się konsultować ze specjalistami. To bardzo fajne z ich strony, że chcą nam pomagać, sami z siebie.
Sam system edukacji w kontekście zagadnień klimatycznych, pozostawia chyba wiele do życzenia?
Owszem, i to buduje nam bariery, bo gdy ludzie nie mają wiedzy o czym mówimy, zawsze może pojawić się argument, że jestem młoda, więc nie można ufać mojej wiedzy i traktować mnie poważnie. To potrafi przybijać, ale czekam na moment, w którym działanie dla klimatu stanie się codziennością większości osób. Niektórym wydaje się dziwne, że ktoś w wieku 16 lat odwiedza zagraniczne państwa, spotyka się z ministrami, czy prezydentem – bo co taka osoba mogłaby realnie zrobić? “A tylko sobie strajkuje…”. Działanie w MSK czasem bywa przez to trudne.
Pamiętasz, jaka reakcja tego typu uderzyła Cię najbardziej?
Podczas akcji wymierania pod targami górnictwa przychodziło do nas dwóch delegatów jakiejś firmy, mówiąc, że nic nie wiemy o życiu, nie mamy pojęcia co robimy i żebyśmy wyłączyli prąd i zobaczyli, co się stanie w szpitalach. To było spotkanie ze niezrozumieniem problemu i stereotypem, że jak jesteś młody to nic nie wiesz, a jak działasz dla klimatu, to jesteś eko-terrorystą, przywiązujesz się do drzew i terroryzujesz ludzi. Przykre. Dostaliśmy wizytówkę po rosyjsku, ale raczej się nie spotkamy. Po pierwsze, tamci delegaci nie mają raczej dużego wpływu na ogół; po drugie, jeden z nich zapalił przy nas papierosa – cytując: “dla planety” – a następnie szyderczo rzucił niedopałek na ziemię. Zostaliśmy potraktowani jak banda głupich dzieciaków, która wierzy w propagandę lewaków. Na szczęście staram się patrzeć, ile osób jest z nami, nawet gdy taka perspektywa nie jest wcale łatwa.
Co odpowiadasz na argument o wyłączeniu prądu w kontekście rezygnacji z węgla?
Najlepszym argumentem jest to, że nie liczy się, czy jesteśmy w pełni na fotowoltaice lub energii wiatrowej, tylko jak rozkłada się miks energetyczny. W Polsce znacząco przeważa w nim węgiel. Jeśli mamy kilka źródeł energii, działających w różnych warunkach pogodowych, rzadko dojdzie do sytuacji, w której żaden nie będzie jej produkował. Nawet nie chodzi o emisję zerową, ale o taką, którą lasy są w stanie pochłonąć; tym bardziej że są już sposoby na pobieranie CO2 z atmosfery. Nie chodzi nam o to, żeby całego węgla pozbyć się natychmiast. Chodzi nam o transformację – tak zbalansowany i zrównoważony miks, który pozwoli nam zarówno mieć energię, jak i przeżyć. Bardzo dobrym źródłem może okazać się fuzja termojądrowa, choć ta na razie jest w fazie testów. Na szczęście mamy trochę czasu i chociaż jest go coraz mniej, można przeprowadzić zmiany tak, by się do nich zaadaptować.
Co po 20 września?
Strajki podczas szczytu COP25 w Chile. Wcześniej jednak chcę, żebyśmy pokazali 20 września, że chociaż Polska jest najbardziej zacofanym państwem pod względem odchodzenia od węgla, młodzież wcale zacofana nie jest. Patrzymy na ręce politykom i widzimy co się dzieje. Chcę, żeby to do nich jasno doszło. Cieszymy się, że na strajki przychodzą dorośli, seniorzy, całe rodziny. Uważam, że każda osoba, która chce zmiany, o którą walczymy, jest młoda wewnątrz siebie.
FOT. Archiwum prywatne