Palenie węglem brunatnym to emisje wyższe o 70 proc. Skutki tego sezonu będą fatalne

805
0
Podziel się:

Trwający już sezon grzewczy, z uwagi na tzw. kryzys energetyczny, będzie trudny. Zawieszono chociażby normy jakości dla węgla kamiennego, pozwolono na palenie węglem brunatnym. Jakie skutki przyniesie to dla jakości powietrza i tym samym dla naszego zdrowia? Czego możemy się spodziewać?

Sebastian Medoń, SmogLab: Jak będzie wyglądał trwający już sezon grzewczy? Czy możemy spodziewać się pogorszenia jakości powietrza względem lat poprzednich?

Łukasz Adamkiewicz, European Clean Air Centre: Pogody nie przewidzimy, ale to, co wiemy, to fakt, że niektóre regulacje mające na celu ochronę powietrza, zostały wyrzucone z systemu. Liczne rozwiązania, które mogły ograniczać zużycie paliw stałych, obecnie nie obowiązują.

Pierwsza rzecz, której brak będzie odczuwany, lokalnie, to małopolska uchwała antysmogowa, której zapisy zostały znacznie opóźnione. Miejmy nadzieję, że inne województwa nie zdecydują się na podobne kroki.

Druga kwestia dotyczy tego, czym palimy. Mam na myśli zawieszenie norm jakości dla sprzedawanego węgla kamiennego oraz wprowadzenie do obrotu węgla brunatnego. Problematyczna jest przy tym niepewność na rynku energii elektrycznej, czyli spodziewana podwyżka cen. Te osoby, które mają elektryczne źródło ciepła, ale i w zanadrzu na przykład kominek, mogą chcieć oszczędzać poprzez dogrzewanie się paliwami stałymi.

Zakładając, że zima będzie taka, jak rok temu, spodziewać powinniśmy się większych emisji zanieczyszczeń, a więc gorszej jakości powietrza. Wspomniane zmiany zwiększą emisyjność na jednostkę energii, co wpłynie na zdrowie nas wszystkich. Jeśli zima będzie lżejsza, to w całościowym ujęciu nieco nam to pomoże.

Zawieszenie norm jakości węgla

Zacznijmy może od zawieszenia norm dla sprzedawanego węgla, bo to kwestia, która dotyczy całego kraju. Jak może to wpłynąć na jakość powietrza, a pośrednio na zdrowie i życie mieszkańców Polski?

Posłużę się tutaj analizą przygotowaną przez Zespół Roboczy ds. Wpływu Zanieczyszczenia Powietrza na Zdrowie, działający przy Ministerstwie Zdrowia. Miałem okazję uczestniczyć w jego pracach. Przed rokiem wykonywana była analiza, która na podstawie rzeczywistych pomiarów emisyjnych wskazywała, że jeśli doszłoby do zaostrzenia parametrów węgla 2-3-krotnie, to liczba przedwczesnych zgonów spowodowanych smogiem spadłaby o od 4,5 tys. do 9 tysięcy.

Zamiast zaostrzenia norm doszło jednak do ich zawieszenia. Oczywiście jest trudno ocenić, jak na sytuację wpłynie zmiana w przeciwnym kierunku, ponieważ nie znamy faktycznej jakości węgla, który do nas trafia. Jeśli jednak założymy, że dojdzie do 2-3-krotnego pogorszenia parametrów, to spodziewać możemy się od 4,5 tys. do 9 tys. dodatkowych zgonów. To jednak w pewnym sensie zgadywanie.

Węgiel brunatny i jego emisyjność

Druga rzecz, która również dotyczy paliwa, to wprowadzenie węgla brunatnego do sprzedaży dla indywidualnych odbiorców. Surowiec ten jest od lat stosowany głównie w energetyce, a więc spalany wysokotemperaturowo. Teraz wraca pod strzechy. Jakich możemy spodziewać się skutków?

I w tym przypadku prognoza nie jest łatwa i nie możemy się obejść bez pewnych założeń. Wiemy, jak wypada spalanie węgla brunatnego w kotle pozaklasowym w porównaniu z przeciętnej jakości węglem kamiennym, dostępnym w ubiegłym roku. Posiłkując się jednym z opracowań Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla (obecnie to Instytut Technologii Paliw i Energii – przyp. red.), możemy spodziewać się o 70 proc. większej emisji. To duża różnica.

Powiedzmy może, z czego to wynika. Dlaczego w przypadku węgla brunatnego emisje zanieczyszczeń będą większe i dlaczego do niedawna był on zakazany?

Przede wszystkim węgiel brunatny dostępny w Polsce ma bardzo niską kaloryczność. To oznacza, że musimy go spalać bardzo dużo, aby uzyskać to samo ciepło w domu. W porównaniu do węgla kamiennego, spalimy go około trzy razy więcej.

Druga rzecz to bardzo duża wilgotność. Przyjmuje się, że węgiel brunatny wykorzystywany do tej pory w energetyce w Polsce ma wilgotność na poziomie około 50 procent. Czyli w każdej tonie tego surowca pół tony stanowi woda. Co do zasady, będzie więc bardzo dymić, co porównać można do palenia ogniska z użyciem bardzo wilgotnego drewna.

Problematyczne są także inne parametry węgla brunatnego. Duża zawartość popiołu, duża zawartość związków lotnych. Ale te najpoważniejsze, to właśnie niska kaloryczność i wysoka wilgotność węgla brunatnego. Nie dość, że musimy go spalić więcej, to w dodatku powoduje więcej emisji zanieczyszczeń.

Węgiel brunatny w kopciuchach a zdrowie

Wróćmy w takim razie do tego, jak to wpłynie na nasze zdrowie.

Jeśli chodzi o węgiel brunatny, prognoza jest o tyle trudniejsza, że nie dotyczy w równym stopniu całego kraju, jak w przypadku węgla kamiennego. To, na ile często węgiel brunatny będzie wykorzystywany, a więc jak wpłynie na jakość powietrza, zależy chociażby od odległości od kopalni. Planujemy to bliżej zbadać i spodziewamy się pierwszych rezultatów za kilka miesięcy.

Możemy jednak oszacować skutki najczarniejszego scenariusza, w którym węgiel brunatny całkowicie zastępuje kamienny. W takim przypadku byłoby to dodatkowe 12-17 tys. przedwczesnych zgonów. To bardzo dużo, biorąc pod uwagę, że do tej pory w Polsce zanieczyszczeniom powietrza przypisywano około 45 tysięcy zgonów rocznie.

Tak źle oczywiście nie będzie. Można się jednak spodziewać istotniejszego wpływu w tych województwach, gdzie węgiel brunatny jest najłatwiej dostępny. Tam, gdzie są kopalnie, czyli w łódzkim czy dolnośląskim.

Małopolska uchwała antysmogowa

Trzymając się kwestii lokalnych, wspomniał Pan również o uchwałach antysmogowych. W przypadku woj. małopolskiego wejście w życie przepisów dotyczących kotłów pozaklasowych zostało przesunięte w praktyce o dwa sezony grzewcze. Jakie skutki to przyniesie?

W tym przypadku trzeba mówić przede wszystkim o utraconych szansach na poprawę jakości powietrza. I tym samym na zmniejszenie szkodliwości smogu. Wiedza w tym zakresie jest dosyć szczegółowa, ponieważ analizowano tę kwestię na potrzeby Programu Ochrony Powietrza w 2018 roku.

W analizach tych mieliśmy scenariusz, w którym z woj. małopolskiego znikają wszystkie kotły pozaklasowe, wszystkie tzw. kopciuchy. Wówczas liczba przedwczesnych zgonów rocznie zmniejszała się o blisko 1500. Od 2018 roku część kotłów oczywiście wymieniono, przez co liczba ta byłaby nieznacznie inna.

Jeśli dobrze rozumiem, mówimy o przedwczesnych zgonach, których moglibyśmy uniknąć, gdyby program był realizowany konsekwentnie i w terminie.

Tak, zgadza się. Co więcej, policzyliśmy w tej analizie także liczbę hospitalizacji związanych bezpośrednio ze smogiem. W tym przypadku możemy mówić o ok. 1100 osobach rocznie, które trafią do szpitala z tego powodu, że powietrze nie jest tak dobrej jakości, jak mogłoby być.

Jak szacuje się zgony i hospitalizacje związane ze smogiem?

Czy można dowiedzieć się nieco więcej “od kuchni” o analizach związanych z hospitalizacjami i zgonami? O tym, jak się takie liczby szacuje. Często pojawiają się głosy, że w przypadku chorób sercowo-naczyniowych czynników wpływających na zdrowie jest tak wiele, że samo wyeliminowanie smogu niewiele by dało. Bo ktoś jeszcze, na przykład, pali papierosy, ktoś ma nadwagę czy otyłość…

Mówiąc w dużym uproszczeniu, mamy dwa stopnie badań w tym zakresie. Pierwsze to takie, które zajmują się określeniem związku i przyczynowości skutków zdrowotnych w wyniku narażenia na zanieczyszczenia powietrza. To mogą być zgony, hospitalizacje czy na przykład ataki astmy. Takie analizy robi się z wykorzystaniem badań ankietowych, biorąc wszystkie wspomniane czynniki pod uwagę, jak choćby stan zdrowia czy palenie papierosów.

Ostateczny model je uwzględnia, w taki sposób, aby oddzielić wszystkie inne czynniki od zanieczyszczenia powietrza. Wszystkie je “odcinamy”, żeby pokazać to, jak samo zanieczyszczenie powietrza wpływa na ryzyko zawałów, zgonów lub innych zdarzeń, w przeliczeniu na każde 10 mikrogramów na metr sześcienny. Stoją za tym modele statystyczne, które pozwalają to wydzielić.

To oczywiście samo w sobie nie powie nam, ile mamy zgonów z powodu smogu. Mówi jedynie o wzroście ryzyka np. zgonu. Takie analizy obejmują okres wielu lat i kompleksowo uwzględniają cechy populacji. W przypadku zgonów trwają nawet 12 lat i opierają się na bardzo dużych próbach. W Stanach Zjednoczonych ostatnie takie badanie objęło około 250 milionów osób. Następnie, dzięki wykorzystaniu m.in. stężenia ważonego populacją  i dalszych analiz statystycznych, możliwe jest wykorzystanie wyników o wzroście ryzyka i oszacowaniu liczby zgonów, czy też na przykład hospitalizacji, związanych tylko i wyłącznie ze stanem jakości powietrza. Naukowcy robią to w najlepszy możliwy sposób, jaki jest możliwy.

„Trzeba bardziej dbać o zdrowie”

Nie mamy wpływu na to, jaki  będzie trwający już sezon grzewczy. Ani na pogodę. Co więc możemy zrobić, by chronić siebie i bliskich?

Tej zimy niestety będzie trzeba bardziej dbać o zdrowie. Chcąc chronić siebie i bliskich, musimy być bardziej czujni, jeśli chodzi o prognozy i aktualne wskazania jakości powietrza.

Wydawało się, że skończył się czas maseczek. Niestety ten rok będzie rokiem maseczek, ale tych antysmogowych. Miejmy też nadzieję, że miejsca przeznaczone dla dzieci, takie jak szkoły i przedszkola, będą zaopatrzone w oczyszczacze powietrza.

Poza tym pozostaje mieć nadzieję, że zima nie będzie bardzo surowa.

_

Zdjęcie: Lubos Chlubny / Shutterstock.com

Podziel się: