Palenie zbożem budzi emocje. Jedni przyklaskują paleniu owsem, szczególnie w czasach kryzysu energetycznego. Wśród drugich sam pomysł spalania żywności wzbudza oburzenie.
Czy kryzys energetyczny stał się pozwoleniem, a raczej wytłumaczeniem dla spalania zbóż? To pytanie wzbudza kontrowersje. Wysłuchaliśmy więc eksperta, a także głosów dwóch osób, zajmujących zupełnie przeciwne stanowiska w sprawie palenia zbożem.
Znikają meble, a na opał przeznacza się żywność
Tej zimy było przyzwolenie na palenie wszystkiego. Sam rząd pozwolił „palić wszystkim, poza oponami”. Wojna w Ukrainie, a co za tym idzie niebotycznie wysokie ceny paliw, problemy z dostępnością węgla, inflacja oraz śladowe wręcz ilości energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych (OZE) doprowadziły Polaków do kryzysu energetycznego.
Surowce zupełnie nienadające się na opał, stanowiące dla nas realne zagrożenie ze względu na swój wpływa na jakość powietrza (gdy trafią do pieca) już są spalane. Spod śmietników znikają pocięte meble, a z ławek drewniane siedziska. W obliczu trudnej sytuacji ludzie sięgają po rozmaite „źródła ogrzewania”. Do opinii publicznej trafił również fakt palenia przez Polaków zbożem. Czy to właściwe?
Czytaj także: Palenie meblami w piecu. Śmierdzący problem, który wraca co roku na jesień
Palenie zbożem a normy jakościowe
– Co prawda koni mamy mniej, ale to nie znaczy, że możemy używać owsa do palenia w piecach – zaczyna rozmowę ze SmogLabem Andrzej Gawłowski, ekspert gospodarki odpadami, Członek Rady Programowej Instytutu Gospodarki o Obiegu Zamkniętym, Członek Stowarzyszenia Biorecykling oraz ekspert E-Komitetu Fundacji EKON. – Po pierwsze nie każdy piec nadaje się do użycia takiego opału – dodaje.
Tłumaczy, że owsa nie wolno spalać w kotłach na ekogroszek, ponieważ grozi to ich uszkodzeniem. Jak wyjaśnia, każdy rodzaj biomasy zawiera substancje chemiczne, które podczas spalania wydzielają np. chlor, a ten może prowadzić do korozji chlorkowej. – Ponadto biomasa, z natury rzeczy, ma zwiększoną wilgotność. Związki siarki, będące wynikiem jej spalania, wchodząc w reakcję z wodą mogą wytworzyć kwasy. Tak więc kocioł powinien mieć odpowiednio zaprojektowane wyłożenie ceramiczne, tak aby nie doszło do zniszczenia pieca i przewodów kominowych – mówi Gawłowski.
Kolejną zauważoną przez eksperta kwestią jest rodzaj zboża i jego normy jakościowe.
– Po drugie nie każdy rodzaj owsa może być spalany w piecach. Zgodnie bowiem z rozporządzeniem ministra gospodarki, zmieniającym definicję biomasy, na cele energetyczne może być wykorzystane ziarno zbóż, które nie spełnia norm jakościowych.
Szacuje się, że takiego ziarna jest od 5 do 10 proc.
– O wszystkim decyduje oczywiście ekonomia. Wartość opałowa zboża (owsa, pszenicy, kukurydzy ) to 17-19 MJ/kg. A wartość opałowa węgla dobrej jakości wynosi 25-27 MJ/kg. Natomiast cena 1 tony zboża to 1300-1500 zł, a węgla w kończącym się sezonie grzewczym dochodziła do 3000 zł za tonę. Tak więc spalanie zbóż, z zastrzeżeniami wymienionymi wcześniej, może być opłacalne ekonomicznie.
Jak dodaje Gawłowski, zdecydowanie spóźnione działania interwencyjne na rynku paliw doprowadziły do strukturalnego braku węgla. Z kolei jakość tego sprowadzanego do Polski pozostawia wiele do życzenia.
Polak 1 vs Polak 2
Zapytaliśmy dwóch rozmawiających ze sobą dolnoślązaków o to, co sądzą na temat palenia zbożem.
– Znam osoby, które palą owsem. Jeśli będzie mi zimo, a nie będę miał opału, to sam będę palił zbożem. Jest kryzys, a prezes powiedział, że można palić wszystkim oprócz opon – powiedział pan Jakub z Dolnego Śląska.
– Ja wszystko rozumiem – inflacja, brak węgla. Ale palenie jedzeniem? Mimo wszystko nie mieści mi się to w głowie. To niemoralne – odpowiedział poprzednikowi oraz SmogLabowi pan Tomasz z Kamiennej Góry.
Podobne dyskusje, w których uwidoczniają się dwie skrajne opinie, toczą się w sieci.
Biogazownie jedynym słusznym, niespożywczym wyborem dla owsa
Specjalista branży odpadowej wyjaśnia, że dla owsa – oraz innej odpadowej biomasy – jedynym słusznym rozwiązaniem jest przeznaczenie go do biogazowni (bioelektrowni, biometonowni, a w dalszej perspektywie biowodorowni). Jego zdaniem wytworzona w takich instalacjach energia zdecydowanie poprawi bilans energetyczny kraju, nie powodując przy tym zanieczyszczenia środowiska.
– Co więcej, powstałe w wyniku fermentacji substraty to niezwykle cenny nawóz. Uzyskany w wyniku fermentacji metanowej biomasy poferment jest bardziej wartościowym nawozem rolniczym, niż czysty obornik czy gnojowica.
Ma też duże znaczenie dla wzbogacenia i polepszenia struktury gleby, a tym samym jej wydajności rolniczej oraz zdolności do absorpcji wody. – Powstawanie lokalnych biogazowni zmniejszy też zapotrzebowanie na paliwa kopalne. Ma to związek z ograniczeniem transportu surowców na długich trasach, oraz ograniczeniem zapotrzebowania na produkowane w energochłonnych technologiach nawozy sztuczne.
– Nie jest więc prawdą, że „można palić wszystkim poza oponami”. Nie chciałbym przy tym aby pod naporem bieżących problemów energetycznych, zgotowanych sobie zresztą na własne życzenie, zniknęła z pola widzenia dłuższa perspektywa. Wymaga to jednak zdecydowanych działań legislacyjnych w tym obszarze. Inaczej owsem znowu będziemy skarmiać konie.
–
Zdjęcie tytułowe: PV productions/Shutterstock