Stolica Francji wprowadziła limit prędkości do 30 km/h na większości ulic. W ten sposób chce zadbać o środowisko, zmniejszyć hałas, a także zachęcić mieszkańców do przesiadki do komunikacji miejskiej. Ograniczenie prędkości w Paryżu nie jest dla Francuzów nowością – na podobny krok zdecydowały się już m.in. Grenoble, Montpellier i Tuluza.
Koniec wakacji to w Paryżu także koniec szybkiej jazdy do miejskich drogach. Na większości ulic już pod koniec sierpnia ustawiono znaki informujące o ograniczeniu prędkości do 30 km/h. Teraz obowiązuje wszędzie z wyjątkiem głównych obwodnic i autostrad. Na obwodnicy nadal będzie można jechać z prędkością 70 km/h. Z kolei po Polach Elizejskich kierowcy mogą rozpędzić się do 50 km/h. Choć przy ruchu, jaki tam panuje, nie będzie to łatwe.
Właśnie o ten nadmierny ruch w stolicy chodzi. Władze miasta chcą, by więcej osób korzystało z transportu publicznego czy rowerów. Limit prędkości ma w tym pomóc.
„Przytłaczająca większość śmiertelnych wypadków jest spowodowana przez samochody, ciężarówki, a także motocykle i skutery, które jeżdżą zbyt szybko” – zwraca uwagę David Belliard z paryskiego ratusza. Dodaje również, że zmiana jest „ogromnym postępem”. To już kolejna decyzja wywołująca oburzenie wśród kierowców. Stoi za nią mer Paryża Anne Hidalgo, która wcześniej m.in. zamknęła bulwary nad Sekwaną dla ruchu samochodowego, zmniejszyła (i nadal zmniejsza) liczbę miejsc parkingowych, a także wytyczyła nowe ścieżki rowerowe.
Jak przekonują urzędnicy, dzięki limitom prędkości, poprawi się nie tylko bezpieczeństwo, ale także jakość powietrza. Cały ruch w mieście się upłynni. „Nie będzie potrzeby częstego hamowania” – wyjaśnia Belliard.
Niedawne badanie, które opublikował „Le Parisien” wykazało, że 61 procent paryżan popiera nowe limity. Z kolei 71 procent uważa, że ograniczenie prędkości w Paryżu poprawiłoby bezpieczeństwo najbardziej narażonych – dzieci i osób starszych. To nie oznacza jednak, że nie pojawiły się głosy krytyki.
Ograniczenie prędkości w Paryżu nie pomoże?
„Zmniejszenie dozwolonej prędkości z 50 do 30 km/h, podczas gdy średnia prędkość ruchu odnotowana w Paryżu wynosi 15 km/h, to kropla demagogii w oceanie ideologii” – pisze Pierre Liscia, radny regionu Île-de-France w dzienniku „Le Figaro”. Zwraca uwagę na to, że zanieczyszczenie powietrza można ograniczać m.in. odnawiając flotę pojazdów lub wprowadzając normy dla samochodów ciężarowych. Argumentuje również, że większość osób, które po Paryżu przemieszczają się samochodem, to mieszkańcy przedmieść. Mieszkańców samej stolicy to nie dotyczy, bo wielu z nich nawet nie posiada auta. „Mer Paryża może więc zintensyfikować swoją antysamochodową krucjatę bez obawy, że niezadowolenie kierowców znajdzie odzwierciedlenie w urnach wyborczych” – pisze Liscia.
Głosy krytyki płyną przede wszystkim od kierowców. Taksówkarze podnoszą, że w związku z ograniczeniem prędkości, w Paryżu wzrosną ceny za przejazd. Nawet o 15 proc.
David Belliard zaprzecza, że nowe przepisy są „antysamochodowe”. „To przede wszystkim środek bezpieczeństwa” – mówi.
Limity w całej Francji
Francuskie media podają, że podobne ograniczenia wprowadzono już w 200 miastach. Limity obowiązują m.in. w Montpellier i Grenoble.
W tym drugim mieście – a właściwie w całej metropolii – do 30 km/h trzeba zwalniać od 2016 roku. Jak podaje rządowa agencja Cerema, dzięki temu spadła liczba śmiertelnych wypadków, również tych z udziałem pieszych i rowerzystów. Miasto zwolniło, zmniejszyła się liczba pojazdów na ulicach, a coraz więcej przepytanych kierowców przyznaje, że przestrzega narzuconych limitów.
Zdjęcie: S.Borisov/Shutterstock