W połowie stycznia na mapach platform monitorujących stężenia pyłów zawieszonych staliśmy się fioletowo-czerwoną plamą, wyróżniającą się na tle innych państw Unii Europejskiej. Problem „kopciuchów”, znika w żółwim tempie, a stężenia pyłów PM2,5 i PM10 wciąż są bardzo wysokie.
Problem z jakością powietrza odczuwały mniejsze i większe miejscowości, gdzie urządzenia pomiarowe pokazały w poniedziałek (18.01) trzycyfrowe wartości. Jak wynika z map Airly, w południe w Żywcu stężenie drobnych pyłów PM2,5 wyniosło 174 µg/m³ (ok. 700 proc. normy dobowej, która wynosi 25 µg/m³. To jedyny punkt odniesienia, bo nie ustalono normy godzinowej). Niską jakość powietrza odnotowaliśmy także w Małopolsce, na Dolnym i Górnym Śląsku oraz na Mazowszu. Większość kraju na mapach Airly była zaznaczona na czerwono lub fioletowo, co oznacza wysokie stężenia pyłów.
Czytaj także: Łódź i Wałbrzych w smogu. By zniknął, trzeba pozbyć się pieców z kamienic
Jeszcze wyższe wskazania dały pomiary Polskiego Alarmu Smogowego. W niewielkiej małopolskiej wsi Toporzysko odnotowano ok. 500 µg/m³ stężenia pyłu PM10, co oznacza 1000 proc. względem normy dobowej.
Również dane wojewódzkich inspektoratów ochrony środowiska potwierdzają katastrofalną jakość powietrza w połowie stycznia. W Zabierzowie pod Krakowem średnia dobowa pyłów zawieszonych PM10 wyniosła 105 µg/m³, czyli ponad dwukrotnie więcej niż dopuszczalna norma, czyli 50 µg/m³. W Rybniku stacja WIOŚ pokazała średnią dobową na poziomie 116 µg/m³. W Wałbrzychu na Dolnym Śląsku średnia dobowa była niższa – 84 µg/m³, ale w najgorszym momencie stężenie PM10 wyniosło aż 335 µg/m³.
Smog nadal groźny
Wysokie poziomy zanieczyszczeń przypominały sytuację ze stycznia sprzed czterech lat, kiedy smog spowił Polskę na kilka tygodni. Problem odnotowały wtedy media nawet za granicą. W styczniu 2017 roku zmarło o 23,5 proc. więcej osób niż w analogicznym okresie rok wcześniej. Badając nieoczekiwany wzrost zgonów tamtej zimy, Narodowy Fundusz Zdrowia uznał, że jedną z głównych przyczyn mogło być „skokowe pogorszenie jakości powietrza”.
Choć według unijnych danych jakość powietrza powoli się poprawia, to nasze powietrze wciąż należy do najbardziej zanieczyszczonych w UE. Roczna średnia ważona dla pyłu PM2,5 spadła z 24,1 µg/m³ w roku 2017 do 19,3 µg/m³ w 2019. W przypadku większych cząstek pyłu PM10 odnotowano spadek z 32,5 do 27 µg/m³. Z raportu IQAir na temat zanieczyszczeń PM2,5 wynika natomiast, że w 2019 roku 29 ze 100 najbardziej zanieczyszczonych miast Europy znajdowało się w Polsce. A problem smogu dotyczy nie tylko terenów miejskich, o czym świadczy m.in. wspomniany rekord z Toporzyska.
Skazani na warunki pogodowe
Aktywiści antysmogowi zwracają uwagę, że bez wymiany przestarzałych urządzeń grzewczych nie uda się zwalczyć smogu. – Jesteśmy skazani na pogodę. Jeżeli jest ona korzystna, jak w tym roku jesienią i wczesną zimą, to smogu praktycznie nie ma. Wystarczy jednak, że pojawią się dwa dni z niską temperaturą oraz, co jest bardziej istotne, bez wiatru, to wysokie stężenia wracają. Widać więc, że warunki pogodowe są tym „pokrętłem”, które steruje smogiem w Polsce – mówi Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego.
Rzecznik PAS podkreśla jednak, że domy ogrzewamy także przy nieco wyższych temperaturach, dlatego nie powinniśmy całej odpowiedzialności zrzucać na mrozy. Smog, choć nie zawsze tak ekstremalny jak w ostatnim czasie, towarzyszy nam więc w całym sezonie grzewczym.
Przypomnijmy: szacuje się, że niska emisja (związana głównie z ogrzewaniem gospodarstw domowych) odpowiada w Polsce za ok 50 proc. narażenia na pyły zawieszone PM10, a także za ok. 85 proc. narażenia na rakotwórczy benzo(a)piren.
Mrozy wracają, czy wróci smog?
Czy wkrótce czeka nas „powtórka z rozrywki”, gdy tylko zmienią się warunki pogodowe? Niewykluczone. W miniony poniedziałek (25.01), gdy po kilku cieplejszych dniach temperatury wróciły do okolic 1–5°C, w wielu miejscach kraju wzrosły stężenia pyłów zawieszonych. Na przykład w Tarnowie w okolicach południa monitoring Airly pokazał ponad 100 µg/m³ w przypadku pyłu PM10 (200 proc. względem normy dobowej) i 65 µg/m³ dla pyłu PM2,5 (250 proc. normy). Według danych platformy IQAir zbierającej pomiary z ponad 90 miast świata, wśród tych najbardziej zanieczyszczonych znajdowały się wówczas Warszawa (13. miejsce) i Kraków (15.).
Czytaj także: Naukowa analiza potwierdza: uchwała antysmogowa dla Krakowa przynosi efekty
Możliwe jednak, że w najbliższych dniach stężenia pyłów nie będą tak wysokie jak w ubiegłym tygodniu. Prognozy IMGW mówią co prawda o spadku temperatur, jednak towarzyszyć im będzie porywisty wiatr, powodujący zawieje i zamiecie śnieżne.
Czyste powietrze: wymieniono 70 tys. z 3 mln „kopciuchów”
W styczniu przypadała także inna rocznica związana z problemem zanieczyszczeń powietrza. Cztery lata temu pojawiły się pierwsze zapowiedzi ze strony rządu o rozpoczęciu działań zmierzających do poprawy jakości powietrza w kraju.
Jednym z efektów tych obietnic było zainicjowanie programu „Czyste powietrze”, który ruszył we wrześniu 2018 roku. Jego celem jest wsparcie inwestycji związanych z wymianą przestarzałych źródeł ciepła, zwanych „kopciuchami”, których w Polsce mamy co najmniej 3 miliony. Zgodnie z założeniami mają one zniknąć w ciągu dekady, na co rząd zapowiadał 103 mld zł. Jak wylicza Polski Alarm Smogowy, po ponad dwóch latach działania programu udało się wymienić ich nieco ponad 70 tysięcy, a wszystkie złożone wnioski dotyczą 200 tysięcy gospodarstw domowych. Zakończone i procedowane inwestycje dotyczą więc niespełna 6,7 proc. z 3 milionów „kopciuchów”. Wydano 3,6 mld zł, czyli ok. 3,5 proc. zapowiadanych kosztów.
_
Tekst powstał na potrzeby kampanii “Polska bez Smogu” realizowanej we współpracy Polskiego Alarmu Smogowego, SmogLabu i “Rzeczpospolitej”. Artykuły tworzone w ramach akcji będzie można czytać w środy w drukowanym i internetowym wydaniu “Rzeczpospolitej” oraz w SmogLabie.
Zdjęcie: Shutterstock/Maciej Bledowski