Polska nadal przeżywa zalew starych aut z zagranicy. Prawie połowa z nich to diesle. Według ekspertów władze powinny zareagować na tę sytuację. W przeciwnym razie w Polsce zaczną dominować „jeżdżące kopciuchy”. Pomoże dodatkowy podatek od diesla?
Na polskie drogi i ulice wciąż wyjeżdżają setki tysięcy sprowadzonych diesli rocznie. Polski rynek chłonie sprowadzone z zachodu maszyny, których pozbyć chcą się mieszkańcy bogatszych krajów. O tych liczbach piszą autorzy raportu dotyczącego wpływu tej sytuacji na zdrowie publiczne z Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych. Jej członkowie z nadzieją czekają między innymi na wprowadzanie Stref Czystego Transportu (SCT), gdzie wjazdu nie będą miały najstarsze i najbardziej zanieczyszczające samochody. Przed decyzją w tej sprawie stoi między innymi Kraków, zobowiązany do wyznaczenia SCT głosami wojewódzkich radnych. Na tym nie może się jednak skończyć – przekonują przedstawiciele Fundacji, proponując między innymi dodatkowy „podatek od diesla” dla osób sprowadzających takie auta z zachodu. Między innymi o tej propozycji opowiedział nam Hubert Różyk z FPPE.
Zero emisji poza zasięgiem?
Czysty transport to w Polsce czysta fikcja?
Rzeczywistość jest dzisiaj w kontrze do tego, co mówią politycy – że idziemy w stronę zeroemisyjnego transportu, stawiamy na ekologię. Mimo że zobowiązaliśmy się na unijnym forum do osiągnięcia neutralności klimatycznej, strategiczne dokumenty rządowe nie doczekały się aktualizacji, podobnie jest z polityką transportową. Tymczasem zaczyna kolejny rok, kiedy diesle płyną do nas szeroką falą. Coraz trudniej będzie nadrobić te zaległości, zeroemisyjności w transporcie nie da się osiągnąć szybko – to wysiłek na lata. Diesle to jeden z elementów tego obrazka, dotkliwie zanieczyszczający.
Nie jest ich jednak coraz mniej? Wydaje mi się, że coraz częściej widzę na drogach na przykład hybrydy.
Popatrzmy na dane dla całej Polski – tu nadal diesle stanowią duży odsetek pojazdów, 30 proc. samochodów osobowych na polskich drogach ma ten napęd, Według danych z 2019 pojazdy z silnikiem diesla stanowią 37 proc. ogółu wszystkich na polskich drogach. Bez zmiany polityki transportowej i podatkowej państwa w kolejnych latach z zachodu będą do nas napływać kolejne setki tysięcy starych diesli. Tam nowych aut na olej napędowy sprzedaje się coraz mniej, właściciele pozbywają się starszych samochodów. Niektóre koncerny, jak Renault, już zapowiedziały koniec ich produkcji. Wiek diesli będzie więc rósł.
Nadchodzi Euro7
Ile to teraz jest?
W zeszłym roku to było ponad 11 lat – tyle wynosiła średnia wieku dla sprowadzanych aut. W Fundacji boimy się scenariusza, w którym zostaniemy „szrotem” Europy. Wierzę, że sytuacja ze starymi, zanieczyszczającymi kotłami na węgiel będzie się poprawiać, ale mogą pojawić się nowe, jeżdżące kopciuchy. Niewiele się zmieni, może tylko benzo(a)piren z kominów zastąpią tlenki azotu z rur wydechowych. Koszty zdrowotne, społeczne i gospodarcze będą ogromne. Niestety wiele wskazuje na realizację scenariusza ostatniego bastiony samochodów spalinowych w Unii właśnie w Polsce.
Dlatego warto też, by polski rząd miał ambitne stanowisko w sprawie nowej normy emisji Euro 7, której wprowadzenie jest dyskutowane właśnie na szczeblu unijnym. Do 2035 roku wyprodukowanych będzie około 100 mln nowych samochodów. Jeśli dużo się nie zmieni, to te diesle, które będą produkowane jeszcze przez około dekadę przyjadą do nas i zostaną z nami na kolejne lata.
Pomogą strefy czystego transportu?
Na szczęście miasta są bliskie, by wprowadzać ograniczenia dla takich aut – zwłaszcza tych najstarszych i dotkliwie zanieczyszczających. Już usunięcie tej stosunkowo małej grupy z ruchu ulicznego będzie skutkowało zauważalną zmianą jakości powietrza. SCT to jednak tylko jedno z wielu instrumentów, którymi powinniśmy posługiwać się przy ograniczaniu liczby diesli na drogach. Równie ważne są działania zniechęcające do zakupu tego typu aut.
Podatek od diesla?
Czy to oznacza dodatkowy podatek od diesla?
Polityka podatkowa jest ważna, bo teraz wszyscy ponosimy solidarnie koszty zwiększonej emisji zanieczyszczeń. One powinny w większym stopniu spaść na posiadaczy diesli. Opłata ponoszona przez osobę sprowadzająca taki samochód do Polski powinna być docelowo wyższa. Pomogłoby też doszczelnienie systemu kontroli technicznej. To skandal, że w Polsce można wyciąć filtr cząstek stałych (DPF), przejść badanie techniczne i bez problemu jeździć. W internecie można nawet znaleźć reklamy warsztatów usuwających filtry.
Czytaj również: Strefa Czystego Transportu w Krakowie za mniej niż rok. Stare diesle poza centrum?
Nowe zasady kontroli diesli powinny znacząco zmniejszyć skalę wycinania DPF-ów. Trzeba też zadbać o edukację, bo Polacy lubią diesla. Przez lata mówiono im, że są lepsze od samochodów benzynowych. Po dieselgate i ujawnianiu przypadków fałszowania danych o emisji przez producentów wiemy już, że to kłamstwo. Przeciętny samochód z silnikiem diesla emituje 10 razy więcej tlenków azotu od benzynowego odpowiednika. Diesle bardzo szkodzą naszemu zdrowiu. Ludzie jednak tego nie wiedzą. Dlatego musimy o tym opowiadać, przekonywać i uświadamiać.
Z drugiej strony trudno się dziwić – diesle są tanie, często łatwe w naprawie, przez jakiś czas mówiło się, że emitują mniej dwutlenku węgla, bo w końcu mniej palą.
Dobry interes robią tylko sprzedający te samochody właściciele na zachodzie Unii. Trzeba mówić ludziom jasno, że za jakiś czas nie wjadą już do centrów miast takimi samochodami. Za kilka lat będą musieli zainwestować w inny środek transportu. Co zrobią wtedy z dieslami? Ile na tym stracą? Czy będą mogli je komuś odsprzedać, np. poza Unię? Tego nie mówią dzisiaj pośrednicy. A powinni. Ważna jest też skala, to jest w Polsce masowy problem. W zeszłym roku sprowadzono 900 tysięcy używanych aut, w tym ponad 420 tysięcy diesli. Prawie połowa.
Polacy kochają diesla
W dyskusjach często padają argumenty, że to demonizowanie – nowe silniki diesla trzymają się dużo bardziej restrykcyjnych norm, emitują też coraz mniej CO2.
Jeśli chodzi o emisje CO2, to mamy do czynienia ze „smogiem informacyjnym”, żeby nie nazwać tego manipulacją. W porównaniach pojawiają się małe silniki, tymczasem do Polski sprowadzamy ochoczo duże samochody z dużymi silnikami. Dzisiaj statystycznie to diesle emitują najwięcej CO2 wśród nowych samochodów. Dzieje się tak w związku z tym, że pokochaliśmy duże i paliwożerne SUV-y, które podbiły nawet ulice miast.
Dużo mówi o nowych dieslach, które spełniają najnowsze normy emisji. Problem polega na tym, że my nimi nie jeździmy. Średni wiek samochodu to 14 lat – odpowiada to normie Euro 4 dla Diesla. Super się mówi o tych nowych silnikach, tylko że ich w Polsce nie ma za wiele.
Co by Pan powiedział osobom, które mimo wszystko jeżdżą dieslami? To jest jednak często racjonalny wybór – ktoś potrzebuje na przykład dojazdu do pracy, bo zlikwidowali połączenie autobusowe. Taka osoba raczej nie wybierze nowego auta, ale diesla. Niekoniecznie musi być to SUV. Częściej pewnie zdecyduje się na taniego w naprawie, dobrego na codzienne trasy starego Passata. Dla nich dodatkowy podatek od diesla może być nie do przyjęcia.
Wykluczenie transportowe to rzecz jasna również bardzo duży problem. Jesteśmy daleko od agresywnych, jednoznacznych deklaracji, że trzeba wszystkie diesle od razu usuwać z ulic. Warto jednak mówić na przykład o konsekwencjach zdrowotnych takiego wyboru. Jazda takim samochodem odbija się na zdrowiu publicznym, ale i bliskich posiadacza lub posiadaczki diesla. Warto też mówić o tym, że diesel jako nowy samochód to wybór krótkowzroczny – przywołany stary diesel za kilka lat nie będzie już mógł służyć przy dojeżdżaniu do pracy. To ważne tym bardziej, że jest alternatywa. Nie trzeba od razu kupować samochodu elektrycznego – chociaż byłaby to idealna sytuacja – można na początek przesiąść się do dużo mniej szkodliwego samochodu benzynowego.
Diesel jak azbest?
To daleka analogia, ale to jak z azbestem na dachach. Kiedyś było go bardzo dużo. Nastąpiła zmiana społeczna, były programy wsparcia, edukacja, ludzie już wiedzą, że ten materiał jest zły. Potrzebujemy podobnej akcji w sprawie diesli i filtrów DPF w już jeżdżących samochodach.
Z azbestem się udało, jest pan optymistą również w sprawie diesla?
Zmiana musi nastąpić w tym przypadku dużo szybciej – nie mamy czasu biorąc pod uwagę fatalny stan powietrza w Polsce i postępująca katastrofę klimatyczną. Nadszedł czas na działania. Nasz nowy raport o dieslach pokazuje m. in. brak refleksji po stronie państwa. Kolejne rządy nie zauważają zmiany społecznej, postępu wiedzy naukowej w zakresie rozpoznania skutków ekspozycji na zanieczyszczenie powietrza. Władza jest więc w tym przypadku wielkim nieobecnym. Udaje, że nie ma problemu i czerpie zyski z akcyzy. To jednak strategia, która się na nas wszystkich zemści. Za diesle na drogach za kilka lat zapłacimy podwójnie.
Źródło zdjęcia; Ronni Olsson / Shutterstock