Do doniesień o obserwacjach wilków i ich atakach należy podchodzić ostrożnie. Zachowania tych zwierząt mogą być przez laików mylnie interpretowane. A w dodatku w Polsce utrzymywane są rasy psów łudząco do wilków podobne – zwraca uwagę badacz wilków dr hab. Robert Mysłajek.
PAP: Czy rzeczywiście wilków jest w Polsce coraz więcej, czy po prostu więcej jest doniesień w mediach o spotkaniach z nimi?
Dr hab. Robert Mysłajek: Wilki występują obecnie w całym kraju. Zamieszkują nie tylko zwarte kompleksy leśne, ale także mniejsze lasy poprzeplatane terenami rolniczymi, np. uprawami kukurydzy, dającymi zwierzętom sezonowo dobrą osłonę. Na dużą liczbę doniesień medialnych o wilkach wpływa jednak głównie dostępność urządzeń rejestrujących, np. monitoring kamerami i fotopułapkami, a także możliwość wykonania zdjęć i filmów przez każdą osobę posiadającą telefon. Materiały te są błyskawicznie publikowane w mediach społecznościowych, skąd dostają się do lokalnych mediów i dalej do mediów krajowych. Mamy też do czynienia ze zjawiskiem „dziennikarstwa stadnego”, gdzie każdy temat jest raportowany przez wszystkie media, bez jakiejkolwiek weryfikacji informacji źródłowej. W konsekwencji na skutek medialnego szumu nawet pojedyncze doniesienie o obserwacji wilka podnosi do problemu wielkoskalowego.
PAP: Jak pana zdaniem powinniśmy się odnosić do takich doniesień medialnych?
R.M.: Najważniejsza jest weryfikacja faktów u źródła. Świetnym przykładem są pojawiające się ostatnio masowo w Internecie filmiki z kamer monitoringu, rejestrujące ataki wilków na psy. Filmy te są rozsyłane jako pochodzące z Polski. W tym roku weryfikowaliśmy pięć takich filmów i wszystkie okazały się być kopiami materiałów publikowanych przez kanały rosyjskich telewizji – tyle że skadrowanymi w taki sposób, by nie było widać rosyjskich napisów i słychać rosyjskiego komentarza. Wystarczyło jednak, by w internetowych wyszukiwarkach wpisać cyrylicą odpowiednie słowa kluczowe i oryginalny materiał można było znaleźć w ciągu kilku minut.
Czytaj także: Borny przeszedł setki kilometrów, przepłynął rzekę. Zatrzymała go ruchliwa droga
Podobnie winniśmy podchodzić do rewelacji mówiących o atakach wilków na ludzi. Interpretacja zachowań wilków podana przez laików musi być weryfikowana przez eksperta, a medialne relacje nie mogą się opierać tylko na czyichś odczuciach. To są zawsze subiektywne opinie. Dla jednych osób obserwacja wilka ze 100 m będzie już sytuacją niebezpieczną, a dla innych nie. Pomocne kryteria w ocenie potencjalnego zagrożenia opracowała grupa ekspertów Large Carnivore Initiative for Europe działająca w ramach IUCN (Światowej Unii Ochrony Przyrody) – (więcej tutaj).
PAP: Jak pan skomentuje sprawę z okolic Brzozowa, gdzie do pilarzy – według ich relacji – w miejscu, w którym pracowali, podeszły na niedużą odległość dwa wilki?
R.M.: To dobry przykład pochopnych interpretacji zachowania wilków. W opinii pilarzy zachowanie wilków było agresywne, ale z ich relacji wynikało też, że nie doszło do bezpośredniego ataku. Ich wypowiedzi podchwyciły lokalne media, które relację pilarzy przedstawiły jako twardy dowód na agresję i atak na ludzi. Sprawę błyskawicznie, w podobnym tonie, zaczęły prezentować media krajowe, co zapewne wpłynęło na szybkie podjęcie decyzji o odstrzale. Zabite wilki okazały się być dziesięciomiesięcznymi samicami, o stosunkowo niskiej jak na ten wiek masie ciała. Trudno oczekiwać od pilarzy wiedzy, jak odróżnić podrośnięte szczenię od dorosłego wilka, a zachowania agresywne – od strachu, u wilków wygląda to podobnie. Sekcja wykazała, że jedna z młodocianych samic w przewodzie pokarmowym miała obierki i marchew, co wskazuje na poszukiwanie przez nie pokarmu na nęciskach lub wysypiskach odpadków gospodarskich. Takie młode wilki powinny być w tym czasie pod opieką dorosłych osobników rodzicielskich; to para rodzicielska dostarcza im w tym wieku pokarm, bo same jeszcze nie polują. Należy zatem wyjaśnić, dlaczego te młode wilki od dłuższego czasu były bez opieki, co spowodowało żerowanie na padlinie i poszukiwanie pokarmu w obrębie zabudowań. Najbardziej prawdopodobne wydaje się, że para rodzicielska została nielegalnie zabita.
PAP: Czy wilki stanowią zagrożenie dla człowieka? W jakich warunkach mogą być niebezpieczne?
R.M.: Wilki w środowisku naturalnym traktują ludzi z dużą ostrożnością i unikają bezpośrednich kontaktów. Kłopoty sprawiają najczęściej osobniki młodociane, chore, zranione lub zhabituowane (przyzwyczajone do ludzkiej obecności – przyp. PAP). Co roku zdarzają się przypadki zabierania szczeniąt wilków z lasu i prób ich nielegalnego utrzymywania. Podrośnięte szczenięta sprawiają jednak dużo problemów i nierzadko są przez nielegalnie trzymających ich ludzi uwalniane z powrotem do środowiska naturalnego. Takie wilki są jednak socjalnymi kalekami, niepotrafiącymi nawiązać naturalnych relacji z przedstawicielami własnego gatunku. Trzymają się blisko ludzi i mogą generować sytuacje konfliktowe. Bardzo ważne jest więc uświadamianie ludziom, jak należy się zachowywać w stosunku do dużych drapieżników – dbać o utylizację odpadków mięsnych i padłych zwierząt z gospodarstw hodowlanych, unikać pozostawiania odpadków spożywczych w lasach. I zdecydowanie ścigać oraz karać ludzi, zabierających szczenięta z lasów.
PAP: Przewodniczący PZŁ – Łowczy Krajowy Paweł Lisiak wyraża potrzebę rozpatrzenia koncepcji kontrolowanego zabijania wilków. Ocenia on, że kontrolę liczebności wilków mogą sprawować wyłącznie myśliwi i tylko przez ściśle kontrolowany odstrzał. Wychodzi z założenia, że konieczne jest odtworzenie u wilków „pożytecznego dla obu stron lęku przed człowiekiem”. Czy to możliwe?
R.M.: To stwierdzenie wiele mówi o tym, jak myśliwi chcieliby kształtować relacje ludzi z dzikimi zwierzętami. W ich mniemaniu mają się one opierać na „lęku przed człowiekiem”. W mojej opinii relacje z dzikimi zwierzętami winniśmy opierać na wiedzy i wdrażaniu pragmatycznych i skutecznych rozwiązań, a nie na oczekiwaniu, czy też wymuszaniu u zwierząt „lęku”. Wilki to zwierzęta socjalne, o złożonych relacjach pomiędzy osobnikami w obrębie grup rodzinnych. Ich ostrożność w kontaktach z ludźmi nie bierze się z jakiegoś wrodzonego lęku przed człowiekiem, lecz z osobniczego doświadczenia. Z natury rzeczy szczenięta i osobniki młodociane są mniej doświadczone, a co za tym idzie – ostrożne, a osobniki dorosłe są bardziej doświadczone i mniej ufne w stosunku do ludzi. Zastrzelony wilk żadnego doświadczenia już nie uzyska, ani tym bardziej dalej go nie przekaże. Najlepszym przykładem braku przełożenia intensywnych odstrzałów na wytworzenie strachu przed człowiekiem jest lis, który jest gatunkiem łownym, a jednocześnie pojawia się wszędzie, jest aktywny także za dnia i nie wykazuje szczególnego strachu przed ludźmi. To samo dotyczy saren, dzików i innych zwierząt łownych, które możemy codziennie obserwować, także na terenach zurbanizowanych.
PAP: Czy liczba konfliktów na linii wilk-człowiek wzrasta?
R.M.: Należy pamiętać, że w tego typu „konfliktach” stroną poszkodowaną mogą być zarówno ludzie, jak i wilki. Ludzie mogą ponosić np. straty w zwierzętach hodowlanych, natomiast wilki giną z rąk kłusowników, czy też stają się ofiarami kolizji z pojazdami. O ile jednak nie obserwujemy gwałtownego wzrostu szkód wśród zwierząt hodowlanych wyrządzanych przez wilki, to same wilki coraz częściej padają ofiarami wypadków samochodowych i giną nielegalnie zastrzelone lub złapane we wnyki.
PAP: A ile z doniesień o dostrzeżeniu wilka w mieście jest prawdziwych? Czy ludzie mogą pomylić go z innym zwierzęciem?
R.M.: Zdarzają się przypadki zabłąkania się dzikich zwierząt, w tym i wilków, na tereny zabudowane. Niemniej jednak do doniesień o obserwacjach wilków należy podchodzić ostrożnie, dlatego, że w Polsce utrzymywane są rasy psów łudząco do wilków podobne, np. wilczaki czechosłowackie. Każde tego typu doniesienie powinien więc weryfikować ekspert, najlepiej na podstawie zdjęć i filmów.
PAP: Ile jest faktycznie wilków w Polsce?
R.M.: W Polsce za monitoring gatunków chronionych zgodnie z Ustawą o ochronie przyrody odpowiada Główny Inspektorat Ochrony Środowiska. Na ustalenie liczebności i rozmieszczenia wilka wydano ok. 3 mln zł. Wyniki raportu dostępne są tu. Dane podawane przez GIOŚ wykazują liczebność ok. 2 tys. osobników.
Dr. hab. Robert Mysłajek z Zakładu Ekologii Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego i Stowarzyszenia dla Natury „Wilk” jest specjalistą w dziedzinie ekologii i ochrony ssaków.
PAP – Nauka w Polsce, Ludwika Tomala
lt/ zan/
_
Źródło: https://naukawpolsce.pap.pl/
Zdjęcie: Shutterstock/Szymon Bartosz