Od pięciuset do ponad ośmiuset złotych rocznie. Tyle mogą wynieść podwyżki cen prądu, jeśli Polska zdecyduje się ociągać z odejściem od węgla. Taki scenariusz przedstawia zajmująca się energetyką Fundacja Instrat. Rządowa pomoc dla osób najbardziej dotkniętymi wysokimi cenami nie będzie według ekspertów skuteczna na dłuższą metę. Lekarstwem ma być szybkie postawienie na nieemisyjne alternatywy dla węgla.
Podwyżki czekają nas już w przyszłym roku. Gospodarstwa domowe w ciągu roku zapłacą za prąd o 264 złote więcej. Według raportu „Brakujący element układanki” to już nieuniknione. Tylko od polityki rządu i spółek energetycznych zależy, jak duży wzrost cen dotknie nas w kolejnych latach.
„Pewien wzrost cen energii elektrycznej jest nieunikniony, ale nie musi być monstrualny. Gospodarstwa domowe mogą zaoszczędzić 500-780 zł rocznie w latach 2030-2040, jeśli rządzący posłuchają ekspertów i odblokują odnawialne źródła energii” – komentuje współautor raportu, Paweł Czyżak.
Rządowe plany to za mało
Analitycy Instratu oceniają, że podwyżki cen prądu czekają nas nawet, jeśli Polska dotrzyma swoich zobowiązań z Polityki Energetycznej Państwa do 2040 roku. To najważniejszy rządowy dokument dotyczący planu transformacji systemu energetycznego. W jego myśl Polska odejdzie od węgla, ale nie całkowicie. Jeszcze w 2030 z węgla ma powstawać prawie 56 procent całej energii w naszym kraju.
Czytaj także: OZE biją rekord wzrostu mimo pandemii i problemów gospodarczych
W raporcie czytamy, że przy utrzymaniu obecnych planów wobec sektora energetycznego podwyżki cen prądu do końca dekady mogą wynieść do 819 złotych rocznie. Potem ceny prądu mogą nieco spaść. W 2040 roku możemy płacić za energię o 783 złote więcej, niż dziś. W scenariuszu Instratu ceny mogą wzrosnąć o odpowiednio 317 i 223 złote w stosunku do roku 2021.
Podwyżki cen prądu: ratunkiem „zielony miks”
„Dalsze uzależnianie gospodarki od paliw kopalnych spowoduje, że obecna drożyzna będzie narastać. Jedynym sposobem na jej uniknięcie jest więc szybka zmiana struktury miksu energetycznego na bardziej zielony” – twierdzi Czyżak.
Bardziej zielony, czyli jaki? Według autorów raportu możliwe jest zwiększenie udziału odnawialnych źródeł w miksie energetycznym do nawet 70 proc. Taki poziom możemy osiągnąć do 2030 roku. Ważne jest jednak stworzenie dobrego otoczenia prawnego dla inwestycji. Chodzi między innymi o odblokowanie farm wiatrowych na lądzie, dziś blokowanych przez tzw. ustawę 10 H. W takiej sytuacji węgiel stanie się paliwem pomocniczym, stanowiącym 12 proc. miksu. Podążanie taką ścieżką uchroni nas przed wysokimi cenami uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Już dziś przekraczają one 70 euro za tonę i mocno wpływają na ceny energii.
Są jednak dodatkowe warunki – rząd musi zwiększyć środki na energetykę i dobrze nimi gospodarować. Będzie to słono kosztować. Inwestycje w sieci dystrybucyjne do 2040 roku powinny pochłonąć 238 zamiast obiecanych przez spółki 180 mld złotych. Ponadto państwo powinno przeznaczyć kolejnych 10 mld zł na sieci przesyłowe.
Awaryjna sieć, w przyszłości ryzyko „blackoutów”
Pozwoli to wymienić wysłużone i awaryjne inie energetyczne, a więc jednocześnie zredukować koszty ich utrzymania. W końcu „aż 76 proc. linii wysokich i średnich napięć ma ponad 25 lat, a od 37 do 42 proc. nawet ponad 40 lat”- czytamy w raporcie „Sieć do zmiany” opublikowanym przez think-tank Polityka Insight. Nakłady te mają zbilansować niskie ceny energii z OZE, dlatego według autorów raportu inwestycje nie odbiją się na domowych budżetach.
Czytaj także: Odejdziemy od węgla w latach 40-tych? Polska podpisała deklarację na COP26
Podwyżki cen prądu to jednak nie jedyne wyzwanie, przed którym może w przyszłości stanąć polska energetyka. Utrzymanie obecnej polityki państwa grozi masowymi wyłączeniami prądu, czyli tak zwanymi „blackoutami”. Zdanie analityków będzie do nich dochodzić, jeśli do OZE i wyłączanego z miksu węgla nie dołożymy mocy bilansujących. Chodzi o stosowany przejściowo gaz i atom.
„Jakiekolwiek opóźnienia w budowie elektrowni jądrowej i realizacji inwestycji gazowych doprowadzą do niedoborów mocy” – ocenia współautorka dokumentu, Adrianna Wrona.
Źródło zdjęcia: fokke baarseen / Shutterstock