715 osobników, w tym 70 młodych urodzonych w 2020 roku doliczono się w czasie zimowej inwentaryzacji żubrów żyjących na wolności w polskiej części Puszczy Białowieskiej. Park narodowy zaznacza, że to dane na podstawie przeprowadzonych obserwacji.
Doroczne liczenie żubrów w Puszczy Białowieskiej jest przeprowadzane zawsze zimą. Pracownicy parku narodowego, leśnicy i naukowcy wykorzystują wtedy fakt – przy założeniu, że jest mróz i śnieg – że zwierzęta zbierają się w większe grupy w miejscach dokarmiania i przez dłuższy czas nie oddalają się stamtąd, a pojedyncze sztuki można wtedy wytropić po śladach na śniegu.
Od kilku lat w miesiącach zimowych takich warunków atmosferycznych nie było. Dwa lata temu pełnej inwentaryzacji, która ma służyć nie tylko policzeniu populacji, ale też poznaniu jej kondycji i struktury, nie udało się przeprowadzić. Liczenie przeprowadzono wtedy na przełomie stycznia i lutego 2019, zaobserwowano 517 żubrów, w tym 66 cieląt.
Czytaj także: Pod Poznaniem powstał azyl dla żubrów. Przyjechali już pierwsi podopieczni
Podczas ubiegłorocznej inwentaryzacji doliczono się aż 770 osobników, w tym 70 młodych – park zaznaczał, że to dane szacunkowe, ale uznał je za wiarygodne.
Podczas tegorocznej zimowej inwentaryzacji zaobserwowano łącznie 715 żubrów, w tym 70 cieląt. Obserwacje żubrów przeprowadzono – jak zwykle – nie tylko w Białowieskim Parku Narodowym, ale także w nadleśnictwach wokół parku: Białowieża, Bielsk, Browsk, Hajnówka, Nurzec i Rudka.
Odnotowano osiemnaście tzw. upadków (czyli przypadków naturalnej śmierci lub po atakach drapieżników), dziesięć osobników zostało w 2020 roku wyeliminowanych w ramach odstrzałów selekcyjnych, a jednego żubra odłowiono i przewieziono do Puszczy Augustowskiej.
Park zwraca uwagę na duże rozproszenie białowieskiej populacji, bo zwierzęta były liczone w ponad 80 lokalizacjach. Jak powiedziała PAP dr Katarzyna Daleszczyk z ośrodka hodowli żubrów Białowieskiego Parku Narodowego, właśnie to, że żubry są tak mocno rozproszone, mogło wpłynąć na fakt, że zaobserwowano i w konsekwencji doliczono się ich mniej, niż przed rokiem.
Zwróciła uwagę, że przy takich rozproszeniu dosyć łatwo można pominąć pojedyncze sztuki czy małe grupy, składające się z 2-3 żubrów. Do tego, gdy w końcu nadeszła tegoroczna zima, spadła temperatura i śnieg, nie wszystkie te zwierzęta przyszły do miejsc zimowego dokarmiania.
W jej ocenie, jednym z ważnych powodów rozproszenia żubrów, może być większa presja ze strony wilków żyjących w puszczy. „Mieliśmy w czasie liczenia takie sytuacje, że w ostoi żubrów przebywała też duża wataha wilków i one niepokoiły te zwierzęta, co sprawiało, że nie były one łatwe do policzenia” – powiedziała dr Daleszczyk.
W jej ocenie, liczba upadków spowodowanych przez te drapieżniki może być większa od liczby odnalezionych szczątków zabitych przez watahy żubrów. „Duże watahy wilków są w stanie upolować żubra. To jest też oznaka większej naturalizacji tego stada. Chodziło nam przecież o to, by żubry się rozpraszały i nie tworzyły zimą dużych skupisk, bo wtedy przenoszą się choroby, ale również o to, by nie była potrzebna jakaś znacząca selekcja wykonywana przez ludzi, tylko żeby była to selekcja wykonywana przez drapieżniki” – dodała.
autor: Robert Fiłończuk/Nauka w Polsce PAP
Zdjęcie: Vlad Sokolovsky/Shutterstock