Polska przy mądrych i racjonalnych projektach jest w stanie stać się liderką transformacji energetycznej – uważa dr Joanna Maćkowiak-Pandera, prezes Forum Energii. W rozmowie ze SmogLabem prezentuje wady i zalety energetyki wiatrowej, a także wyzwania związane z ewentualnym powstaniem elektrowni atomowej. Wspomina także o ograniczeniach goepolitycznych związanych z gazem przy jednoczesnych perspektywach wykorzystania tego surowca.
Klaudia Urban: Mówi się o konieczności zwiększania udziału OZE, w tym energii z wiatru, w polskim miksie energetycznym. Jakie są największe zalety inwestowania w farmy wiatrowe?
Joanna Maćkowiak-Pandera: Przede wszystkim mocna strona to produkcja czystej energii oraz fakt, że nie płacimy przy tym za paliwo, którego ceny są często wysokie, ale też zmienne. Czyni to energetykę wiatrową bardziej opłacalną od konwencjonalnej, sektor finansowy też chętniej się angażuje w finansowanie OZE, ze względu na mniejsze ryzyka rynku. Po drugie, tej energii, czyli po prostu wiatru, są nieograniczone ilości i nie musimy za nią płacić. Dodatkowo energetyka wiatrowa nie emituje CO2, a to mocno wyróżnia wiatraki (choć też energię ze słońca) jako pożądane źródło energii. W odróżnienia od węgla i gazu, OZE mają dużo łatwiejsze kalkulacje ryzyka, co wynika właśnie z braku konieczności pokrywania trudnych dziś do przewidzenia kosztów paliwa i CO2. Ceny te są w tym momencie bardzo wysokie, a za wyemitowanie jednej tony CO2 trzeba zapłacić nawet 90 euro. Wiatraków to nie dotyczy, będą stawać się na świecie coraz bardziej popularne.
Ponadto energia z wiatru staje się coraz tańsza. Owszem, wymaga początkowo większych nakładów inwestycyjnych (Capex), więc trzeba mieć sporo gotówki , ale za to mają one zdecydowanie niższe koszty operacyjne (Opex – koszty operacyjne, dominujące w energetyce konwencjonalnej). Oznacza to, że – przy początkowo sporej inwestycji – w perspektywie czasu zyskujemy efektywne kosztowo źródło energii.
„Wszędzie, tylko nie u mnie”
Przejdźmy do minusów energetyki wiatrowej. Jakie są jej główne wady?
Choć wyprodukowana tak energia należy do najtańszych obecnie form produkcji prądu, to elektrownie wiatrowe nie pracują w sposób ciągły – jak wielkie elektrownie węglowe, czy atomowe, dlatego konieczna jest integracja w systemie energetycznym – czyli sposoby na uzupełnienie zapotrzebowania na energię, gdy nie wieje i nie świeci, a to już dość wysokie koszty. Można jednak w pewien sposób ich uniknąć, wspierając elastyczność na rynku energii. Poza tym nie wszyscy lubią wiatraki, więc czasami dochodzi do protestów. To jest zjawisko „not in my back yard” (ang. wszędzie, tylko nie u mnie), Natomiast, jeśli elektrownie wiatrowe lokalizuje się w sposób prawidłowy, czyli z zachowaniem rozsądnych odległości od budynków i z poszanowaniem przyrody, nie stanowią problemu.
Mówiąc o uwarunkowaniach przestrzennych, nie sposób nie wspomnieć o ustawie odległościowej, zwanej też antywiatrakową, wprowadzającej zasadę 10 h. Przyczyniło się to do znacznego zahamowania rozwoju wiatraków, bo ok. 90 proc. powierzchni kraju zostało wyłączone z możliwości inwestycji w energię z wiatru. Trwa to już 5 lat. Jest szansa na odblokowanie wiatraków w Polsce?
Co do ustawy odległościowej, konieczne jest poluzowanie zasad i nowelizacja ponieważ obecne regulacje uniemożliwiają ich rozwój. Bez tego nie będzie rozwoju źródeł odnawialnych, choć rząd deklarował to wielokrotnie. Niby zmiany zostały już obiecane, lecz nie dokonują się.
Wspieranie kapitału ludzkiego, wzmocnienie instytucji i urzędów
Co więc należy robić tu i teraz?
Postawić sobie ambitne, a zarazem możliwe do zrealizowania cele rozwoju OZE. Uzupełnić bilansowanie systemu energetycznego elastyczną kogeneracją gazową. Żeby zbilansować system, Polska będzie potrzebowała mocy gazowych. Cele na 2030 i 2050 rok są ważne dla zmobilizowania systemu inwestycji. Za dziewięć lat 50 proc. produkcji energii elektrycznej musi pochodzić z OZE. Żeby to osiągnąć, musimy wybudować 16 GW z wiatru na lądzie i 6 GW z offshore. Kolejne 16 GW byłoby z fotowoltaiki, a pozostałe 2 GW to inne OZE. Wszystko to pociąga za sobą szereg decyzji – wymaga przekształcenia energetyki na źródła rozproszone, zeroemisyjne, zdywersyfikowane. Bardzo ważne jest wspieranie kapitału ludzkiego, wzmocnienie instytucji i urzędów do skutecznego wdrażania polityk. Konieczna jest mądra strategia dla gazu, której nadal nie mamy. Należy skierować go tam, gdzie nie ma obecnie alternatyw. Trzeba w niego inwestować bardzo ostrożnie, bo jest to źródło pochodzące z importu.
Rosyjski gaz jako geopolityczna bariera
Gaz, ze względu na geopolitykę, stanowi pewną przeszkodę w osiągnięciu bezpieczeństwa energetycznego?
Bezpieczeństwo energetyczne nie oznacza zerowego importu. Byłoby idealnie, gdybyśmy mogli być całkowicie niezależni, ale mało który kraj może sobie na to pozwolić. Zawsze mieliśmy obawy przed zwiększeniem użycia gazu, ze względu na to, że paliwo pochodziło głównie z Rosji. Teraz jego dostawy się zdywersyfikują. Uważam, że warto myśleć jak go wesprzeć, ale tylko tyle, ile jest potrzebne.
Nieefektywna walka z ubóstwem energetycznym – kuriozalne dodatki, pogłębianie energetycznej patologii i gaszenie pożaru
W związku z rekordowo wysokimi cenami paliw, węgla i uprawnień do emisji, każdy z nas w mniejszy lub większy sposób odczuwa ten kryzys w swoim domowym czy też firmowym budżecie. Na pewno, jak to zwykle bywa, w najtrudniejszej sytuacji są osoby najbiedniejsze. Nie stygmatyzując ich, powinniśmy mieć poczucie obowiązku wyciągnięcia do nich pomocnej dłoni. Co zrobić, żeby problem ubóstwa energetycznego się nie pogłębiał?
Ubóstwo energetyczne, czyli problem z zapłaceniem za energię cieplną i prąd to zjawisko, które występuje od lat i od lat nie mamy skutecznych rozwiązań pomagających mu zapobiegać. Obecnie funkcjonujący system dodatków mieszkaniowych jest kuriozalny, wsparcie jest minimalne, skomplikowane i niedostępne dla wielu potrzebujących. Ceny energii rosną, nie możemy dopłacać tylko do konsumpcji – potrzebujemy działań systemowych, gwarantujących długotrwałą redukcję kosztów. Trzeba zorganizować system doradztwa technicznego, przede wszystkim wspierać poprawę efektywności energetycznej budynków. Kilka lat temu wydaliśmy 5 mld na rekompensaty (zamrażanie cen dla sprzedawców energii elektrycznej), a nic dobrego z tego nie przyszło. Projekt ustawy antyinflacyjnej zakładającej wydanie 10 mld złotych to zwyczajne gaszenie pożaru.
Czytaj również: Drastyczne podwyżki cen prądu. Do 2030 o 800 zł w górę, chyba że odejdziemy od węgla
Jak to się ma do prosumeryzmu?
Wcześniej jedynie zamożni skorzystali na programie „Mój prąd”. Teraz trzeba stworzyć warunki do inwestowania przez mniej zamożnych. Na przykład budynki wielorodzinne nie mają możliwości rozwoju tego typu inwestycji. Państwo powinno im pomóc, bo to jeden ze sposobów ograniczenia kosztów energii.
Atom – ryzykowny, lecz niewykluczony pakt rządu i firmy
Porozmawiajmy jeszcze o atomie i związanych z nim perspektywach. Ewentualna budowa elektrowni jądrowej w Polsce wciąż stoi pod wielkim znakiem zapytania. Dodatkowo, atom jest tematem niezwykle kontrowersyjnym, dzielącym społeczeństwo.
Od kilkunastu lat Polska rozważa budowę elektrowni atomowej, ale nie podejmuje decyzji. To nie jest łatwa inwestycja – jest droga, skomplikowana od strony proceduralnej i jedynie kilka firm na świecie może dostarczyć technologię. Być może elektrownia jądrowa będzie Polsce potrzebna do 2050 r., natomiast nie powstanie przed 2040 r. Nierealistyczne planowanie jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa energetycznego Polski. Nasz system energetyczny się starzeje, potrzebujemy inwestycji już teraz. Nie możemy narażać się na ryzyko, że jakaś firma – często powiązana mocno z rządem innego państwa nie dostarczy przedsięwzięcia na czas.
A alternatywy dla atomu? Jeśli nie energetyka jądrowa, to co zamiast niej?
Jeśli nie atom, to prawdopodobnie zielony wodór, który mógłby zastąpić gaz. Jest to opcja realna, ale ona także wiąże się z tym, że trzeba bardzo intensywnie rozwijać OZE. Bez ich rozwoju nie ma zielonego wodoru. A obecnie nie ma woli rozwijania źródeł odnawialnych na potrzebną do tego skalę.
Podczas ostatniej konferencji pt. „Stan wyjątkowy w energetyce” poruszyła Pani kwestię konieczności modyfikacji rynku mocy w stronę bardziej „czystego” mechanizmu mocy. Proszę to rozwinąć.
Rynek mocy powinien integrować zasoby elastyczne i zmniejszać zapotrzebowanie na gaz. Potrzebne są zmiany zasad aukcji w celu zachęcenia do udziału w nich zasobów elastycznych – DSR (dobrowolna usługa stosowana w celu zapobieżenia ograniczeniom w dostarczaniu/poborze energii – przyp. red.), magazynów energii oraz małych jednostek kogeneracyjnych. To rynek energii steruje systemem energetycznym przyszłości, a nie guziki w elektrowniach. Kiedyś prawo energetyczne zakładało, że energia jest produkowana w elektrowniach w sposób ciągły, a odbiorcy mają wręcz obowiązek odbioru energii. Teraz to wszystko ewoluuje, pojawiają się małe rozproszone źródła pracujące w zależności od tego czy wieje, czy świeci. Digitalizacja daje nowe możliwości połączenia tych zasobów w bezpiecznie pracujący system energetyczny, ale do tego potrzebna jest rewolucja.
Polska może być liderem transformacji energetycznej
Kontynuując kwestię niezbędnych zmian – stoimy teraz przed wieloma poważnymi decyzjami, które będą konieczne do przeprowadzenia sprawiedliwej transformacji energetycznej. Od czego powinno się ją rozpocząć?
Transformację energetyczną należy zacząć od wsparcia zasobów ludzkich, czyli budowania kompetentnych zespołów, które będą w stanie na poszczególnych odcinkach transformacji energetycznej dostarczyć potrzebnych rozwiązań. Potrzebujemy mądrych, dobrze przygotowanych projektów.
Po drugie, potrzebujemy kompleksowej strategii działania: Forum Energii, którym kieruję przedstawiło właśnie analizę „10 kroków do wyjścia z kryzysu energetycznego”, która pokazuje konkretne i potrzebne do wdrożenia decyzje. Nie ma wątpliwości, że Polska potrzebuje przede wszystkim źródeł odnawialnych i gazu do bilansowania. W kolejnych dziesięciu latach nie ma innych opcji. Jednak do tego musimy zreorganizować rynek energii, skonstruować nowe zasady planowania przestrzennego, aby uniknąć chaosu budowlanego, poprawić procedury realizacji projektów. Trzeba intensywnie rozwijać sieci. Taki rozproszony, zdigitalizowany system energetyczny nie tylko ma szansę być niskoemisyjny, ale zmniejszyć nasze uzależnienie od importu paliw kopalnych. Wierzę, że Polska może stać się dla świata liderką transformacji energetycznej – odchodząc od węgla do źródeł odnawialnych.
Czytaj także: Prof. Marek Brzeżański: Elektromobilność w dzisiejszym wydaniu to ścieżka donikąd. Paliwem przyszłości jest wodór
–
Źródło zdjęcia: Diyana Dimitrova/Shutterstock