Ptaki wędrowne, w tym wracające do Polski bociany, narażone są na ryzyko związane z przelotem w rejonach konfliktów zbrojnych. Badacze, którzy od lat śledzą wędrówki bocianów, podkreślają, że część z nich poleci w tym roku przez Ukrainę. Po drodze czekają także inne miejsca, gdzie sytuacja wciąż jest napięta, jak Syria czy Liban.
Wracające do Polski bociany od lat podlegają monitoringowi są za sprawą nadajników GPS/GSM. Zakładają je m.in. badacze z Grupy Silesiana. Przy analizie danych pomagają naukowcy z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu i Uniwersytetu Szczecińskiego. W najnowszym komunikacie na ten temat zwrócono uwagę m.in. na zagrożenia związane z konfliktami zbrojnymi.
„Z polskiej populacji przynajmniej jedna trzecia wędruje przez teren Ukrainy, to ptaki gniazdujące we wschodniej Polsce, natomiast te ze środka i z zachodniej części kraju lecą przez Słowacje i dostają się do nas omijając Tatry” – podkreślono w komunikacie opublikowanym na stronach Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. „Pamiętajmy jednak, że dosłownie wszystkie nasze ptaki przelatują przez Syrię, a dwie-trzecie przez Liban. A tam niestety nie jest spokojnie i nawet zestrzelono tam naszego ptaka z nadajnikiem, którego nie odzyskaliśmy” – dodaje Joachim Siekiera, lider Grupy Silesiana.
Czytaj także: „Co dziesiąty bochenek chleba jest wypiekany z ukraińskiej mąki”. Najbardziej zagrożone najuboższe państwa
Konflikty zbrojne a wędrówki ptaków
Co konflikty zbrojne oznaczają dla wędrownych ptaków? „Niestety konflikty nie omijają również zwierząt. Część osób się pewnie zastanawia, jak wojna na Ukrainie i inne konflikty, jakby ten długotrwały na Bliskim Wschodzie wpłyną na czas powrotu i tempo wędrówki bocianów” – podkreślono w komunikacie. „Z wcześniejszych badań wiemy, że konflikty zbrojne nie służą migrującym ptakom. Policja i wojsko mają poważniejsze problemy na głowie niż doglądanie kłusowników. A strzelanie do ptaków to też swoista nauka trafiania w cel. Jakby to smutno nie brzmiało i ile byśmy nie poświęcili czasu na edukację, to tak właśnie jest” – komentuje prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
_
Zdjęcie: Ian Duffield / Shutterstock.com