Londyńska policja aresztowała ponad 1000 uczestników protestu Extinction Rebellion. Ostatnio podobną liczbę zatrzymanych za nieposłuszeństwo obywatelskie odnotowano na Wyspach w czasie kampanii sufrażystek z początku XX stulecia. Wówczas zatrzymano ponad 1300 kobiet. Wtedy policja potrzebowała na to ośmiu lat. Teraz wystarczył tydzień. Metoda protestu, na którą zdecydowali się klimatyczni aktywiści jest bowiem wyjątkowo dotkliwa i trudna do zignorowania.
Kiedy tydzień temu w poniedziałek grupa aktywistów Extinction Rebellion wciągnęła na Oxford Circus różową łódź z wielkim napisem „Mówcie prawdę!”, niewielu gapiów wiedziało, o co chodzi. Kilka dni później mówiło się o nich i o ich sprawie, a tą jest zmiana klimatu, więcej niż o brexicie. Okazało się bowiem, że żeby zrobić to, czego przez lata nie dało się zrobić z pomocą apeli naukowców i tysięcy publikacji – a więc dotrzeć z przekazem o zbliżającej się katastrofie do opinii publicznej – wystarczy zablokować kilka najbardziej ruchliwych skrzyżowań brytyjskiej stolicy.

Choć to „wystarczy” nie powinno brzmieć tak, jakby sprawa była łatwa. Tysiące działaczy Extinction Rebellion zablokowało Oxford Circus, który jest skrzyżowaniem kluczowych ulic Oxford i Regents, a także Marble Arch, Waterloo Bridge oraz uliczki wokół Parlamentu. Uniemożliwienie ruchu w tych starannie wybranych punktach, oznacza dla centralnego Londynu praktycznie całkowity paraliż komunikacyjny.
By zrozumieć skalę tego, co zrobili ludzie z Extinction Rebellion pomyślcie o czterech najbardziej newralgicznych punktach na komunikacyjnej mapie waszego miasta. A teraz wyobraźcie sobie, że te są przez tydzień zablokowane przez tysiące ludzi, którzy pilnują ustawionej na środku różowej łodzi i chcą, by rząd zaczął mówić prawdę.
Obok czegoś takiego nie da się przejść obojętnie. I mało kto przeszedł. Ze szczególnym trudem przyszło to policji, która przez tydzień starała się udrożnić niedrożne ulice. Robiła to siłą. W trakcie działań funkcjonariuszy Met Police – którzy stracili z tego powodu świąteczne urlopy i musieli ściągać posiłki aż z Walii – przez tydzień aresztowano ponad 1000 osób. Wśród aresztowanych znalazł się na przykład mistrz olimpijski z 2012 roku kajakarz Etienne Stott, którego siłą ściągano w niedzielę wieczorem z blokady Waterloo Bridge. [Wśród znanych osób, które wsparły akcję były m.in. Greta Thunberg i Emma Thompson]. I który opuszczając „dołek” mówił, że zdecydowanie nie żałuje tego, że na nim wylądował, bo trzeba zacząć zdecydowanie działać, by uniknąć katastrofy klimatycznej. I to jej trzeba się bać, a nie – wybrzmiewało w słowach Stotta – nocy spędzonej w areszcie.

W poniedziałek rano aresztowanych było dokładnie 1065 osób, ale wciąż przybywali kolejni. To więcej, podkreślał jeden z organizatorów blokad XR Roger Hallam, niż w czasie jakiejkolwiek innej akcji nieposłuszeństwa obywatelskiego zorganizowanej we współczesnej brytyjskiej historii. Z wyjątkiem protestu sufrażystek, który trwał jednak osiem lat, a nie zaledwie tydzień. To odwołanie nie było przypadkowe. Bronią uczestników Extinction Rebellion jest właśnie nieposłuszeństwo obywatelskie, którą to strategię pożyczyli – jak mówią – od Gandhiego i Martina Luthera Kinga.
Kto i dlaczego zablokował Londyn?
Strategii, która w historii sprawdziła się wiele razy. A wyzwolenie Indii spod brytyjskiej okupacji oraz uzyskanie równych praw przez czarną mniejszość w Stanach Zjednoczonych, to tylko najbardziej znane przykłady jej zastosowania. Rzecz jest ostatnio nieco zapomniana, więc trzeba przypomnieć jej główne założenia. Chodzi w niej dokładnie o to, że ludzie decydują się łamać prawo i zgadzają się ponieść tego konsekwencje, by zwrócić uwagę na niesprawiedliwość władz publicznych. Pozostanie w więzieniu w takiej sytuacji – mówił Martin Luther King – ma pobudzić sumienie społeczności i uwrażliwić ją na zło, które się dzieje. W tym wypadku chodzi wprawdzie raczej o głupotę niż niesprawiedliwość, ale zamierzenie jest takie samo. Protestujący podejmują działania, które łamią prawo i godzą się ponieść za nie konsekwencje, by obudzić społeczeństwo.
Tym razem po tę broń sięgnęli członkowie Extinction Rebellion [ta ma też swój polski oddział: facebookową stronę znajdziecie tutaj]. To ruch, który powstał w połowie ubiegłego roku w Wielkiej Brytanii i którego członkowie zdecydowali, że sięgnięcie po obywatelskie nieposłuszeństwo, będzie najlepszą metodą zwrócenia uwagi na prawdopodobnie największe zagrożenie dla współczesnego świata. Na katastrofę klimatyczną oraz ekologiczną, które jak podkreślają i alarmują liczni naukowcy, czekają na nas tuż za rogiem. Zagrożenie, wobec którego opinia publiczna pozostaje ślepa i głucha, dzięki czemu rząd może być bezczynny.
W październiku idee Extinction Rebellion zostały wsparte przez 100 naukowców, którzy w liście otwartym pisali, że sprzeciw wobec braku działań rządu w sprawie zagrożenia zmianą klimatu jest dla ludzi moralnym obowiązkiem. I wzywali do podjęcia „działań w obronie życia na ziemi”. Te szybko przyszły. Na początek na kilka godzin zablokowano najważniejsze londyńskie mosty – aresztowano wówczas 70 osób. Innym razem zorganizowano nagi protest w parlamencie, kiedy ten debatował nad brexitem – więcej o tym pisaliśmy TUTAJ.
Czego domaga się Extinction Rebellion?
Wszystko po to, by – charakteryzują swoje cele członkowie XR – „zatrzymać katastrofę klimatyczną, powstrzymać utratę bioróżnorodności, zminimalizować ryzyko wymarcia człowieka oraz załamania się ekosystemu”. Uczestnicy protestu chcą, by brytyjski rząd ogłosił stan zagrożenia klimatycznego.
Oprócz tego wracają trzy praktyczne postulaty:
1) Rząd musi mówić prawdę o klimacie i szerzej rozumianych zagrożeniach ekologicznych, wycofania się z części polityk oraz wspólnego z mediami komunikowania z obywatelami.
2) Rząd musi wprowadzić regulacje mające doprowadzić do tego, by emisje CO2 netto spadły w 2025 roku w Wielkiej Brytanii do zera. Celem powinno być także ograniczenie konsumpcji.
3) Musi zostać powołane narodowe zgromadzenie obywatelskie [u nas znanego lepiej pod nazwą panelu obywatelskiego], które będzie nadzorować zmiany.
Zdjęcie w nagłówku: G Torres/Shutterstock.