„Pożary w Dolinie Biebrzy to dla nas sygnał, że powinniśmy się zastanowić nad przyszłością mokradeł”

1497
0
Podziel się:

Kiedy grożą nam susze i pożary torfowisk, powinniśmy tamować niepotrzebne odwadniające rowy melioracyjne, zamiast je oczyszczać – uważa badacz mokradeł prof. Mariusz Lamentowicz. Jego zdaniem w obecnych warunkach utrzymywanie licznych rowów szkodzi przyrodzie i człowiekowi.

Woda jest kluczowa dla rozwoju ludzi i ekosystemów – zauważa prof. Mariusz Lamentowicz, kierujący Pracownią Ekologii Zmian Klimatu Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Podkreśla, że jednymi z bardziej wrażliwych na ubytek wody ekosystemów są mokradła – w tym torfowiska. Torfowiska, choć zajmują tylko 3 proc. powierzchni Ziemi, są – poza oceanami – najważniejszym zbiornikiem węgla w przyrodzie. “Obecność gatunków, które tam występują, w stu procentach zależy od wody. Tymczasem większość mokradeł w Polsce jest odwodniona, a niektóre przestają istnieć” – mówi naukowiec.

Niepotrzebne rowy

Wiele mokradeł w Polsce jest odwodnionych. Przyczynia się do tego obecność rowów melioracyjnych. “Choćby na Polesiu jest taki zwyczaj, że każda – nawet tylko wilgotna – łąka musi mieć swój rów melioracyjny. W zasadzie większość tamtejszych mokradeł pocięta jest rowami. A przez to ogromne tereny tych ekosystemów są strasznie suche” – opowiada naukowiec.

Czytaj także: Czeka nas susza najgorsza od 50 lat? “Rośliny nie mają wilgoci na start”

W teorii rowy melioracyjne mogą odprowadzać nadmiar wody z gleby, ale też – jeśli odpowiednio budowane – służyć do nawadniania. W praktyce jednak w Polsce wiele rowów pełni tylko tę pierwszą funkcję. „A na torfowiskach w zasadzie rowy prowadzą tylko do odwodnienia” – zauważa prof. Lamentowicz.

Sucha Dolina Biebrzy

Jako przykład torfowiska odwodnionego za sprawą działań człowieka rozmówca PAP podaje Dolinę Biebrzy. Opowiada, że dawniej z tamtych terenów usunięto las i odprowadzono wodę, aby stały się terenami użytkowymi – przeznaczonymi choćby pod wypas zwierząt. A przez to teren stał się bardziej podatny na działanie ognia.

Pożar, który wybuchł tam w kwietniu, objął ponad 6 tys. hektarów, a akcja gaśnicza trwała tydzień.

„Pożary w Dolinie Biebrzy to dla nas sygnał, że powinniśmy się zastanowić nad przyszłością mokradeł” – zaznacza naukowiec.

Torf. Niech lepiej nie płonie

Torf zbudowany jest w większości ze szczątków roślin. Kiedy wyschnie, staje się bardzo łatwopalny. Nie bez przyczyny używało się go jako materiału opałowego.

Czytaj także: Dr hab. Wiktor Kotowski: Bez mokradeł nie zatrzymamy klimatycznej katastrofy

Gdy płonie las, do powietrza trafia węgiel gromadzony przez rośliny przez dziesiątki czy setki lat. A kiedy płoną torfowiska – z dymem może pójść nawet kilka tysięcy lat „pracy” roślin, które ten ekosystem tworzyły. To zaś, ile torfowiska spłonie, zależy m.in. od poziomu lustra wody – torfowiska bowiem płoną w głąb.

Jeśli poziom wody gruntowej jest niski, a suchy torf zacznie się tlić – wówczas bardzo trudno jest go gasić. Palić się może miesiącami – do czasu, kiedy nadejdzie deszcz lub kiedy ogień dotrze do poziomu wody gruntowej lub mineralnego podłoża.

“W latach 2009-2018 na świecie spłonęło ponad 500 tys. km kwadratowych torfowisk. To 7,8 proc. powierzchni, jakie zajmują. Takie pożary to problem globalny” – mówi naukowiec, przypominając niedawne pożary torfowisk na Syberii, w Holandii, Szkocji czy w Indonezji.

„Pora się zastanowić, co zrobić, aby torfowiska nie zaczęły płonąć i u nas” – apeluje.

Nieprzygotowani

Jak opowiada, w Dolinie Biebrzy doszło do pożarów torfowisk pierwszy raz w tak dużej skali. “Ale było widać, że strażacy nie radzą sobie pożarami torfu. Służby nie są na takie sytuacje gotowe” – komentuje. Alarmuje, że ważną sprawą jest dostosowanie systemu i infrastruktury pożarniczej do możliwości gaszenia torfowisk.

Aby pożary były tam jak najmniej groźne, kluczowa jest prewencja. “Zapewniając torfowiskom wysoki poziom wody, nie tylko chronimy siebie, ale też klimat. Suche torfowiska mają bowiem potencjał ocieplenia klimatu, a wilgotne – wiążą z powietrza dwutlenek węgla i zmniejszają globalne ocieplenie” – podsumowuje naukowiec.

“Tam, gdzie tylko można, warto likwidować rowy melioracyjne; wypełniać je, budować na nich zastawki. Dzięki temu ekosystemy będą bardziej odporne na susze i pożary” – przekonuje.

Zdaniem rozmówcy PAP na przeszkodzie stoją jednak plany związane z utrzymaniem rowów (usuwanie z nich materii organicznej). Plany te są – jak ocenia – bardzo mało elastyczne i nie nadążają za zmianami, jakie wywołuje globalne ocieplenie. „Nasze planowanie na przyszłość jest zacofane, a sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna” – ocenia.

Powtarza, by w trosce o siebie i o torfowiska zastanowić się nad likwidacją rowów melioracyjnych aktywnie obniżających wodę gruntową. „A lepiej zainwestować w podniesienie wilgotności gleby niż np. w zbiorniki zaporowe” – uważa.

Nauka w Polsce – PAP, Ludwika Tomala

Zdjęcie: Mariusz Cieszewski/ Ministerstwo Spraw Zagranicznych/Flickr/(CC BY-NC 2.0)

Podziel się: