Prof. Kleczkowski: musimy robić wszystko, żeby uchwała antysmogowa została przyjęta

Podziel się:

Profesorowie Akademii Górniczo-Hutniczej podpisali petycję do sejmiku województwa małopolskiego, w której apelują o przyjęcie uchwały antysmogowej. Zakłada ona m.in. wymianę obecnie używanych kotłów na bardziej ekologiczne, wprowadzenie obowiązku doposażenia kominków w urządzenia redukujące emisję oraz wprowadzenie zakazu używania mułu i flotów węglowych.

Sejmik będzie głosował w tej sprawie w najbliższy poniedziałek, 23 stycznia.

Na pomysł stworzenia petycji wpadł prof. Piotr Kleczkowski z katedry mechaniki i wibroakustyki AGH.

Panie Profesorze, po co ta petycja?

Petycja jest dlatego, że zarząd województwa małopolskiego przygotował dobry projekt uchwały antysmogowej. Ale o jej przyjęciu decyduje sejmik, w którym mogą być przeciwnicy tych rozwiązań. Dlatego postanowiliśmy przekonać decydujących.

Przeciwnicy?

Są tacy, którzy kwestionują problem. Że on wcale nie jest taki duży i poważny. A ci, co są przeciwko tej uchwale, ale problem smogu uznają za istotny, mają swoje pomysły na rozwiązanie. Nie będę ich wyliczał. W każdym razie ich zarzuty są irracjonalne. Mówią, że albo to jest niepotrzebne albo że to trzeba robić inaczej. Po co? Skoro rozwiązania zawarte w projekcie zarządu województwa są trafne.

Jest jakiś główny argument przeciwko?

Pieniądze. Opcja niechętna mówi, że to podnosi koszty, że ludzi nie stać, że to dla bogatych. Jest w tym trochę prawdy, bo poniesiemy jakieś koszty. Ale życie nie ma ceny. Za zdrowie trzeba płacić, tak jak za życie w ogóle.

Dlatego pomyślał Pan – trzeba sejmik trochę przycisnąć?

Tak. Myśmy tę akcję zaczęli w połowie grudnia. Wtedy były mniejsze szanse, że uchwała antysmogowa przejdzie. Było sporo wątpliwości. Teraz świadomość zagrożenia wzrosła, bo jesteśmy po kilku dniach wielkiego mrozu i gigantycznego smogu. Sądzę, że to spowoduje lekką zmianę nastrojów.

Czyli smog był takim szczęściem w nieszczęściu.

Zdecydowanie to pomogło. Choć zetknąłem się z głosami, że alarmy smogowe są przesadzone, a pył mierzony tendencyjnie w miejscach, gdzie stężenie jest największe. A przecież zazwyczaj jest odwrotnie. Często smog jest większy niż przy punktach pomiarowych. Dlatego musimy robić wszystko, żeby sejmik to uchwalił.

Jest jakieś „ale”, które mógłby Pan zarzucić uchwale?

Mogłaby przewidywać krótszy termin wymiany pieców. Ale z drugiej strony zdajemy sobie sprawę z tego, że trzeba znaleźć kompromis między oczekiwanymi efektami a wolą społeczeństwa. Gdyby termin był krótszy, szybciej mielibyśmy w Małopolsce mniej „kopciuchów”, ale ludzie mieliby może zbyt mało czasu na wymianę. Według uchwały mamy na to sześć lat. Nawet jeśli ktoś ma całkiem nowy piec, kupiony powiedzmy dwa lata temu, to za sześć lat on już i tak będzie do wymiany. Taka była idea i ja ją przyjmuję.

Uważa Pan, że jeśli w Małopolsce uchwała przejdzie, powinniśmy być wzorem dla innych województw?

Zdecydowanie tak. Problem z zanieczyszczeniem powodowanym przez ogrzewanie nieekologicznymi piecami dotyczy głównie Małopolski i Śląska, co wynika między innymi z ukształtowania terenu. Ale smog jest w całej w Polsce, cały czas się o tym mówi, więc myślę, że tak powinno być. Inne województwa także muszą zawalczyć o czyste powietrze.

Kto podpisał się pod petycją wspierającą uchwałę?

80 profesorów Akademii Górniczo-Hutniczej. Nie rozpowszechniałem petycji gdzieś dalej, zbieraliśmy podpisy w grudniu, tuż przed świętami. Ograniczył mnie trochę czas, ale namówiłem znajomych i ich znajomych do podpisu. Jakbym miał więcej czasu, zebrałbym więcej. W gronie osób podpisanych pod petycją są głównie profesorowie, którzy zawodowo zajmują się tematem zanieczyszczeń – spalaniem, pomiarami, filtrami, ochroną środowiska… Tylko jeden ekspert się nie podpisał, tłumacząc, że popiera uchwałę, ale podobny dokument już podpisał.

Uchwała antysmogowa byłaby pierwszym dużym i poważnym krokiem do polepszenia jakości powietrza w regionie. Co powinno być kolejnym?

Kolejny krok to ograniczenie emisji z transportu, czyli pozbycie się zanieczyszczeń wydobywających się z rur wydechowych. Są na przykład pomysły tworzenia w miastach stref ograniczonej emisji transportowej. Choć u nas jak na razie największym problemem jest to, że nie przestrzegane są nawet obecne, bardzo liberalne normy dotyczące spalin. Bardzo rzadko to się kontroluje, a na rocznym przeglądzie mało kto się tym interesuje. To nie działa. A gdyby zadziałało, mielibyśmy o kilka, kilkanaście procent najgorszych trucicieli mniej. System kontroli musi być skuteczny, ale normy też powinny zostać zaostrzone. I nie tylko w miastach, w centrach – na wsiach też jeżdżą auta, spaliny unoszą się w powietrze, ale również opadają na ziemię. Potem jemy produkty, które wyrosły z takiej skażonej gleby. To zamknięte koło.

Całą petycję można przeczytać TUTAJ.

Fot. Zabierzów/Smogowa Mapa Polski.

Podziel się: