Władze gminy Zabierzów oraz Zarząd Dróg Powiatu Krakowskiego rozpoczęły wycinkę w ramach szeroko oprotestowanej inwestycji. Budowa ścieżki dla pieszych, drogi rowerowej oraz poszerzenie istniejącej jezdni oznacza usunięcie ponad 300 drzew. – Wciąż mamy nadzieję na uratowanie choć części drzew – mówią mieszkańcy. Czy gmina straci 7 milionów unijnego dofinansowania?
Takich sytuacji miało już nie być, a przynajmniej nie przy udziale pieniędzy z Brukseli. Kilkaset drzew ma trafić pod topór. Prawie 20 z nich ma wymiary pozwalające uznać je za pomnikowe. Pismo przekonujące, że wycinka jest złym pomysłem trafiło wcześniej do wójta gminy Zabierzów, jednak decyzja była szybka i odmowna. „Wniosek nie został przyjęty do procedowania w roku bieżącym. Zgłoszone drzewa znajdują się w obrębie inwestycji, której zakres obejmuje rozbudowę odcinka drogi powiatowej nr 2121K od km ok. 2+552,0 do km 5+321,0 polegającą na budowie ścieżki pieszo-rowerowej w m. Balice i Aleksandrowice, gmina Zabierzów, powiat krakowski” – czytamy w urzędowym dokumencie.
Tymczasem petycja przeciwników wycinki zebrała już ponad 4 tys. podpisów. „Zgoda na realizację inwestycji wydana została bez przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko i bez rozważenia alternatywnych rozwiązań. Spowoduje to nieodwracalne zmiany w środowisku naturalnym i będzie miało negatywne skutki także dla lokalnej społeczności. Dlatego apeluję o wstrzymanie prac, przeprowadzenie oceny oddziaływania na środowisko i wzięcie pod uwagę innych możliwości realizacyjnych” – czytamy w petycji przygotowanej przez Pracownię na rzecz Wszystkich Istot.
Pierwsze egzemplarze drzew wycięto 22 sierpnia. Do wycinki doszło mimo trwającej od kilku tygodni dyskusji. – Uważam, że jest to samobójstwo urzędników gminy Zabierzów i starostwa powiatowego. To oni stoją za tą inwestycją, procedowaną mimo masowych protestów – mówi w rozmowie ze SmogLabem Anna Treit, mieszkanka gminy Zabierzów zaangażowana w sprawę.
„Sytuacja jest absurdalna i kuriozalna”
Anna Treit podkreśla, że większość mieszkańców Aleksandrowic (gm. Zabierzów) popiera projekt, ponieważ wmówiono im, że nie ma innej możliwości. – Chodnik może być poprowadzony od strony usługowej części ekonomicznej, a ścieżka rowerowa po drugiej stronie ulicy, za drzewami. To byłoby bezpieczne, zacienione rozwiązanie, bez kolizji z wyjeżdżającymi samochodami. Wygląda na to, że wyciągnięto pieniądze z Unii na ścieżkę rowerową. Tymczasem robi się gruntowną przebudowę drogi i infrastruktury, której towarzyszy wycinka drzew. Niektóre z nich mają po 150 lat. Mam nadzieję, że ludzie będą o tym pamiętać przy zbliżających się wyborach, szczególnie, że pani wójt Elżbieta Burtan rok temu wstąpiła do ruchu Szymona Hołowni Polska 2050, który ma na sztandarach zielone hasła – przypomina Treit.
Sprawę kontrowersyjnej wycinki nagłośnił Kuba Tomski, rowerzysta z gminy Zabierzów. W rozmowie ze SmogLabem zwraca uwagę, że projekt nie pomoże ani środowisku, ani rowerzystom. – Jestem głęboko rozczarowany, ponieważ gmina nie nawiązała żadnego dialogu w tej kwestii. Sam projekt jest zły, był krytykowany od wielu miesięcy. Zarówno od strony ludzi związanych z ochroną środowiska, jak i społeczności rowerowej, dla której ta ścieżka jest budowana. Ona będzie niemal niemożliwa do użytkowania przez rowerzystów. To było zgłaszane już w lutym. Gmina się do tego nie odniosła, projekt nie został zmodyfikowany – mówi z rozgoryczeniem Tomski.
– Gmina Zabierzów wystąpiła do Unii o dofinansowanie. W pierwszych dwóch celach wniosku jest wskazana poprawa jakości powietrza oraz promowanie roweru, jako środka lokomocji. Te dwa cele gmina planuje osiągnąć przez wycięcie ponad 300 drzew oraz zbudowanie drogi, która będzie niezdatna do użytku przez rowerzystów. Sytuacja jest absurdalna i kuriozalna – podkreśla Kuba Tomski.
Co na to gmina?
O komentarz poprosiliśmy Elżbietę Burtan, która kilka dni temu na łamach krakowskiej „Wyborczej” podkreślała, że nie ma przesłanek do wstrzymania inwestycji, a „hejt pojawił się dopiero niedawno”. Zamiast niej na nasze pytania odpowiedział zastępca wójta – Bartłomiej Stawarz. Pytaliśmy o to, czy władze gminy widzą pole do dialogu i potencjalnych zmian w projekcie. – Muszę powiedzieć, że już jest na to za późno. Projekt jest na tyle zaawansowany, że zmiany nie są możliwe. Dobrnęliśmy do etapu realizacji, trudno to wszystko odwracać. Zmiany byłyby bardzo znaczne.
Pytamy także o funkcjonalność nowej ścieżki oraz o pismo z lutego punktujące założenia projektu, o którym mówił Tomski. Zastępca wójta odpowiedział, że musiałby sprawdzić datę pisma i odpowiedź na nie. – Ciąg pieszo-rowerowy zaprojektowano tak, aby służył jednym i drugim. On jest dzielony, piesi muszą korzystać z tej infrastruktury, tak samo jak rowerzyści. Rozumiem, że dla środowiska rowerowego nie jest to idealne rozwiązanie, jednak ono ma służyć także pieszym i musiały zajść pewne kompromisy. Nie da się uniknąć zjazdów do posesji – komentuje Stawarz.
Inaczej widzi to część mieszkańców, zaangażowanych w sprawę. Podkreślają, że nadal liczą na dialog i uratowanie części drzew.
„Gmina podchodzi do sprawy z finezją radzieckiego czołgu”
– Uważam, że wciąż inwestycję można wstrzymać i zacząć rozmowę. Niestety nikt nie chce z nami podjąć dialogu. Tymczasem można wypracować kompromis i uratować choć część z drzew – mówi wspomniana wcześniej Anna Treit.
Suchej nitki na włodarzach nie zostawia Tomski, który także widzi cień szansy na zmianę planów. – Chciałbym wierzyć, że jest możliwe ocalenie części drzew. Zwłaszcza, że gmina podejmuje działanie objęte dużym ryzykiem. Pracownia na rzecz Wszystkich Istot złożyła wniosek do SKO z zastrzeżeniami do wniosku i projektu. Istnieje prawdopodobieństwo, że gmina utraci finansowanie, a wtedy stracą wszyscy. Powstanie niebezpieczna ścieżka rowerowa, zostaną wycięte drzewa. Jak na razie gmina podchodzi do sprawy z finezją radzieckiego czołgu. Brnie w stronę inwestycji. Bez dialogu, bez mrugnięcia okiem, w kierunku który sobie obrała. Ciężko sobie wyobrazić, że zostanie to zmienione. Chyba, że pojawią się okoliczności polityczne ze strony partii pani wójt. Działacze Polski 2050 nie do końca są świadomi tego, co w gminie się dzieje – wskazuje Kuba Tomski.
Czy obawy o utratę środków podzielają włodarze gminy? – Trudno mi to skomentować. Oczywiście, gdyby środki przepadły – byłoby niedobrze. Natomiast tutaj nie dowiemy się tego wcześniej, niż ci, którzy maja sprawdzić czy wszystko jest w porządku. To nie pierwsza nasza inwestycja z dofinansowaniem. Do tej pory nie było zastrzeżeń, a już prowadziliśmy budowę ścieżki rowerowej, gdzie wycinaliśmy drzewa – mówi nam Bartłomiej Stawarz.
O komentarz w sprawie poprosiliśmy małopolskich przedstawicieli ruchu Polska 2050. Do momentu publikacji nie otrzymaliśmy komentarza.