W gminie Mińsk Mazowiecki, w miejscowości Janów, powstaje nowy budynek komunalny. Będzie w nim 28 mieszkań. W każdym z tych mieszkań będzie kuchnia. A w każdej kuchni jeden piec na węgiel. Dlaczego? Żeby ludzi, którzy nie mają wyboru i muszą w nim mieszkać, zniechęcić do mieszkania w nim.
TVN Warszawa doniósł właśnie, że w tym mieście powstaje budynek komunalny. Ten jest bardzo potrzebny – poinformowano – bo mieszkań socjalnych tam brakuje i ludzie żyją w bardzo złych warunkach. Jednak sposób jego realizacji jest raczej oryginalny. Mamy bowiem 2018 roku, województwo mazowieckie dopiero co przyjęło uchwałę antysmogową, która ma zaradzić instalowaniu kopciuchów, a gmina zdecydowała, że w kuchni każdego z 28 mieszkań znajdzie się piec na węgiel.
To smutne, bo brak wyobraźni u decydentów zawsze jest smutny. Ale smutne też dlatego, że jeżeli ktoś ma promować energooszczędne i ekologiczne budownictwo (więcej o takim poczytacie na przykład w artykule „My dyskutujemy, czy można ogrzewać mułem węglowym. Za granicą budują domy, które nie emitują niczego”), to właśnie administracja samorządowa oraz rządowa. Są już miejsca, gdzie wzięto sobie to do serca i dokłada się parę złotych, by postawić budynki niskoemisyjne, bo to nie tylko zwraca się w dłuższej perspektywie, ale też uczy ludzi, że warto.
W Mińsku Mazowieckim gmina uczy jednak ludzi czegoś zupełnie innego. Czego dokładnie nie wiem, bo najpewniej nie wie tego też sam wójt, który mówił, że pomysł rzeczywiście jest kuriozalny, a zapytany, dlaczego zatem go realizuje, odmówił odpowiedzi. Być może jednak odpowiedzi da się dogrzebać w tym, co jego zastępca mówił miejskim radnym. A mówił wówczas tak: „Myślą przewodnią jest to, że budynki komunalne nie mają nikogo zachęcać do zamieszkania.”
Wypadałoby z pewnością napisać, że mieszkania komunalne to także mieszkania, a mieszkania z definicji służą do zamieszkiwania. Trudno jest więc budować coś, w czym mają mieszkać ludzie i zniechęca do tego, żeby to zrobili. Lepiej jednak zapytać, czy muszą do niego zniechęcać koniecznie w sposób, który zagraża zdrowiu lokatorów. Wśród kilku rekomendacji Światowej Organizacji Zdrowia, które dotyczą jakości powietrza wewnątrz pomieszczeń, jest na przykład taka (opisana jako silna): „nieprzetworzony węgiel nie powinien być używany jako paliwo w domach.”
Powody są trzy. Po pierwsze, czytamy na stronach WHO, Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem uznaje, że jego emisje są rakotwórcze. Po drugie taki węgiel zawiera często związki, np. rtęć, które nie rozkładają się w procesie spalania. Wreszcie techniczne warunki są takie, że bardzo trudno jest czysto spalać węgiel w gospodarstwach domowych. Rekomendacja oczywiście rekomendacją, a życie życiem i wiele osób nie bardzo ma jak jej posłuchać. Jednak od samorządu, który stawia nowy budynek w województwie z uchwałą antysmogową, trzeba tego wymagać.
Tym bardziej, że nie tylko szkodzi ludziom, ale też postępuje wyjątkowo głupio. Idzie bowiem na przekór bardzo mądrego powiedzenia, które mówi, że tylko ludzi bardzo bogatych stać na bardzo tanie rzeczy. To znajduje zastosowanie niemal wszędzie, bo niemal wszędzie porządne rzeczy kupuje się raz, a byle co trzeba wymieniać raz za razem. Ale w budowlance, gdzie przeróbki właściwie zawsze kosztują znacznie więcej niż sensowne wykonanie dobrego projektu od zera, jest wyjątkowo trafne. Zwłaszcza, kiedy w grę wchodzą technologie cieplne i energetyka, gdzie zadbanie o dobry projekt i ekonomiczne źródła ciepła przynosi profity przez bardzo wiele lat.
O tym, że wójtowi gminy Mińsk Mazowiecki takie myślenie jest z gruntu obce, a bliska jest mu tradycyjna fuszerka i robienie rzeczy na „wicie, rozumicie”, najlepiej przekonuje rada, którą udzielił przyszłym lokatorom stawianego przez siebie bloku. Rada brzmi tak: „Przecież (lokator – tb) będzie mógł sobie zrezygnować z tego i założyć elektryczne ogrzewanie”. A skoro już jesteśmy przy dobrych radach, to ja też mam jedną dla wójta: niech policzy, czy za cenę zainstalowania 28 pieców na węgiel, późniejszej ich wymiany na elektryczne, kosztów prądu oraz remontu, który taką modyfikację umożliwi, nie dałoby się czasami od razu postawić budynku zeroenergetycznego.
Prawdopodobnie, by się bowiem dało, a wtedy byłby dla Polski nie pośmiewiskiem, a wzorem.
Nie jest to zresztą wszystko w temacie budowy domów socjalnych i wyobraźni naszych wspaniałych samorządowców, bo na przykład na początku ubiegłego roku w Środzie Śląskiej stawiano cztery komunalne budynki, w których znajdować się miało 76 mieszkań wyposażonych w kuchnie, które z kolei wyposażono w piece na węgiel. Ale nawet ciekawsze od samego faktu ich zbudowania było to, jak odpowiadano na zarzuty, że ktoś chyba upadł na głowę i że władze miasta mają środowisko w głębokim poważaniu. Tłumaczono wtedy, że to nieprawda, bo Środa Śląska o powietrze dba i mówiono: „Tylko w ubiegłym roku wymieniliśmy 57 źródeł ciepła zarówno w mieszkaniach prywatnych, jaki i tych wspólnotowych, a wydaliśmy na to 242 tys. złotych.”. Co, jak tak dobrze się temu przyjrzeć, oznacza, że w mieście jednocześnie wydano ćwierć miliona złotych na likwidację 57 palenisk, i pewnie drugie tyle na stworzenie 76 nowych. Efekt osiągnięto więc dokładnie taki, że za kilkaset tysięcy publicznych złotych, zbudowano „netto” 19 nowych kominów.
Koniecznie trzeba pogratulować.
Fot. Radek Szuban/Flickr.