Przez pierwsze cztery miesiące funkcjonowania SCT w Warszawie, do egzekwowania przepisów używano tylko jednej kamery. Od 2025 roku w mieście, w którym zarejestrowanych jest 1,3 mln samochodów, Straż Miejska używa już dwóch zestawów kamer. Przez pierwsze dwa tygodnie roku skontrolowano w ten sposób ponad 17 tysięcy pojazdów, z czego 200 było nieuprawnionych do poruszania się po obszarze strefy. Mimo to, nikt nie został ukarany. Sprawdzamy, jak to możliwe.
Warszawska SCT obowiązuje od lipca 2024 roku. Jest pierwszą taką strefą w kraju (choć Kraków wcześniej przyjął przepisy, to te nie obroniły się w sądzie).
Strefa wykluwała się w bólach, które zwieńczyła gigantyczna awantura jej przeciwników, podczas obrad stołecznej rady miasta. Ostatecznie rozwiązanie funkcjonuje na ograniczonym obszarze (37 km2, czyli 7 proc. Warszawy) – głównie w Śródmieściu i okolicznych dzielnicach. Tu nie mogą wjeżdżać najbardziej trujące pojazdy (samochody benzynowe starsze niż 27 lat i „diesle” starsze niż 19 lat).
SCT w Warszawie zawiera wiele wyjątków – na przykład do końca 2027 roku nie obowiązuje mieszkańców płacących podatki. Z tego powodu przepisy „dotykają” właścicieli jedynie 3 proc. pojazdów poruszających się po stolicy.
Dwie kamery na całą Warszawę, kilkuset nieuprawnionych i zero mandatów
Tyle teorii. O praktyczny wymiar funkcjonowania strefy zapytała organizacja Clean Cities.
Z pisma stołecznej Straży Miejskiej, do którego dotarła redakcja SmogLabu, wynika, że mimo kilkudziesięciu tysięcy kontroli, które ujawniły kilkuset nieuprawnionych kierowców, nikt nie otrzymał mandatu. Już sama liczba kontroli budzi pytanie o skuteczność egzekwowania przepisów. Okazuje się, że przez dwa tygodnie stycznia 2025 roku skontrolowano jedynie 17 tysięcy pojazdów. – To tyle ile przez 3 godziny przejeżdża przez Aleje Jerozolimskie. Przez obszar SCT szacunkowo przejeżdża dziennie ok. 300 tys. pojazdów – mówi Nina Józefina Bąk z Clean Cities.
Mimo symbolicznej liczby kontroli, w ciągu wspomnianych dwóch tygodni namierzono 200 nieuprawnionych kierowców, którzy nie powinni poruszać się po SCT. Żadna z tych osób nie otrzymała mandatu. Dlaczego? Tu wkracza kolejne wyłączenie, które zaproponował prezydent Trzaskowski, a które poparli warszawscy radni. Każdego roku, każdy pojazd, który nie spełnia norm SCT, może do strefy wjechać cztery razy.
Mamy więc sytuację, w której przez wiele miesięcy obszar 37 km2, do którego wjeżdża 300 tys. pojazdów, kontrolowano za pomocą jednej kamery (dziś są to już dwie sztuki), a żeby otrzymać mandat, trzeba było mieć tyle nieszczęścia, że kamera namierzyła nas przynajmniej pięć razy. Nic dziwnego, że nie znalazła się choć jedna osoba, która spełniła by tak „rygorystyczne” wymogi otrzymania kary za poruszanie się po SCT. Najbliżej było 10 kierowców, których namierzono… dwa razy. Gdyby skontrolowano ich pięć razy, to groziłby im mandat do 500 złotych.
Warszawska SCT działa tylko na papierze
Oprócz płacących podatki i wyjątku związanego z czterokrotnym wjazdem do strefy, zwolnieni są jeszcze seniorzy (powyżej 70 roku życia) i osoby z niepełnosprawnościami, co jest zrozumiałem ruchem mającym chronić szczególnie wrażliwe grupy mieszkańców.
W maju 2024 roku, a więc dwa miesiące przed wprowadzeniem strefy, warszawski ratusz zapewniał, że „utworzenie SCT przyniosłoby szybkie efekty. Do 2027 r. zniknęłaby połowa tlenków azotu (NOx), a do 2025 połowa pyłów zawieszonych (PM) emitowanych przez pojazdy.” Jednocześnie urząd przypominał, że niewielka grupa pojazdów ma nieproporcjonalnie duży udział w emisję zanieczyszczeń. – Pojazdy wyprodukowane przed 2011 r., które w 2026 r. stanowić będą 8 proc. floty, powodować będą 27 proc. samochodowych emisji NOx i 55 proc. emisji PM – czytamy w komunikacie.
Jak ma poprawić się jakość powietrza? Strefa ma doprowadzić do redukcji połowy samochodowych emisji pyłów zawieszonych (PM) w 2025 r., i połowy tlenków azotu (NOx) w 2027 r. – to od 6 do 9 lat wcześniej niż w scenariuszu bazowym zakładającym brak strefy – przekonują władze stolicy.
Bez automatyzacji systemu kontroli pojazdów, lub przynajmniej zwiększenia liczby kamer Straży Miejskiej, osiągnięcie takiej poprawy jest co najmniej wątpliwe. Wspomniana organizacja Clean Cities wskazuje na kilka możliwych rozwiązań.
- Zintegrowanie obrazu z kamer z monitoringu miejskiego, tak, aby zbierały one dane dotyczące kierowców łamiących przepisy.
- Włączenie do systemu kamer zamontowanych na autach kontrolujących Strefę Płatnego Parkowania
- Zwiększenie liczby kamer posiadanych przez Straż Miejską.
– W samej strefie jest 200 kamer na skrzyżowaniach. Dzięki temu łatwiej będzie można stworzyć 'czarną listę’ trujących aut, które wjeżdżają do SCT częściej niż dozwolone cztery razy w roku – tłumaczy wspomniana Nina Józefina Bąk.
Sprawę podobnie widzi Polski Alarm Smogowy. – Prawo dotyczące warszawskiej SCT, które ma już 8 miesięcy, powinno być egzekwowane, ponieważ prawo bez egzekucji jest prawem martwym – mówi w rozmowie z redakcją Piotr Siergiej z PAS. – Oczekujemy, że miasto w ciągu najbliższych miesięcy podejmie konkretne działania w tym zakresie – dodaje rzecznik organizacji.
- Czytaj także: Tlenki azotu z transportu drogowego. Tym truje nas smog
Będą dodatkowe pieniądze dla miast z SCT? Jest taka zapowiedź
To właśnie PAS apelował, aby miasta decydujące się na walkę z zanieczyszczeniami transportowymi, otrzymywały rządowe wsparcie. Według tej propozycji, Fundusz Czystego Transportu mógłby liczyć nawet 500 mln złotych rocznie. Pieniądze miały pochodzić z Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg, do którego Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przelewa rocznie 1,4 miliarda złotych, mimo, że budowa dróg z ochroną środowiska nie ma wiele wspólnego.
Gdy w październiku pytaliśmy o to narzędzie minister Hennig-Kloski, odpowiedziała wymijająco: – Podejmujemy działania wspierające, ale nie chcemy ograniczać się tylko i wyłącznie do tych miast, które są zobowiązane do utworzenia stref, bo za chwilę także inne miasta mogą znaleźć się w czołówce zanieczyszczeń, je też chcemy wspierać. Ograniczanie się do wąskiej grupy byłoby niewłaściwym kierunkiem.
Okazuje się, że brak wsparcia nie jest przesądzony. – Rozmawiałem na ten temat z minister Pauliną Hennig-Kloską i wiceministrem Krzysztofem Bolestą. Obecnie trudno jest powiedzieć, jakie to będą kwoty, ale jest zgoda co do tego, żeby pomóc finansowo miastom wprowadzającym strefę – potwierdził w rozmowie z portalem lovekrakow.pl poseł Polski2050 Rafał Komarewicz.
O sprawę zapytaliśmy bezpośrednio w ministerstwie. – Obecnie Ministerstwo Klimatu i Środowiska nie oferuje wsparcia finansowego na tworzenie stref czystego transportu, jednak aktywnie analizujemy możliwości pomocy miastom w redukcji emisji z transportu. O prowadzonych działaniach informujemy na bieżąco -odpowiedział nam rzecznik jednostki.
–
Stołeczna Straż Miejska zapowiedziała, że już niedługo do kontroli SCT będą wykorzystywane nie dwie, a cztery kamery.
O komentarz poprosiliśmy rzeczniczkę prezydenta Warszawy i rzecznika zarządu dróg. Do momentu publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Czerep rubaszny