Czarna passa klimatyczna została przerwana. Lipiec 2024 nie pobił kolejnego rekordu temperatur, choć brakło do tego niewiele, bo 0,04 st. C. W Polsce nie obserwowaliśmy rekordów, ale według ekspertów 40-stopniowe upały mogą nadejść bardzo szybko.
Seria rekordowych miesięcy przerwana
Tegoroczny lipiec zakończył drugą co do długości serię trzynastu rekordowo ciepłych miesięcy. Miniony miesiąc okazał się drugim najcieplejszym lipcem w historii pomiarów. Tę czarną serię okupioną wieloma nieszczęściami i tragediami ludzkimi rozpoczął czerwiec ubiegłego roku. Przez ponad rok obserwowaliśmy świat cieplejszy o 1,5 stopnia w stosunku do ery preindustrialnej, a w nim piekielne upały, huragany, ekstremalne powodzie przeplatane z okresami suszy na całym świecie.
Według wyliczeń możemy mówić w zasadzie o miejscu ex aequo z lipcem 2023 roku, gdyż różnica w przypadku tegorocznego lipca wynosi jedynie 0,04 st. C. Należy też zwrócić przy tym uwagę to, co pokazuje powyższy wykres. Według danych Copernicus Climate Change Service (C3S) Ziemia 22 lipca doświadczyła najcieplejszego dnia w historii pomiarów. Średnia temperatura globalna wyniosła wtedy 17,16 st. C. Rok temu było to 17,08 st. C. Ostatecznie jednak cały lipiec nie ustanowił nowego rekordu. Mimo to, ów miesiąc był kolejnym z cyklu świata cieplejszego o 1,5 st. C w stosunku do ery preindustrialnej, a żeby być precyzyjnym: cieplejszego dokładnie o 1,48 st. C.
– 21 lipca C3S odnotował nowy rekord średniej dziennej temperatury globalnej. Co jest naprawdę oszałamiające, to jak duża jest różnica między temperaturą z ostatnich 13 miesięcy a poprzednimi rekordami temperatur. Znajdujemy się teraz na naprawdę nieznanym terytorium i w miarę ocieplania się klimatu, z pewnością zobaczymy nowe rekordy pobite w przyszłych miesiącach i latach – powiedział dyrektor C3S, Carlo Buontempo.
Świat cieplejszy o 1,5 stopnia
Ta seria nie była rekordowo długa, jak ta z lat 2015-2016, kiedy miało miejsce niezwykle silne El Niño. Wtedy to 15 miesięcy z rzędu notowano rekordy, ale warto podkreślić – ze średnią temperaturą poniżej 1,5 st. C. Tylko 4 miesiące miały tę wartość.
Zakończona w lipcu seria to już zupełnie inna skala, co dobitnie pokazuje nam poniższa grafika.
Lata 2023 i 2024 są pierwszymi, w których nie tylko został osiągnięty, ale momentami wręcz przekroczony pierwszy bezpieczny limit globalnego ocieplenia. To oznacza przykre liczne konsekwencje: wymieranie życia morskiego, zagrożenie bezpieczeństwa żywnościowego świata i oczywiście przedwczesne zgony liczone w tysiącach, spowodowane żarem z nieba.
– To coś więcej niż statystyczna osobliwość, to uwypukla dużą i ciągłą zmianę naszego klimatu. Nawet jeśli ta konkretna seria ekstremów w pewnym momencie się zakończy, z pewnością zobaczymy nowe rekordy, ponieważ klimat będzie się nadal ocieplał – powiedział na początku lipca dyrektor C3S.
Nie wiemy dokładnie co się stanie, ale świat nadal będzie się ocieplał
Kolejna seria rekordowych miesięcy jest tylko kwestią czasu. Dodatnia faza ENSO przyspieszy ten proces, ale i bez niej z powodu dużych ilości dwutlenku węgla i metanu ta nowa seria nastąpi. Jak będą wyglądać najbliższe miesiące?
– Dobre pytanie. Nie znam odpowiedzi. Naprawdę wkraczamy na nieznany teren – przyznaje prof. Szymon Malinowski, fizyk atmosfery na Uniwersytecie Warszawskim.
Z drugiej strony James Hansen, znany amerykański klimatolog, który słynie odważnych prognoz, stwierdził, że świat ociepli się jeszcze bardziej, i to szybko. Według niego jeszcze w tej dekadzie czaka nas kolejna seria rekordowo ciepłych miesięcy. Ocenił, że do 2030 roku świat ociepli się o 1,7 st. C, a pod koniec lat 30 tego wieku o 2 stopnie.
Hansen przyznaje, że La Niña niewiele zmieni, a samo El Niño nie było jedynym czynnikiem windującym tak mocno temperatury w ostatnich dwóch latach.
– Obecna wycieczka powyżej 1,5 do około 1,6 jest częściowo spowodowana niedawnym El Niño. Jednak szybki skok z około 1,2 do 1,6 stopnia Celsjusza jest zbyt duży, aby mógł być spowodowany umiarkowanym El Niño lub jakimkolwiek El Niño, które kiedykolwiek odnotowano – stwierdził amerykański klimatolog.
Hansen dodał też, że najbliższe miesiące pokażą, jaki był tak naprawdę wpływ dodatniej fazy ENSO, która się już zakończyła. Aktualnie, jak pokazje raport NOAA, trwa neutralny cykl, który stopniowo wchodzi w chłodną fazę La Niño. Jest 70-proc. szansa, że ta chłodna faza pojawi się w sierpniu, a najpóźniej do października.
Drastyczne upały nad Zatoką Perską
Choć miniony miesiąc nie okazał się rekordowy, to pokazał, co to znaczy żyć na ciągle podgrzewanej planecie. Tym razem przykładem są kraje Zatoki Perskiej z pełnym luksusu Dubajem na czele. Temperatury na irańskim lotnisku w Asaluyeh 18 lipca wzrosły do 42 st. C, ale wysoka wilgotność powietrza sprawiła, że odczuwalna temperatura wyniosła porażające 65 st. C. Podobnie było w Kuwejcie. Na uwagę zasługuje też miasto Dubaj – jeden z popularnych celów podróży także polskich turystów.
Choć region Zatoki Perskiej zawsze cechował się wysokimi temperaturami ze względu na swoje położenie geograficzne, to obecne warunki są inne. Odstają od tego, co miało miejsce wcześniej ze względu na globalne ocieplenie. – Zmiany klimatyczne mają wyraźnie znaczący wpływ na region Zatoki Perskiej. „Widzimy więcej dni i miejsc, w których temperatura przekracza 50 stopni Celsjusza, co jest bardzo ekstremalne i niebezpieczne, nawet w tym typowo gorącym regionie powiedział ekspert klimatyczny AccuWeather Brett Anderson.
Dubaj najniebezpieczniejszym miastem na świecie? Prawie 50 stopni
18 lipca w Dubaju temperatura wzrosła do 48 st. C, ale ta odczuwalna podobniej od w przypadku Iranu przekroczyła 60 st. C. Te wartości są bardzo bliskie możliwościom ludzkiego przetrwania. Człowiek nie jest w stanie żyć w takich warunkach, kiedy tzw. temperatura mokrego termometru sięga 35 st. C. Ludzki organizm nie jest w stanie się wtedy chłodzić, a takie temperatury miały właśnie miejsce. To była sytuacja praktycznie bez precedensu – lipcowe upały nad Zatoką Perską doprowadziły wręcz do paraliżu tamtejszej służby zdrowia.
Władze Dubaju wydały ostrzeżenia i zaleciły mieszkańcom i turystom podjęcie środków ostrożności w celu uniknięcia przykrych skutków działania upałów, takich jak udar cieplny. Co więcej, portal medyczny Healthnews zaklasyfikował Dubaj jako najniebezpieczniejsze miasto na świecie pod względem czynnika zdrowotnego związanego z pogodą. Dubaj w tym roku został oceniony, jako niebezpieczne miejsce dla tegorocznych letnich podróży. Wzięto tu pod uwagę trzy kategorie dni: dni szczególnej ostrożności, dni zagrożenia oraz dni ekstremalnego zagrożenia.
Tym samym Dubaj znalazł się na pierwszym miejscu w rankingu niebezpiecznych pod względem temperatur miast. Panują tam średnio 82 dni, w czasie których temperatury stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia i życia. Jeden dzień w roku uznawany jest za skrajnie niebezpieczny.
Na drugim miejscu w klasyfikacji portalu Healthnews jest Doha w Katarze, a następnie kolejne miejsca z regionu Bliskiego Wschodu i całej Azji Południowej. Kilka miast dotyczy też południowej części USA. Europejskie miejsca na razie pozostają daleko w tyle. Jednym z najbardziej niebezpiecznych miast pod względem temperatur w Europie według rankingu Healthnews jest hiszpańska Sewilla.
Polska jest bezpieczna, ale nie na długo
W tym czasie Polska była całkowicie bezpieczna, abstrahując oczywiście od burz i ulew. Lipiec i początek sierpnia okazały się dla nas łaskawe, jeśli chodzi o temperatury. Było bardzo ciepło, ale upałów nie było zbyt wiele, szczególnie na zachodzie kraju. Najwyższą temperaturę maksymalną w lipcu zanotowaliśmy we Wrocławiu i wyniosła ona 36,5 st C. Warto dodać, że w lipcu sporo było kilka dość chłodnych nocy.
Także początek sierpnia potwierdził stare powiedzenie „od świętej Anki chłodne noce i poranki”. Najniższa nocna temperatura miała miejsce w Jeleniej Górze – to 6,5 st. C. Noce w zachodniej części Polski w pierwszym tygodniu sierpnia były bardzo rześkie – w wielu miejscach temperatury spadały nawet do 11 st. C.
To, co nas ratuje przed ekstremalnymi upałami, to geografia terenu. – Karpaty i Alpy na pewno odgrywają ważną rolę, utrudniając napływy najcieplejszych mas powietrza z południa. Tak samo Atlantyk podsyłający nam łagodne masy powietrza – zauważa prof. Malinowski zapytany przez SmogLab.
Taka sytuacja na długo jednak nie pomoże, ponieważ oceany i atmosfera są bezprecedensowo ciepłe. Najcieplejsze od prawdopodobnie 120 tys. lat. Perspektywa 40-stopniowych upałów to nie daleka, lecz bardzo bliska przyszłość. Mamy warunki klimatyczne, by to tego zdarzenia doszło, a góry nie będą nas zawsze chronić. – To perspektywa lat, a nie dekad. Każdego roku mogą się zdarzyć, nawet jeszcze w tym – stwierdził prof. Malinowski.
I tak może się stać już za kilka dni. Choć prognozy z tygodniowym wyprzedzeniem często są niedokładne, to powyższe mapy powinniśmy traktować poważnie. Według nich 40 st. C na termometrze pojawiło się w tym roku nie tylko we Włoszech czy Grecji, ale już nawet na Węgrzech. 16 lipca termometry w Körösszakál wskazały 41 st C.
„Pochód” czterdziestek wędruje nieuchronnie w naszą stronę. Pytanie tylko, kiedy do nas dojdzie?
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/csikiphoto