Skarga na program ochrony powietrza może zmusić województwo mazowieckie do zmiany sposobu walki ze smogiem. Kroki prawne wobec samorządu podjęła Fundacja ClientEarth – Prawnicy dla Ziemi. Zdaniem jej członków prawo obowiązujące w regionie nie chroni dostatecznie przed zanieczyszczeniem powietrza – przede wszystkim tym, do którego dokładają się samochody.
Sprawa dotyczy programu ochrony powietrza (POP) dla Mazowsza. Zdaniem ClientEarth jego założenia nie wystarczą, by poprawić jakość powietrza w regionie. By to naprawić, wojewódzki sejmik powinien zdaniem fundacji wycofać uchwałę o POP-ie i poprawić go tak, by skuteczniej zapobiegał zanieczyszczeniu. Jeśli nie zrobi tego w ciągu 30 dni, skarga w sprawie smogu trafi do mazowieckiego wojewódzkiego sądu administracyjnego w Warszawie.
Samochodowy smog poza programem ochrony powietrza
– Według naszych zarzutów uchwała nie obejmuje środków naprawczych, dzięki którym może nastąpić poprawa jakości powietrza. Zarzucamy też sejmikowi, że opracowując to prawo oparł się na błędnych założeniach – mówi mec. Agnieszka Warso-Buchanan, prawniczka z Fundacji ClientEarth. – Błędy metodologiczne dotyczyły szacowania stężeń szkodliwych substancji w powietrzu. W POP-ie brakuje działań związanych z emisjami z transportu, a to one są głównym źródłem szkodliwego dwutlenku azotu. To szczególnie istotne w związku z nowymi wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).
Rzeczywiście, WHO zaostrzyła normy dla tej rakotwórczej substancji. Wprowadzono normę dobową dla tego gazu – to 25 nanogramów (µg) na metr sześcienny. Czterokrotnie wzrosły też wymagania dla rocznej normy dwutlenku azotu (NO2) – do tej pory limit wynosił 40 µg/m3, teraz to zaledwie 10 µg/m3.
– W Warszawie regularnie przekraczane są normy dotyczące NO2. Jednocześnie Komisja Europejska wszczęła przeciwko Polsce procedurę naruszeniową w sprawie nieprzestrzegania tych limitów. Władze w POP-ie obiecują jedynie, że będą analizowały sytuację – zauważa Warso-Buchanan.
Skarga w sprawie smogu: mazowieckie powinno zająć się wymianą kopciuchów
ClientEarth swoją skargę złożył wspólnie ze Stowarzyszeniem Miasto Jest Nasze. Do działań dwóch organizacji przyłączyły się też dwie osoby prywatne – w tym Marta Marczak, aktywistka i matka dziecka chorującego na astmę.
– Smog stał się nieodłączną częścią mojego życia, kiedy u mojego rocznego synka zdiagnozowano astmę wczesnodziecięcą. Idę do sądu, bo nie godzę się na to, aby bezczynność władz pogarszała zdrowie mojego dziecka. Mój syn ma prawo do zdrowia – komentuje Marczak.
Sprawa nie dotyczy jednak typowego „pozwu za smog”, w przypadku którego skarżący domagają się rekompensaty pieniężnej. Tak było w przypadku wygranych sądowych sporów Grażyny Wolszczak czy Jerzego Stuhra przeciwko Warszawie. W tym przypadku chodzi jedynie o zmianę prawa – podkreślają przedstawiciele ClientEarth i Miasto Jest Nasze. Aktywiści kładą szczególny nacisk na zmiany dotyczące polityki transportowej miasta. Twierdzą, że do tej pory emisje NO2 spadły znacząco jedynie w trakcie pandemicznego lockdownu, kiedy ruch na ulicach znacząco zmalał.
– Nasze wątpliwości budzą też planowane działania związane z wymianą pozaklasowych pieców, tak zwanych „kopciuchów”. Program ochrony powietrza zakłada ich inwentaryzację. To powinno być jednak jedynie działanie przygotowawcze. Do POP-u powinien być wpisany również proces wymiany tych urządzeń grzewczych. Błędnie określone są też założenia klimatyczne panujące na terenie województwa – wymienia Warso-Buchanan.
Prawniczka nie kryje, że podobne sprawy mogą ciągnąć się długo Jeśli władze samorządowe nie uznają skargi, sąd może spędzić nad jej rozpatrywaniem od kilku miesięcy do nawet roku.
Czytaj również: Wyrok w sprawie o smog prawomocny. Państwo przegrało w sądzie z Grażyną Wolszczak