Rządowe dotacje z programu „Czyste powietrze” na wymianę najbardziej zanieczyszczających pieców na razie omijają budynki wielorodzinne. Kozy i piece kaflowe nierzadko nadal służą do ogrzewania kamienic wielu miast Polski. Dlatego smog wciąż daje się we znaki np. w Łodzi czy Wałbrzychu.
Dotacje są potrzebne między innymi w miastach, które mocno rozwinęły się w XIX wieku. Pamiętające zabory kamienice często nie są podłączone do miejskich sieci ciepłowniczych. Jest tak między innymi na Dolnym Śląsku, co sprawdził tamtejszy Alarm Smogowy.
Smog dusi miasta zabudowane kamienicami
Lokalni działacze poprosili urzędy miast o dane dotyczące sposobu ogrzewania budynków komunalnych w największych ośrodkach w regionie. Zestawienie pokazuje skalę problemu – szczególnie mocno dotykającego miasta tzw. Ziem Odzyskanych.
– Na Dolnym Śląsku po wojnie często nie budowano nowych domów czy bloków, które byłyby lepiej docieplone czy ogrzewane lepszymi źródłami. Zasiedlano te domy i kamienice, które już były wybudowane. Dekady bez inwestycji sprawiły, że jest tam duży problem – komentuje Krzysztof Smolnicki z Dolnośląskiego Alarmu Smogowego.
Aktywiści wzięli pod lupę sytuację z największych „prezydenckich” miast regionu. Bardzo źle jest między innymi w Wałbrzychu, gdzie w wielu mieszkaniach nadal grzeje się „kopciuchami”, czyli pozaklasowymi kotłami niespełniającymi nawet podstawowych norm emisji. W należących do miasta budynkach wciąż działają 4 tys. takich urządzeń grzewczych. Nieco lepiej jest w innych miastach Dolnego Śląska. W budynkach komunalnych w Jeleniej Górze pozostało prawie 1500 „kopciuchów” do wymiany, w Bolesławcu – 925.
Miejskie dopłaty nie załatwiają sprawy
„Kopciuchy” z kamienic mocno dokładają się również do smogu w Łodzi. Według danych z Urzędu Miasta Łodzi wciąż używa się ich w około połowie mieszkań komunalnych.
Czytaj również: Drobne cząstki smogu zabijają. Czystsze powietrze uratowałoby nawet 2,5 tysiąca Ślązaków rocznie
– Ponad 18 tys. lokali z zasobu komunalnego miasta jest ogrzewanych za pomocą starych pieców kaflowych, kuchni węglowych, kóz czy „angielek”. W kotłownie wyposażonych jest 1700 lokali, ale nie wiemy, czy działają tam kotły najwyższej, piątej klasy. Magistrat nie prowadził takiej ewidencji. Do sieci ciepłowniczej podłączono ponad 10 tys. lokali, 7 tys. korzysta z ogrzewania elektrycznego – mówi Marek Kwiatkowski z organizacji Łódź bez smogu.
Z problemem próbują walczyć władze miasta. 4 tys. palenisk wymieniono dzięki środkom z funduszy remontowych. W Łodzi działa też program dotacyjny, dzięki któremu z prywatnych i miejskich kamienic zniknęły kolejne 4 tys. kopciuchów.
– Ale to nadal ogromny i nierozwiązany problem. Według uchwały antysmogowej dla województwa łódzkiego bezklasowe kotły trzeba wymienić do 1 stycznia 2023 r., a piece i kominki do 2025 r. Jeśli będziemy działać w tym tempie, to sobie nie poradzimy – komentuje Kwiatkowski.
Dopłaty na kamienice z „Czystego Powietrza”?
Miasta czekają też na pomoc państwa. Na razie nie mogą liczyć jednak na środki z flagowego antysmogowego programu rządu. Dotacje z „Czystego powietrza” trafiają jedynie do właścicieli budynków jednorodzinnych. O możliwych zmianach w programie dofinansowań mówił już jednak minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka. Według jego wypowiedzi z września 2020 r. zarządcy i mieszkańcy kamienic mogą spodziewać się wsparcia w trzecim rozdaniu środków z programu zwalczania smogu.
– W resorcie klimatu trwają analizy mające na celu wprowadzenie usprawnień programu i rozszerzenie katalogu beneficjentów mogących ubiegać się o dofinansowanie, w tym rozszerzenie grupy beneficjentów o właścicieli lokali w budynkach wielolokalowych – mówił Michał Kurtyka. Szef resortu klimatu mówił też o pilotażu „Czystego powietrza 3.0” dla budynków wielorodzinnych, który mógłby objąć między innymi śląską Pszczynę. Dotacje miałyby pokryć między innymi koszty zakupu pompy ciepła, fotowoltaiki i docieplenia budynku.
„Czyste Powietrze” receptą na smog z kamienic? Nie tędy droga
Taki sposób walki z miejskim zanieczyszczeniem nie zadziała – ostrzega lider Polskiego Alarmu Smogowego (PAS) Andrzej Guła. Według aktywisty rząd już w tej chwili ma narzędzia, by z dobrym skutkiem rozdać pieniądze na wymianę źródeł ciepła.
– Chodzi o premię termomodernizacyjną Funduszu Termomodernizacji i Remontów (FTiR). Jego operatorem jest Bank Gospodarstwa Krajowego, który dystrybuuje wsparcie dla spółdzielni i wspólnot. Byłoby wielkim zaniedbaniem rządu, gdyby nie zasilił tego funduszu środkami unijnymi – komentował Guła w wywiadzie dla SmogLabu. Według niego mnożenie programów pomocowych jest dużym błędem rządzących.
– W ostatnich latach popełniono fatalny błąd – zamiast rozwijać sprawdzony program, stworzono nowe mechanizmy. Okazały się one kompletną klapą. Chodzi na przykład o Program Infrastruktura i Środowisko, który również miał pomagać w wymianie pieców w budynkach wielorodzinnych. Skorzystało z niego niewiele osób, miał jeden z najwyższych poziomów niewykorzystanych środków w całej Unii Europejskiej – mówi Guła.
Działacz PAS obawia się, że „Czyste powietrze 3.0” stanie się niepotrzebną konkurencją dla Funduszu Termomodernizacji i Remontów. Apeluje jednocześnie o postawienie wyraźnej granicy pomiędzy dwoma programami. Według niego mieszkańcy budynków z przynajmniej trzema lokalami powinni mieć obowiązek założenia wspólnoty i możliwość ubiegania się o dofinansowanie z FTiR. Mieszkańcy reszty obiektów mogliby korzystać ze wsparcia „Czystego powietrza”.
Tekst powstał na potrzeby kampanii “Polska bez Smogu” realizowanej we współpracy Polskiego Alarmu Smogowego, SmogLabu i “Rzeczpospolitej”. Artykuły tworzone w ramach akcji będzie można czytać w środy w drukowanym i internetowym wydaniu “Rzeczpospolitej” oraz w SmogLabie.
Źródło zdjęcia: unpict / Shutterstock