Smog na Pomorzu to nie problem? Mit. Pojechałam nad Bałtyk, żeby zobaczyć, które miasta duszą się od zanieczyszczeń, a które postanowiło pożegnać się z węglem.
W Sopocie smogu nie czuć. Kiedy wchodzi się na molo, niezależnie od pory roku, wieje wiatr, który rozwiewa wszystkie zanieczyszczenia. Spacerując uliczkami Sopotu, nawet zimą, nie poczujemy tego typowego grudniowego zapachu. Zapachu, który w ogromnej części Polski dusi, drapie w gardło i zostaje na ubraniach. Sprawdzam, jak wyglądają odczyty ze stacji pomiarowej przy ulicy Bitwy pod Płowcami. W ostatnim miesiącu 2021 najgorzej było 11 grudnia o 19:00, kiedy stężenie wyniosło niecałe 60 μg/m3. Dla porównania: w Rybniku o tej porze było o 100 μg/m3.
– Nie zawsze powietrze w Sopocie było tak czyste – mówi mi prezydent Sopotu Jacek Karnowski. Spotykamy się w połowie grudnia. Cieszę się, że akurat teraz przyjechałam na Pomorze, bo omija mnie rekordowy smog w Krakowie. W mediach społecznościowych widzę zdjęcia szarej, gęstej mgły nad moim miastem. W Sopocie pogoda kapryśna, ale oddycha się dobrze.
Sadza na framudze
– Wychowałem się w Sopocie. Pamiętam, jak w latach 80. w zimie otwierałem okno, a na framudze leżała sadza. Były dni, że nie mogliśmy wystawiać prania na zewnątrz. W Sopocie działała też spółdzielnia pralnicza Śnieżka. Zakład miał ogromny komin, z którego często leciał ciemny dym. Nie trzeba szukać daleko – nawet nasz urząd miasta kopcił, kiedy miał jeszcze piec węglowy. Na szczęście przeszliśmy na gaz – wyjaśnia prezydent Karnowski.
Sopot, jak dodaje Jacek Karnowski, ze smogiem walczył od lat. „To, że za dwa lata wejdzie w życie zakaz palenia węglem jest tylko wisienką na torcie” – zaznacza i wymienia: w latach 90. przeprowadzono program likwidacji kotłowni i wykonano nitkę ciepłowniczą do Gdańska, żeby móc połączyć do tamtejszej elektrociepłowni sopockie mieszkania. Miasto stawia na zieleń, która przecież też pomaga w oczyszczaniu powietrza. „Robimy mnóstwo nowych nasadzeń. Jesteśmy wpisani do rejestru zabytków, dlatego lex Szyszko nas ominęło” – wyjaśnia prezydent Karnowski. Opowiada również o tym, że urząd planuje utworzenie rezerwatu na terenie miejskiego lasu, żeby ochronić najcenniejsze drzewa od ścięcia.
Sopot żegna się z węglem
Jestem jednak tutaj przede wszystkim dlatego, że Sopot jest jednym z pierwszych miast w Polsce, które chce całkowicie zakazać ogrzewania domów i mieszkań węglem.
Sejmik wojewódzki przyjął nowe przepisy dla Sopotu na początku 2020 roku. Co ciekawe, miasto nie czekało na uchwałę wojewódzką, która została przegłosowana dopiero kilka miesięcy później.
Co wprowadziła sopocka uchwała? Wszystkie źródła ciepła na paliwa stałe mają zostać zlikwidowane do 2024 roku. Do końca 2021 właściciele nieruchomości mogli dostać dotację obejmującą 100 proc. kosztów wymiany pieca. Dopłata wynosiła maksymalnie 800 zł na kilowat zainstalowanej mocy.
Później refundacje będą maleć – w 2022 r. dofinansowanie wyniesie 80 proc. kosztów, a w 2023 – 60 proc. Mniej zamożne osoby będą mogły starać się miejską dopłatę do rachunków, jeśli te wzrosną po wymianie pieca. Uchwała wojewódzka przewiduje z kolei likwidację „kopciuchów” do 2024, a do 2035 roku nie będzie można używać nawet pieców spełniających najwyższą, piątą klasę.
Sopot jest pierwszym (i na razie jedynym) miastem na Pomorzu, które zdecydowało się na tak restrykcyjne zapisy uchwały antysmogowej. W 2021 roku miasto udzieliło 52 dotacji na około milion złotych. Do wymiany zostało ok. 300 pieców – również w kamienicach.
Uzdrowisko z dobrym powietrzem
– Po co? – pytam prezydenta Karnowskiego. Powietrze w Sopocie jest dobre albo nawet bardzo dobre, uchwała wojewódzka mniej restrykcyjna. Czy ona by nie wystarczyła? – „Robimy to dla zdrowia naszych mieszkańców, ale i jesteśmy uzdrowiskiem – odpowiada stanowczo prezydent. – Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś przyjechał do uzdrowiska i oddychał smogiem. Dla nas nawet jeden dzień w roku, kiedy świecimy się na czerwono w aplikacjach smogowych, jest porażką – podkreśla. Sopockie przepisy są bardzo podobne do tych krakowskich. W stolicy Małopolski od 1 września 2019 nie można palić węglem i drewnem. Miasto również przyznawało stopniowo malejące dofinansowanie.
Różnica polega jedynie na tym, że Sopot wciąż dopuszcza kominki na drewno. Nie mogą być jednak głównym źródłem ogrzewania i nie mogą rozprowadzać ciepła. Od 2024 roku dopuszczalne będą jedynie kominki dekoracyjne. „Ale mieszkańcy mają świadomość, że takiego kominka nie można używać zbyt często. Już widać, że dbają o to, by drewno było suche, nie spalają w nich byle czego. Myślę jednak, że zajęcie się kominkami będzie naszym kolejnym krokiem” – mówi prezydent.
Samochodowy problem
Co, jeśli nie węgiel? Mieszkańcy mogą instalować piece gazowe albo pompy ciepła. Problem jest z fotowoltaiką – w zabytkowej części miasta nie można montować paneli na dachach.
Likwidacja pieców węglowych nie rozwiąże jednak wszystkich smogowych bolączek miasta – mówi prezydent. Powietrze w nadmorskim uzdrowisku zanieczyszczają przede wszystkim samochody. „W weekendy, szczególnie kiedy nie ma silnego wiatru, spaliny duszą centrum miasta. A to dlatego, że prawo nie pozwala miastom z liczbą mieszkańców mniejszą niż 100 tysięcy pobierania opłat za parking w soboty czy niedziele. Zbudowaliśmy duży parking, bezpłatny, na 700 aut, pod Areną. Można z niego dojechać do centrum bezpłatnym pojazdem elektrycznym. Ale co z tego, skoro w weekend również w centrum można zostawić samochód za darmo – turyści wybierają więc tę opcję” – ubolewa prezydent. Jego zdaniem weekendowe opłaty pomogłyby sopockiemu powietrzu.
Pytam o smog z sąsiednich miast. W Krakowie przecież obecnie największym problemem jest nawiewanie zanieczyszczeń z tzw. obwarzanka, czyli podmiejskich gmin. „Tutaj wszyscy ściśle współpracujemy” – uspokaja prezydent.
Smog na Pomorzu to nie problem?
Jednak wystarczy przejechać kilka stacji koleją miejską, żeby smog na Pomorzu poczuć bardzo wyraźnie. Jadę dalej, żeby przekonać się, czy zanieczyszczenie powietrza rzeczywiście jest tu problemem. I jakie podejście do smogu mają miasta, które nadmorskimi uzdrowiskami nie są. Po drodze sprawdzam wykresy smogowe z Gdyni. Stacja przy ulicy Porębskiego w11 grudnia o 23 pokazała stężenie PM10 na poziomie 104 μ/m3. Tydzień później smog niemal zniknął i przez kilka dni pyły PM 10 nie przekraczały nawet 10 μ/m3.
Spotykam się z Arturem Cierzniewskim z Wejherowskiego Alarmu Smogowego, który ma mi pokazać te najbardziej zasmogowane miejsca w „Małym Trójmieście Kaszubskim”, czyli w Rumi, Redzie i Wejherowie. „Tutaj pożegnanie z węglem jeszcze daleko przed nami” – uśmiecha się, kiedy słyszy tytuł naszego cyklu.
W Małym Trójmieście, podobnie jak w Gdańsku i Gdyni, obowiązuje pomorska uchwała antysmogowa. Żadne z nadmorskich miast – oczywiście poza Sopotem – nie planuje przyjęcia bardziej restrykcyjnych przepisów.
Przyjeżdżam do „Małego Trójmiasta” akurat w dniu, kiedy nie wieje. Z kominów domów jednorodzinnych, które mijam po drodze, wydostaje się siwy dym. To bardzo dziwne uczucie – nie spodziewałam się tutaj zapachu, który znam tak dobrze z zim na południu.
202 μ/m3
Pierwszym przystankiem na naszej trasie są mobilne płuca, które Wejherowski Alarm Smogowy ustawia w różnych lokalizacjach na terenie powiatu wejherowskiego. Płuca przyjeżdżają białe, ale wychwytują zanieczyszczenia – im jest ich więcej, tym bardziej szarzeją. Te w Rumi już są szarawe, mimo że stoją tutaj zaledwie kilka dni. Przed Bożym Narodzeniem Wejherowski Alarm opublikował podsumowanie pomiarów instalacji, która stała przez 14 dni przy Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji w Rumi. Odnotowano aż siedem dni z przekroczonymi normami PM10, a średnia dobowa 12 grudnia wyniosła aż 202 μ/m3. Norma dopuszczalna to 50 μ/m3. Wcześniej instalacja stała w Wejherowie, gdzie od 5 do 19 listopada wykryła siedem dni z przekroczeniem norm. Najgorzej było 14.11, kiedy średnia dobowa przekroczyła 122 μ/m3.
– Skąd pomysł, żeby zostać aktywistą smogowym na Pomorzu? – pytam Artura Cierzniewskiego. Zastanawia mnie to, bo szukałam aktywistów antysmogowych w Gdańsku i Gdyni – bez skutku. W Sopocie uchwała była miejskim pomysłem, nie społecznym. Aktywistów, dla których smog na Pomorzu jest głównym tematem, praktycznie nie ma.
– W 2008 roku otworzyliśmy ze znajomymi i moją żoną stowarzyszenie zajmujące się nowotworami. Robiliśmy warsztaty, spotkania z dziećmi w szkołach, spotkania z onkologiem, zajmowaliśmy się promowaniem profilaktyki. Wtedy też zacząłem zwracać uwagę na czynniki ryzyka, na to, czym oddychamy i co to może wywołać. Któregoś zimowego dnia zobaczyłem, że mój syn wrócił z podwórka z drobinkami sadzy na twarzy, która także ma działanie rakotwórcze. Tego już było za dużo – opowiada.
-Kolega, który też jest członkiem Wejherowskiego Alarmu, pozakładał w domu specjalne filtry. Szybko stają się czarne. A jego dzieci co sezon się duszą, co zimę rodzina musi zgłaszać się do lekarzy z kolejnymi problemami. Przez to też zaczął zauważać problem smogu. Zobaczyłem go na Facebooku, napisałem. I zaczęliśmy działać razem. Od 3 lat walczymy ze smogiem bo to jest duży problem także na wybrzeżu, nie tylko na Śląsku czy w Małopolsce – mówi Artur.
Wejherowo w dolinie
Za chwilę wjedziemy do Wejherowa, na drogę z widokiem na domy w dolinie. Artur zwalnia, żebym mogła zobaczyć, jak między dachami wije się gęsty, szary dym. Kawałek dalej mijamy osiedle deweloperskie.
– Mieszkańcy są podłączeni do całkiem nowoczesnej sieci ciepłowniczej. Ale i tak się skarżą, bo nawiewa do nich smog ze starszych domów, które w dalszym ciągu ogrzewane są węglem – wyjaśnia Artur.
Pierwsze działania Artura – jeszcze zanim powstał Alarm – przyniosły skutek. Miasto dofinansowało wymianę ogrzewania w 20 starych kamienicach w śródmieściu.
– Po jakimś czasie zarzucili niestety ten projekt – wyjaśnia Artur. Później miasto kupiło sześć czujników smogu. Stoimy z Arturem pod czujnikiem na osiedlu Śmiechowo Południe, który – jak się okazuje – nie działa. – W aplikacji zawsze pokazuje, że jakość powietrza jest dobra, mimo że jesteśmy w miejscu, gdzie smog czuć bardzo wyraźnie – załamuje ręce Artur. – Apelujemy do władz, żeby się temu przyjrzały i żeby lepiej informowały mieszkańców o tym, że w ogóle mamy monitoring jakości powietrza – podkreśla.
Alarm z sukcesami
Kilkanaście dni po moim powrocie Artur podsyła mi dobrą wiadomość: GIOŚ, po trzech latach przerwy, uruchamia ponownie stację państwowego monitoringu przy bibliotece powiatowej. Pomiar jakości powietrza ruszy z początkiem 2022 r. Sukces.
Co jeszcze udało się wywalczyć pomorskim aktywistom smogowym?
– Pomagamy wybrać nowe źródło ciepła, tłumaczymy, jaki piec wybrać i jak starać się o dofinansowanie. Tylko że taki komunikat i taka edukacja powinna płynąć z każdego możliwego kanału, również od władz. A to, niestety kuleje – odpowiada. – Ale widzę, że coś się zmienia. Ludzie już sami widzą, że sąsiad pali w piecu śmieciami czy złej jakości węglem. Zastanawiają się nad tym, zwracają na to uwagę. Rozmawiamy z instalatorami czystych źródeł, w tym momencie duża część ich klientów to osoby korzystające z programu Czyste Powietrze. Rozmawiamy z pracownikami złomowisk, którzy mówią, że coraz więcej osób przywozi im stare piece węglowe. Coś się dzieje, coś drgnęło – dodaje.
– To kiedy to pożegnanie z węglem? – pytam Artura.
– Będziemy naciskać na gminy, żeby pilnowały postanowień uchwały antysmogowej dla Pomorza. Na razie naszym priorytetem jest poprawa powietrza, którym oddychamy- odpowiada. – A całkowita rezygnacja z węgla? Realistycznie licząc, może za 10 lat. Ale to za długo, dlatego wszystkie ręce na pokład. Nie odpuścimy.
Zdjęcie okładkowe: Zuzanna Konarska
Projekt „Pożegnanie z węglem” powstaje dzięki wsparciu European Climate Foundation