Najnowsze badania prowadzone na południu Polski udowadniają wpływ zanieczyszczeń powietrza na uwagę u dzieci. Najbardziej widoczne okazało się oddziaływanie neurotoksycznego gazu, jakim jest dwutlenek azotu (NO2). Głównym jego źródłem w powietrzu są samochody, zwłaszcza te z silnikiem Diesla. Niekorzystny wpływ odnotowano także w przypadku pyłów zawieszonych, czyli zanieczyszczenia najczęściej kojarzonego ze smogiem w Polsce.
Jedno z badań prowadzonych w ramach projektu NeuroSmog dotyczyło wpływu zanieczyszczeń powietrza na uwagę i koncentrację u dzieci. W ramach testów, które objęły ponad 700 uczniów i uczennic w wieku 10–13 lat, poproszono o wykonanie dwóch specjalnych testów komputerowych. „Smog, a szczególnie dwutlenek azotu (NO2), sprawia, że dzieci mają pogorszoną uwagę i osłabione zdolności poznawcze. Mówimy o natychmiastowych skutkach, a nie tylko tych odroczonych w czasie” – tłumaczy Mikołaj Compa z Instytutu Psychologii UJ, pierwszy z autorów badania.
O najnowszych ustaleniach na ten temat, a także o samym problemie zanieczyszczeń powietrza z Diesli, rozmawiamy z prof. Marcinem Szwedem z Uniwersytetu Jagiellońskiego, kierownikiem projektu „NeuroSmog”.
Sebastian Medoń, SmogLab: Co udało się Państwu ustalić?
Dr hab. Marcin Szwed, prof. UJ: Od trzech lat prowadzimy projekt NeuroSmog, w którym badamy kilkaset dzieci z Krakowa i południowej Polski. Badanie obejmuje szereg kwestii, w tym rozwój mózgu i umysłu. To, co już udało nam się ustalić i o czym możemy opowiedzieć, to wpływ zanieczyszczeń powietrza na uwagę i koncentrację dzieci.
Wyniki naszych badań pokazują, że smog – a zwłaszcza dwutlenek azotu, wolne rodniki, czyli zanieczyszczenia pochodzące głównie z Diesli – oddziaływuje w tym przypadku natychmiastowo. W dniach, w których poziomy smogu z Diesli były wyższe, badane przez nas dzieci miały gorsze wyniki. Robiły więcej błędów. Miały większy problem z poradzeniem sobie z przygotowanymi przez nas testami.
„Ludzie często nie mają wyboru”
Zanieczyszczenia transportowe kojarzymy na ogół z dużymi, zatłoczonymi miastami. Z korkami. Czy ten problem dotyka tylko uczniów w takich miejscach?
W naszym badaniu brały udział dzieci z różnej wielkości miast, nie tylko Krakowa. Były to m.in. Zakopane, Nowy Targ, Cieszyn, Żywiec, Bielsko-Biała czy Kłobuck. We wszystkich tych miejscach, gdy poziom tlenków azotów w powietrzu był wyższy, efekt tego był widzialny. Dzieci miały widocznie gorsze wyniki.
Niestety problem dotyczy wszystkich miejsc, gdzie mamy ruchliwe ulice, ruchliwe szosy. Wszystkich miejsc, gdzie ludzie masowo poruszają się samochodami. Oczywiście, często nie mają innego wyboru, ponieważ nie działa lub niewystarczająco działa transport zbiorowy.
Czytaj także: Pierwsza Strefa Czystego Transportu w Polsce. 15 najczęstszych pytań
Neurotoksyczny dwutlenek azotu, czyli problem ruchliwych ulic i szos
W województwie małopolskim znamy wiele przykładów, gdzie na terenach wiejskich szkoły znajdują się w bezpośrednim sąsiedztwie ruchliwych szos. Na przykład przy drogach krajowych.
Ważne jest nie tylko to, jakie pojazdy jeżdżą w pobliżu szkół, ale przede wszystkim w jakiej ilości, w jakim natężeniu.
Dwutlenek azotu to jest takie paskudztwo, które roznosi się stosunkowo blisko od źródła zanieczyszczenia. Już ćwierć kilometra od drogi krajowej sytuacja będzie znacznie lepsza. Natomiast jeśli mamy szkołę zlokalizowaną 50 metrów od drogi krajowej, czy zakorkowanych Alei Trzech Wieszczów w Krakowie, to stężenia dwutlenku azotu będą tam poważniejszym problemem.
Jako główne źródło smogu w Polsce wskazywana jest niska emisja, czyli spalanie węgla i drewna w domowych kotłach. W tym przypadku najczęściej mierzy się pyły zawieszone, PM10 czy też drobniejsze PM2,5. Jaki mają one wpływ na poziom uwagi u dzieci?
W naszych badaniach zauważyliśmy, że pyły zawieszone także mają znaczenie. Również wpływają one negatywnie na uwagę i koncentrację u dzieci. Było to szczególnie widoczne w takich zadaniach, gdzie dzieci musiały skupić się przez ok. 20 minut.
Skoncentrowaliśmy się jednak na tlenkach azotu, ponieważ w ich przypadku wpływ ten był najbardziej widoczny.
„Efekt chciwości i lenistwa koncernów samochodowych w Europie”
Co w takim razie możemy zrobić z tym problemem? Jakie rekomendacje mogłyby płynąć z Państwa badań?
Najlepiej byłoby, gdyby koncerny motoryzacyjne, które wcisnęły nam osobowe samochody z silnikiem Diesla, teraz wymieniły nam je na hybrydy. Chciałbym to podkreślić: to nie ludzie, którzy samochodami muszą dojechać do pracy, są winni problemu. Zostaliśmy zwyczajnie oszukani.
Samochody z silnikiem Diesla, które swego czasu miały być receptą na emisje gazów cieplarnianych, okazały się jeżdżącymi komorami gazowymi. Auta te trują nas tlenkami azotu, a w przypadku starszych modeli bardzo wysokie są emisje także pyłów.
Jest to efekt zwyczajnej chciwości koncernów samochodowych w Europie. I ich lenistwa, bo gdy Azjaci pracowali nad hybrydami, to ci cisnęli nadal z Dieslami. Co ciekawe, inaczej było w Stanach Zjednoczonych. Tam zawsze były jednakowe standardy emisji dla osobówek Diesli i benzynowych. Dlatego efekt jest taki, że osobówek dieslowych praktycznie tam nie ma.
Czytaj także: Przebadano 75 tys. dzieci z Krakowa. Czystsze powietrze to mniej chorób u dzieci
Co możemy zrobić z problemem?
Co możemy zrobić? Z dużą nadzieją patrzę na pomysły stref czystego transportu, w tym tej proponowanej w Krakowie. Ważne jest, by wprowadzać je w sposób solidarny. Czyli taki, który nie uderzy w osoby, które do pracy dojechać muszą, dając im czas na wymianę samochodu na mniej emisyjny pod względem zanieczyszczeń powietrza. W tym przypadku już nawet 20-letni samochód benzynowy jest wyraźnie lepszą opcją, niż 20-letni Diesel.
A czy istnieją jakieś bardziej doraźne rozwiązania?
Doraźnie możemy starać się trzymać z dala ruchliwych arterii. Jeśli mamy do pokonania pieszo drogę w pobliżu np. Alei w Krakowie, to można oczywiście zaplanować ją tak, by trzymać się z dala te 250 metrów. Na przykład wysiąść przystanek dalej lub wcześniej. To jednak nie rozwiąże problemu.
Niestety w przypadku tlenków azotów nie pomogą nam również popularne oczyszczacze powietrza, ponieważ jest to gaz. Urządzenia te mogą poradzić sobie na przykład z pyłami zawieszonymi, ale już nie ze smogiem pochodzącym z Diesli. Dlatego musimy zadbać o to, by ograniczyć samo źródło zanieczyszczeń.
Oczywiście, prywatne przedszkola czy szkoły mogą się chwalić, że mają nowoczesny system wentylacji, który ogranicza zanieczyszczenia. Większość dzieci chodzi jednak do szkół publicznych. Zamiast skupiać się na indywidualnych rozwiązaniach, na odfiltrowywaniu samym sobie powietrza, powinniśmy zadbać o nasze wspólne dobro, którym wszyscy oddychamy.
_
Zdjęcie: andrekoehn / Shutterstock.com