Rakotwórcze dioksyny, furany i marnotrawstwo zasobów czy jednak nowoczesny, złoty środek na domknięcie obiegu? Spalarnie odpadów to temat kontrowersyjny, dzielący specjalistów na dwa przeciwstawne obozy. Jedni uważają je za trujący przeżytek niebezpieczny dla zdrowia i środowiska, marnujący zasoby, kosztowny oraz sprzeczny z gospodarką obiegu zamkniętego. Inni – wręcz przeciwnie. W spalarniach widzą przyszłość, szansę na redukcję odpadów trafiających na składowiska i zapewniają, że instalacje są dla nas bezpieczne. Kto ma więcej racji w tym sporze?
Dyskusje na ten temat wywołują duże poruszenie zarówno wśród naukowców, jak i lokalnych społeczności. Emocje podgrzewają stale rosnące ceny gospodarki odpadami. Z jednej strony mamy inżynierskie podejście do sprawy. Wynika z niego, że nie ma dla nas żadnego zagrożenia skażeniem powietrza, a metody wychwytu spalin są coraz bardziej nowoczesne. Z drugiej – organizacje ekologiczne, pracownicy naukowi i okoliczni mieszkańcy przerażeni konsekwencjami mieszkania w bliskiej odległości od spalarni. Martwią się o jakość powietrza i wolą dążyć do gospodarki o obiegu zamkniętym.
Seria błędów
Według specjalistów, obecna, dotychczas nie spotykana w takiej skali, presja na budowę spalarni w Polsce jest efektem serii popełnionych przez lata błędów. Do 2019 r. nie było obowiązku segregacji odpadów. Zarówno wówczas, jak i obecnie działania decydentów skoncentrowane są na zagospodarowaniu odpadów zmieszanych. Na drugi plan schodzi ich redukcja od pierwszego etapu poprzez poprawę poziomu i jakości selektywnej zbiórki.
– W Polsce wybudowano największą na świecie sieć zakładów przetwarzających odpady zmieszane, którą jeszcze zaledwie kilka lat temu niektórzy decydenci widzieli jako wspaniałą alternatywę dla segregacji u źródła, czy wręcz jako zakłady recyklingu – powiedział dla SmogLabu Paweł Głuszyński, pracownik Towarzystwa na rzecz Ziemi.
Produktem tego typu zakładów są odpady do składowania oraz spalenia, a tylko w niewielkim procencie takie, które rzeczywiście zostaną powtórnie wykorzystane. Trzy lata przed wprowadzeniem obowiązku segregacji odpadów, zakazano składowania tzw. odpadów palnych. Stało się to pod rzekomym pretekstem zwiększenia poziomu recyklingu.
– Zamiast jednak poprawiać segregację, zaczęto tworzyć „śnieżną kulę” kolejnych decyzji wokół zakazu, próbując ugasić rosnącą liczbę pożarów miejsc magazynowania zakazanych odpadów: obowiązku ich monitoringu oraz opłat kaucyjnych na wypadek skażenia środowiska – wylicza Głuszyński.
Czytaj również: Biomasa w przemyśle, w transporcie i energetyce? „Wycięlibyśmy wszystkie lasy w cztery lata”
Zbyt niski poziom recyklingu
W 2018 r. Unia Europejska zdecydowała o odejściu od spalania odpadów na rzecz ich redukcji oraz powtórnego wykorzystania. W tym celu przyjęto pakiet dyrektyw określanych jako Gospodarka o Obiegu Zamkniętym (GOZ). Za cztery lata mamy osiągnąć 30-procentową redukcję odpadów żywności, a do ponownego wykorzystania ma trafiać 55 proc. odpadów komunalnych. Poziom recyklingu nadal rośnie powoli, natomiast drastycznie wzrosły koszty gospodarki odpadami. W większości gmin ponad 60 proc. to odpady zmieszane, a osiągany poziom recyklingu nieznacznie przekracza 20 proc.
– Poza propozycjami budowy spalarni, nie widać realnych działań na rzecz poprawy systemu, w tym także od strony wspierających ją przepisów. Gdyby w Polsce wybudowano wszystkie spalarnie, które są obecnie rozważane przez samorządy, to do spalenia trafiłoby nawet więcej odpadów komunalnych, niż ilość, którą mamy poddać recyklingowi w 2035 r., czyli 65 proc. – zauważa Głuszyński.
Specjaliści wskazują, że aktualnie realny recykling w Krakowie to około 20 proc., a termicznie przekształcanych jest 67 proc. odpadów. Chcąc więc sprostać wymaganiom dyrektyw unijnych, w najbliższych latach poziomy spalania odpadów trzeba będzie ograniczyć do 30 proc. Pojawił się także pomysł włączenia spalarni w system handlu emisjami CO2, co oznacza nałożenie dodatkowych, podwyższanych każdego roku opłat. Brak osiągnięcia docelowych poziomów recyklingu wiąże się z bardzo wysokimi karami. Dla samego Krakowa mogą one wynieść nawet 29 milionów złotych.
Zdaniem przeciwników utylizacji termicznej, spalarnie marnują zasoby, których powtórne wykorzystanie pozwala na zaoszczędzenie większej ilości energii oraz zmniejszenie powstających zanieczyszczeń.
– Z punktu widzenia gospodarki oraz ochrony środowiska, spalanie odpadów jest prymitywne i nonsensowne. To jest świat producentów jednorazowych produktów, lenistwa, krótkowzroczności i braku odpowiedzialności za przyszłość – podsumowuje Głuszyński.
Zyski czy straty?
Osoby z branży widzą w spalarniach szansę i szereg zalet. Wśród nich wymieniają redukcję ilości odpadów trafiających na składowiska, produkcję energii oraz neutralizację niskiej emisji. Jak powiedział dr hab. inż. Grzegorz Wielgosiński z Politechniki Łódzkiej, obecnie w Europie funkcjonuje ponad 500 spalarni odpadów komunalnych. Spalają one ponad 100 mln ton surowca.
– Zyski ze spalania odpadów to znaczące zmniejszenie ilości śmieci przeznaczonych do składowania. Z metra sześciennego odpadów komunalnych (mieszczących się w typowym kontenerze 1100-litrowym), o masie ok. 250 kg otrzymujemy tylko ok. 10 kg produktów oczyszczania spalin o objętości ok. 4 litrów i to pozostaje do składowania. Żużle i popioły paleniskowe wykorzystujemy gospodarczo. Uzyskujemy również ok. 0,4 MWh energii elektrycznej oraz ok. 6,6 GJ energii cieplnej – wylicza dr hab. inż. Grzegorz Wielgosiński.
Ze względu na zawartość frakcji biologicznej w odpadach, zgodnie z rozporządzeniem Ministra Środowiska, 42 proc. pozyskanej energii traktowane jest jako pozyskane z OZE (zero emisji CO2). W rzeczywistości udział frakcji biologicznej jest wyższy i sięga 50-55 proc.
Ostre wymogi emisyjne
– Tak więc spalarnia jest elektrociepłownią, przyjazną dla klimatu i środowiska, która pozwala eliminować spalanie w piecach domowych, czyli główne źródło niskiej emisji i złej jakości powietrza w naszych miastach. Wymagania emisyjne dla spalarni są znacznie ostrzejsze niż przy spalaniu węgla, stąd ilość zanieczyszczeń emitowanych do powietrza jest zdecydowanie mniejsza niż w przypadku spalania węgla dla elektrociepłowni o podobnej mocy – powiedział dla SmogLabu dr hab. inż. Wielgosiński.
Według zwolenników tej technologii, spalarnie posiadają bardzo wydajne systemy oczyszczania spalin. Dlatego znacznie słabiej wpływają na stan zanieczyszczenia powietrza, niż instalacje węglowe, a porównywalnie do gazowych. Stąd też, w ich ocenie, jest to bardziej proekologiczne, niż spalanie paliw kopalnych. Ma także niemalże neutralny wpływ na zdrowie okolicznych mieszkańców.
– Straszenie emisją dioksyn nie ma sensu, gdyż ponad 50 proc. ich emisji pochodzi właśnie z palenisk domowych. Wszelkie doniesienia naukowe potwierdzają, że nowoczesne spalarnie są całkowicie bezpieczne dla ludzi i środowiska – mówi naukowiec z Politechniki Łódzkiej.
Odpady ze spalarni zakopane na budowie stawu rekreacyjnego
Za sprawą reportażu wyemitowanego przez Polsat, swego czasu nagłośniona została sprawa Krakowskiego Holdingu Komunalnego (KHK) i odpadów pochodzących z jego spalarni. Okazało się, że krakowskie przedsiębiorstwo nie było świadome gdzie trafiają niebezpieczne odpady (zawierające m.in. metale ciężkie i chlorki) zagospodarowywane przez zatrudnioną do tego firmę. Zamiast trafić do silosów, regularnie przyjeżdżały na budowę zbiornika retencyjnego pod Będzinem. Rocznie zakopywano ich tam łącznie dziesiątki tysięcy ton.
Zaniepokojony tym mieszkaniec informował o fakcie Starostwo Powiatowe w Będzinie, jednak bezskutecznie. Po czasie zatrudniono nawet agencję detektywistyczną. Dopiero po ingerencji telewizji, patowa sytuacja zyskała należny rozgłos. Sprawą zajęła się policja, a następnie prokuratura. Jak twierdził detektyw Paweł Koczanowski, do tamtej pory KHK nie miał świadomości gdzie trafiają jego odpady niebezpieczne . Odpady z filtra komina spalarni to mieszanka związków, wychwytywanych w celu uniknięcia szkodliwej emisji. Paradoksalnie – choć trujące substancje ze spalarni nie trafiały do atmosfery – zakopywane stanowiły niebezpieczeństwo dla mieszkańców okolic budowy zbiornika.
Pomysł na domknięcie obiegu
Prof. AGH, dr hab. inż. Tadeusz Pająk z Katedry Systemów Energetycznych i Urządzeń Ochrony Środowiska Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie uważa, że wdrażana od kilku lat krajowa gospodarka o obiegu zamkniętym nie będzie mogła spełnić swojej roli, jeśli obieg ten, uznając za absolutny priorytet recykling odpadów, nie zostanie domknięty przy pomocy spalarni przeznaczonej do odzysku energii z odpadów nie nadających się do recyklingu. Mówi, że owo stwierdzenie zostało udowodnione w ostatnich latach poprzez liczne krajowe oraz zagraniczne publikacje i należałoby uznać to za aksjomat w tym zakresie.
– Wszelkie prognozy wskazują, że ciągle instalacji tego typu mamy w kraju za mało, a ze względu na rolę spalarni w gospodarce obiegu zamkniętego luka inwestycyjna w zakresie budowy spalarni sięga około 2,5 do 3 mln ton wydajności niezbędnej do 2035 r. – powiedział dla SmogLabu prof. AGH, dr hab. inż. Tadeusz Pająk.
Jak wyjaśnia, rola współczesnych spalarni to nie tylko domknięcie gospodarki cyrkularnej. Są one także źródłem ciepła sieciowego dla wielu miast, w których węgiel musi ustąpić miejsca źródłom bardziej przyjaznym dla klimatu.
– Kwestia oddziaływania współczesnych spalarni odpadów wyposażonych w najnowocześniejsze instalacje ochrony powietrza na środowisko i zdrowie okolicznych mieszkańców została tak dalece zminimalizowana, że nawet najbardziej jej przeciwne organizacje ekologiczne po ten argument niemal już nie sięgają – mówi prof. Pająk. Dodaje, że w najbliższej przyszłości spalarnie odpadów będą mogły być traktowane jako źródła zeroemisyjne. Technologie wychwytu oraz sekwestracji są daleko zaawansowane i tylko czekają na coraz szersze wdrożenie.
„Chmura CO2, żużle i popioły”
Zdecydowanie odmienne zdanie ma Piotr Barczak, ekspert European Environmental Bureau (EEB) ds. polityki odpadowej, który współpracuje z Komisją Europejską, a także pracownik Polskiego Stowarzyszenia Zero Waste. Mówi, że spalarnie to kolejni emitenci dwutlenku węgla. A to utrudni osiągnięcie neutralności klimatycznej.
– Mówienie, że spalarnie domykają system to błąd. Generują one nie tylko chmurę CO2, ale również żużle i popioły – tłumaczy Barczak i wspomina, iż aktualne badania pokazują, że właśnie te żużle mogą być potencjalnymi zagrażającymi źródłami mikroplastików w środowisku.
Dr hab. inż. Grzegorz Wielgosiński uważa natomiast, że jeżeli mamy osiągnąć założenia gospodarki obiegu zamkniętego, to nawet przy 65 proc. recyklingu (będzie go w polskich warunkach niezmiernie trudno osiągnąć) i maksymalnie 10 proc. udziale składowania, i tak zostanie 25 proc. początkowej masy odpadów, które trzeba będzie spalić. Jak powiedział SmogLabowi, zdolności przerobowe polskich spalarni wynoszą ok. 1,3 mln ton, a potrzebujemy jeszcze ok. 2 mln ton mocy przerobowych w nowych spalarniach.
Lokalna społeczność kontra inwestor
Funkcjonują także komitety i organizacje społeczne broniące swego interesu. Przykładem może być zdecydowana, waleczna postawa lokalnej społeczności pod Wrocławiem. Wiosną tamtego roku do opinii publicznej dotarła informacja o planach firmy Fortum Power and Heat Polska sp. z o.o. Planuje ona wybudowanie spalarni odpadów na północno-wschodnich obrzeżach Wrocławia, na terenie należącym do gminy Wisznia Mała. Aktualnie ruszyło w tej sprawie postępowanie administracyjne. Lokalni mieszkańcy nie zostali uwzględnieni podczas procesu podejmowania decyzji o lokalizacji instalacji. O planach inwestora dowiedzieli się w dopiero maju, po ukazaniu się na ten temat artykułu w lokalnej prasie.
– Wszystkie kroki, jakie dotychczas podjęła firma zmierzają ku budowie tej szkodliwej i niechcianej instalacji. Co do relacji na polu inwestor – mieszkańcy sytuacja jest zero-jedynkowa. Inwestor dąży do uzyskania decyzji środowiskowej, aby wybudować spalarnię. Natomiast społeczność od ponad pół roku walczy, żeby do tego nie dopuścić – powiedziała SmogLabowi dr Ewa Rozkosz, działaczka komitetu społecznego STOP wrocławskiej spalarni.
Sprzeciw włodarzy gmin
Mieszkańców poparli włodarze oraz rady gmin Wrocław, Długołęka i Wisznia Mała wydając formalne oświadczenia przeciw budowie spalarni. Po stronie walczącej społeczności opowiedzieli się również burmistrz Trzebnicy oraz Zarząd Powiatu Wrocławskiego. Mimo tak szerokiego sprzeciwu inwestor nie wycofał wniosku o wydanie decyzji środowiskowej. Warto dodać, że pierwotnie miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego sprzed dwóch lat nie zakładał umieszczania na tym obszarze spalarni odpadów. Zostało to potwierdzone przez Jakuba Bronowickiego, wójta gminy Wisznia Mała. Dodatkowo, najbliższe domy mieszkalne przewidziane do posadowienia na pobliskich działkach budowlanych, znajdowałyby się zaledwie 100 metrów od instalacji.
– Nie podjęliśmy jeszcze decyzji o budowie elektrociepłowni. W związku z głosami lokalnej społeczności oraz stanowiskiem włodarzy gmin, Fortum rozważa jakie podjąć dalsze kroki. Będziemy informować o ewentualnych decyzjach – tłumaczy Jacek Ławrecki, rzecznik prasowy Fortum, dyrektor ds. Komunikacji na Polskę i Kraje Bałtyckie.
Co przemawia za taką lokalizacją? Fortum utrzymuje, że wybór potencjalnego umiejscowienia elektrociepłowni poprzedziła szczegółowa analiza. Działka położona w Biskupicach znajduje się 750 metrów od najbliższych (już istniejących) zabudowań mieszkalnych. Jak tłumaczy Ławrecki, działkę oddzielają od otoczenia ruchliwe drogi S8 i DK98. I to one stanowią realne źródło hałasu oraz zanieczyszczeń, a nie elektrociepłownia. Ta lokalizacja miałaby umożliwić dogodny transport paliwa do instalacji, z ominięciem terenów zamieszkałych. W racjonalnie bliskiej odległości znajduje się także sieć ciepłownicza.
Wymogi BAT
Firma Fortum, zapytana jakie zabezpieczenia mające chronić zdrowie mieszkańców oraz środowisko są przewidziane dla tej inwestycji, wyjaśnia, że wszystko miałoby funkcjonować zgodnie z wymogami najlepszych dostępnych technologii (tzw. BAT).
– Elektrociepłownia będzie wyposażona w system oczyszczania spalin, który składa się przede wszystkim z instalacji odazotowania oraz odsiarczania, a także systemu odpylania. Elektrociepłownie spalające odpady – jako jedyne instalacje przemysłowe – wykorzystują system całkowitego wychwytywania dioksyn i furanów oraz metali ciężkich – powiedział dla SmogLabu rzecznik prasowy Fortum. – Odbywa się to poprzez zastosowanie węgla aktywnego, który wiąże związki chemiczne jak dioksyny i furany oraz metale ciężkie i łączy je z cząstkami pyłu, który następnie jest wychwytywany na filtrach workowych. Skuteczność systemu odpylania wynosi 99,98%. Systemy te spełniają wymagania BAT – przekonuje.
List Czterdziestu Profesorów w odpowiedzi na greenwashing
Dr Ewa Rozkosz zaznacza, że powstały raporty naukowe oparte na aktualnych wynikach badań nad szkodliwym wpływem spalarni na środowisko. Projekt wybudowania spalarni pod Wrocławiem został negatywnie oceniony w raporcie opracowanym przez interdyscyplinarny zespół Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
– Nasza wiedza o spalarniach znacząco wzrosła i utwierdziła nas w przekonaniu, że budowa tej instalacji doprowadzi do degradacji ważnego rejonu, który zdaniem prof. Juranda Wojewody stanowi zielone płuca Wrocławia – powiedziała dr Rozkosz.
Działacze komitetu społecznego nieustannie starają się zwiększać świadomość ekologiczną mieszkańców organizując spotkania, eventy i szeroko udostępniając informacje o wpływie spalarni na jakość powietrza oraz życia. Jak udało się ustalić, inwestor zamierza spalać niebezpieczne dla ludzi odpady, takie jak osady ściekowe, papa, tworzywa sztuczne, materiały wielkogabarytowe, a sam RDF (ang. Refuse Derived Fuel) być może wcale nie zasilałby spalarni. Przeciwnicy spalania uważają, że instalacja jest pozornym rozwiązaniem, gdyż nie likwiduje problemu odpadów, ale przetwarza je na nowe, znacznie bardziej kłopotliwe (toksyczne pyły, żużle oraz szkodliwe związki lotne).
– Przedsięwzięcia informacyjne są niezmiernie istotne w świetle stosowanego przez inwestora greenwashingu, którego przykładów doświadczamy od początku naszej walki z projektem budowy spalarni. Jaskrawym przykładem może być wypowiedź przedstawiciela Fortum podczas spotkań informacyjnych online, cyt. „oddziaływanie spalarni kończy się na płocie”. To kłamstwo, co można stwierdzić już po lekturze samego raportu środowiskowego złożonego przez inwestora w Urzędzie Gminy Wisznia Mała – wyjaśnia działaczka.
Za postawą mieszkańców wstawiło się ponad czterdziestu wrocławskich naukowcy z najważniejszych uczelni wyższych w mieście. Pismo zostało wysłane do Komisji Europejskiej i Ministerstwa Środowiska Finlandii – będącego jednocześnie akcjonariuszem Fortum – oraz nazwane „Listem Czterdziestu Profesorów”. Jego inicjatorem był prof. Marcin Magdziarz z Politechniki Wrocławskiej, który potwierdza, że dioksyny emitowane podczas spalania odpadów przyczyniają się do zachorowań na raka, poronień, problemów z płodnością i wad u noworodków.
„Szkodliwe klimatycznie, środowiskowo i społecznie”
– Spalarnie to trujący przeżytek, od którego odchodzi się w zachodniej Europie. Unia Europejska, WHO, naukowcy oraz ekolodzy jednogłośnie twierdzą, że spalanie odpadów jest szkodliwe klimatycznie, środowiskowo i zdrowotnie – powiedział dla SmogLabu prof. Magdziarz.
Jak wyjaśnia, powstanie listu spowodował silny, jednogłośny sprzeciw naukowców wobec podwrocławskich planów firmy Fortum. Zarzucają jej brak transparentności, odpowiedzialności i etyki. Na stronie internetowej centrali firmy widnieją hasła świadczące o tym, że Fortum uznaje etyczny biznes, przejrzystość, odpowiedzialność za społeczeństwo i szacunek. Zdaniem sygnatariuszy jest to całkowitym zaprzeczeniem pośpiesznego, ukrytego przed zainteresowanymi, wprowadzenia zmian w miejskim planie zagospodarowania przestrzennego (oficjalnie miało tam powstać centrum logistyczne), a także chęci umiejscowienia instalacji w tak bliskiej odległości od domów mieszkalnych oraz działek przewidzianych pod zabudowę.
W obawie o zdrowie i powietrze
Również dr Ewa Rozkosz jest przekonana o negatywnym wpływie spalarni na nasze zdrowie i jakość powietrza. Powtarza, że istnieją liczne dowody potwierdzające związek dioksyn z występowaniem rzadkich nowotworów (np. chłoniak niezarniczy), a także bezpłodności, poronień, przedwczesnych urodzeń i wad rozwojowych u noworodków. Dodatkowo zwraca uwagę, że w dobie rosnącego konsumpcjonizmu, jest to technologia tzw. „końca rury”, która tylko betonuje system i jest sprzeczna z gospodarką obiegu zamkniętego.
– Spalanie odpadów to przeżytek. To najgorsze możliwe rozwiązanie problemu odpadów, nie mieszczące się w modelu gospodarki o obiegu zamkniętym. W tym procesie tracimy cenne surowce i wytwarzamy jednocześnie kolejne kłopotliwe odpady. Można powiedzieć, że spalarnie betonują system, jako że nie sprzyjają redukcji wytwarzanych odpadów, poprawie sortowania, wydłużania życia produktów, a wręcz zachęcają do nieokiełznanej konsumpcji – apeluje dr Rozkosz w rozmowie ze SmogLabem.
Czytaj również: Palenie meblami w piecu. Śmierdzący problem, który wraca co roku na jesień
Stanowisko UE
W związku z pomysłem włączenia spalarni do systemu handlu emisjami (hamowanym dotychczas przez lobby inwestorów) należy spodziewać się znacznych obciążeń finansowych dla gmin, na terenie których funkcjonują spalarnie. Jak mówią przeciwnicy utylizacji termicznej, sama dokumentacja tworzona dla takich instalacji oraz liczne badania wskazują na wysoki poziom emisji CO2, tlenków azotu, metali ciężkich, pyłów i innych niebezpiecznych substancji.
Piotr Rymarowicz z Towarzystwa na Rzecz Ziemi nazwał działalność instalacji termicznego przekształcania odpadów „dekarbonizacją przez karbonizację”. Uważa, że spalarnie mają największą emisję dwutlenku węgla w przeliczeniu na jednostkę wytwarzanej energii.
– Mało kto zwraca na to uwagę. Dotychczas inwestor żadnej spalarni nie podał w raporcie Oceny Oddziaływania na Środowisko ile CO2 będzie ona emitowała. Temat skrzętnie przemilczany – skomentował dla SmogLabu.
Piotr Barczak podaje informacje z pierwszej ręki i mówi, że Komisja Europejska nie zamierza finansować ani budowy, ani modernizacji instalacji spalających odpady. A nie stanie się tak, ponieważ spalarnie oddalają nas od osiągnięcia gospodarki zeroemisyjnej oraz obiegu zamkniętego. Powoduje to marnowanie cennych zasobów, jest drogie, a także cementuje taki układ na następne dekady.
– W XXI w. znamy już lepsze niskoemisyjne sposoby wytwarzania energii. Energia pochodząca z odpadów jest jak najbardziej pożądana, jeśli zostaje uzyskana z fermentacji beztlenowej materii organicznej. Nigdy jednak ze spalania – powiedział dla SmogLabu specjalista European Environmental Bureau.
Jak pogodzić obie strony?
– Myślę, że w magiczne „pogodzenie stron” raczej nie można wierzyć. Liczę na to, że zaprzestanie inwestowania w przeżytek, jakim są spalarnie, ułatwią takie czynniki jak decyzje na poziomie unijnym. W nowej perspektywie zakładają one brak finansowania dla takich instalacji – powiedziała dla SmogLabu Joanna Kądziołka, członkini Polskiego Stowarzyszenia Zero Waste.
Kądziołka ma również nadzieję na lepsze zrozumienie przez polityków i samorządowców czym jest gospodarka o obiegu zamkniętym oraz na skuteczność działającej oddolnie presji lokalnych społeczności, które nie godzą się na budowę nowych spalarni, a także zdają sobie sprawę, co realnie oznacza deklaracja zerowej emisji CO2.
–
Zdjęcie: Spalarnia odpadów w Gloucester w Wielkiej Brytanii, John Corry/Shutterstock