Do środowiska dostało się co najmniej 21 tysięcy ton oleju napędowego. Powodem jest wyciek z elektrowni w okolicy Norylska. Przyczyniły się do niego zmiany klimatyczne i topnienie wiecznej zmarzliny. Specjaliści przyznają: to może być największy toksyczny wyciek w historii Arktyki.
Według niektórych rosyjskich służb skala skażenia może być jeszcze większa. Jak twierdzi Rosyjska Federalna Agencja ds. monitoringu środowiska naturalnego (Rosprirodnadzor), w wodzie znalazło się 15 tys. ton paliwa, reszta przeniknęła do gruntu. Lokalne służby podają jednak, że do rzek dostało się aż 18 tys. ton oleju napędowego. Efekt widać na zdjęciach z lotu ptaka wykonanych nad rzekami Ambranaya oraz Daldykan. Ich woda przybrała rdzawo czerwony kolor. W reakcji na katastrofę prezydent Władimir Putin ogłosił stan wyjątkowy na terenie całej Federacji.
State of emergency in Norilsk after 20,000 tons of diesel leaks into Arctic river system. Fear that thawing permafrost caused damage to storage tank https://t.co/EYvzar8jUQ pic.twitter.com/oN4pOtLZy0
— The Siberian Times (@siberian_times) June 2, 2020
Do wycieku doszło w zeszły piątek. Jak podają rosyjskie media, przez dwa dni szefostwo elektrowni próbowało zataić awarię. Według właścicieli instalacji jej powodem jest topnienie wiecznej zmarzliny na Syberii. W jego wyniku naruszona została podstawa fundamentów budowli. Proces rozmarzania gruntu mógł ostatnio znacznie przyspieszyć – region nawiedziła fala upałów sięgających nawet 35 stopni. Taką temperaturę odnotowano między innymi właśnie w Norylsku.
Czytaj też: Upał jak na Syberii. Ponad 30°C na dalekiej Północy
To już trzeci taki wyciek w przeciągu ostatnich lat. Syberyjskie rzeki były zanieczyszczane przez lokalne elektrownie również w 2016 i 2018 roku. We wszystkich przypadkach winne było przedsiębiorstwo wydobywcze i energetyczne Norilsk Nickel.
Video from the area of environmental disaster in #Norilsk, Krasnoyarsk region, #Russia, where some 20,000 tons of oil products spilled into the rivers. Russia announced federal #emergency for the #disaster response:pic.twitter.com/dqXvj9aAC7
— Alex Kokcharov (@AlexKokcharov) June 3, 2020
Tym razem skala kryzysu jest jednak o wiele większa. Przedstawiciele rosyjskiego Greenpeace’u twierdzą, że sytuacja może być porównana jedynie z wyciekiem ze statku Exxon Valdez u wybrzeży Alaski w 1989 roku. Wtedy do morza dostało się 37 tys. ton ropy naftowej. Rosprirodnadzor szacuje, że oczyszczenie środowiska może kosztować nawet 110 miliardów rubli (ponad 6 miliardów złotych). Zdaniem ekologów nawet tak kosztowna akcja nie uratuje syberyjskiej przyrody, która już teraz może być bezpowrotnie skażona. Były wiceszef Rosprirodnadzoru Oleg Mitwol przyznał, że wyciek z Norylska może być największą taką katastrofą w historii Arktyki.
Według rosyjskich mediów plamę oleju można usunąć między innymi poprzez jej podpalenie. Służby wykluczyły jednak taki scenariusz. Policja aresztowała dyrektora elektrowni Wiaczesława Starostina, który za kratkami pozostanie przynajmniej do 31 lipca. Na razie nie postawiono mu żadnych zarzutów.
Zdjęcie: Greenpeace Rosja