Oblanie warszawskiej Syrenki farbą, blokowanie głównych dróg i mostów, a wcześniej polanie dzieła van Gogha zupą – to tylko niektóre z kontrowersyjnych działań aktywistów klimatycznych. O ile tego ostatniego dokonała jesienią 2022 r. grupa Just Stop Oil w Londynie, o tyle reszta wymienionych taktyk dotyczy polskich aktywistów Ostatniego Pokolenia. Co na to społeczeństwo i jaki jest cel praktyk, które uznaje się za wandalizm? Czy te działania mogą sprawić, że pojęcie „ekoterror” zostanie przedefiniowane?
Działania Ostatniego Pokolenia, organizacji walczącej o bezpieczną przyszłość Ziemi i jej mieszkańców, budzą kontrowersje. Aktywiści zwracają uwagę na „zapaść klimatyczną”, w której znalazł się świat. W środę 17 kwietnia trzeci dzień z rzędu blokowali główne arterie i mosty stolicy. Wszystko po to, aby zmusić rząd do inwestycji w transport publiczny.
– Nie mamy wyboru. Przystępujemy do walki o nasze wspólne zdrowie i bezpieczeństwo w obliczu zapaści klimatycznej. Ignorując nasze postulaty, polski rząd odwraca wzrok od tysięcy udarów wśród seniorów z powodu upałów, wysokich cen jedzenia, braku wody w kranach latem. Pozostawieni sami sobie, pełni przerażenia o siebie i swoich bliskich, musimy się bronić. Jesteśmy pierwszym pokoleniem, które wie o kryzysie klimatycznym i ostatnim pokoleniem, które może powstrzymać jego najgorsze skutki. To nasz obowiązek – mówi Łukasz Stanek, ojciec rocznego syna.
Krytyka i zszokowanie – owszem. Efekt? Wzrost zainteresowania
Jak oblewanie warszawskiej syreny farbą czy blokowanie dróg odbierają przeciętni obywatele, wyjaśnili nam sami aktywiści.
– Część osób jest w szoku, część krytykuje. Jednak niezaprzeczalnym faktem jest, że wywołują ogromną dyskusję o klimacie. Żaden raport o stanie klimatu nie sprawi, że kilka milionów ludzi będzie rozmawiać o tym palącym problemie i wymieniać się opiniami o postulatach Ostatniego Pokolenia dotyczących transportu zbiorowego. A zakłócenia życia publicznego właśnie to powodują – mówi zapytana przez SmogLab Julia Keane z Ostatniego Pokolenia.
Tłumaczy, z czego wynikają pobudki aktywistów: – Nie chcielibyśmy tego robić, ale kiedy rząd nic nie zmienia w swojej polityce, wiedząc że jesteśmy na skraju zapaści klimatycznej i ignoruje głos zaniepokojonych obywateli, nie mamy wyboru. Musimy bić na alarm i robimy to przez nieposłuszeństwo obywatelskie.
O tym, że ma to wzbudzać zainteresowanie opowiedział nam dr hab. Michał Wróblewski, prof. UMK związany z Instytutem Socjologii. – Celem radykalizacji formy protestów nie jest tylko i wyłącznie przekonanie opinii publicznych do takich, a nie innych racji, ale przede wszystkim utrzymywanie zainteresowania danym tematem oraz zmuszenie do działania decydentów politycznych. Patrząc na historię ruchów społecznych, możemy podać wiele przykładów radykalnych form protestów, które dotyczyły na przykład praw człowieka i obywatela. Przykładem może być ruch sufrażystek walczących o prawa kobiet.
Sufrażystki nie tylko protestowały, ale, jak przypomina naukowiec – organizowały strajki głodowe, wybijały szyby, a nawet podpalały budynki. Jak to interpretować odnosząc ich działania do obecnej sytuacji?
– Z jednej strony są to działania nieakceptowalne z perspektywy dopuszczalnych w przestrzeni publicznej. Z drugiej nie można odmówić sufrażystkom skuteczności, gdyż, koniec końców, doprowadziły do poważnej zmiany społecznej – dodaje dr hab. Wróblewski. – Z ruchami klimatycznymi może być podobnie.
Radykalna flanka ma zarówno wady, jak i pozytywne efekty
Kolejnym przykładem z przeszłości mogą być Czarne Pantery, o których opowiedziała nam dr Joanna Grzymała-Moszczyńska, psycholożka społeczna z Instytutu Psychologii UJ, współautorka książki „Walcz, protestuj, zmieniaj świat. Psychologia aktywizmu”. Zapytaliśmy naukowczynię, czy radykalne praktyki mogą wpływać na lepsze postrzeganie tych bardziej zachowawczych.
– Psychologia społeczna próbuje sobie na to odpowiedzieć od wielu lat. Herbert Haines był pierwszym badaczem, który się zajął tą kwestią. Patrzył na to, jak pojawienie się Czarnych Panter w ruchu na rzecz przyznania praw obywatelskich czarnym Amerykanom wpłynęło na poparcie dla bardziej umiarkowanych organizacji, takich jak tej M.L. Kinga – mówi SmogLabowi.
Badania Hainesa wykazały, że pojawienie się w ramach ruchu bardziej radykalnej grupy spowodowało wzrost poparcia dla umiarkowanych organizacji.
– W tej chwili zaczyna się prowadzić badania eksperymentalne, które mają na celu przyjrzenie się temu mechanizmowi. Badacze mówią zarówno o pozytywnych, jak i negatywnych efektach pojawienia się radykalnej flanki – tłumaczy naukowczyni.
Negatywny efekt może prowadzić do postrzegania wszystkich, którzy na sztandarach mają klimatyczne postulaty, jako „ekoterrorystów” czy chuliganów. Jednak to nie wszystko. Negatywny odbiór takich aktów może powodować wzrost poparcia dla bardziej wyważonych praktyk, przedefiniowując tym samym „ekoterroryzm” tak często zarzucany choćby redakcjom piszącym o środowisku.
– Z drugiej strony są też wyniki badań prowadzonych przez Brenta Simpsona i kolegów. Pokazują, że użycie radykalnych taktyk może tak naprawdę sprawiać, że poparcie publiczne dla bardziej umiarkowanych części ruchu rośnie. Często oblanie czymś pomnika czy dzieła sztuki (jak zrobiły to aktywistki Just Stopi Oil z obrazem van Gogha) nie ma na celu zniszczenia tego obiektu, a zwrócenie uwagi na sam problem. Wszystko wskazuje na to, że użycie bardziej radykalnych środków nie musi negatywnie wpływać na postawy wobec postulatów ruchu – mówi psycholożka społeczna.
Mają oddziaływać na emocje
Co z blokowaniem dróg w celu manifestowania swoich postulatów? – To oczywiście budzi pewną frustrację, sprzeciw. Pojawiają się argumenty, że np. nie może przejechać karetka. Często jednak podczas takich blokad służby są przepuszczane. W kontekście kampanii Just Stop Oil blokowano obwodnicę Londynu. Generalnie wyniki badań sugerują, że w przypadku tej kampanii również wystąpił pozytywny efekt radykalnej flanki. Wzrosło poparcie dla postulatów związanych z ograniczeniem korzystania z paliw kopalnych i identyfikacja z umiarkowanymi grupami. Te radykalne odgrywają rolę w zmianie percepcji, poniekąd przesuwają to, co jest akceptowalne – dodaje naukowczyni.
Trudno w tym kontekście nie zapytać, gdzie jest granica, której w tego typu działaniach nie powinno się przekraczać. – Wyniki badań sugerują, że taką granicą są kwestie związane ze stosowaniem fizycznej przemocy wobec innych ludzi – zaznacza.
– W momencie, gdy stosuje się przemoc, szczególnie [wobec] postronnych ofiar, to zdecydowanie zmniejsza poparcie dla organizacji i chęć dołączenia się do działań na rzecz sprawy – mówi dr Grzymała-Moszczyńska.
Ruchy klimatyczne są popierane raczej przez osoby świadome ekologicznie, które zdają sobie sprawę z kryzysu.
– Ale [celem jest] wzbudzenie emocji, które pośrednio przyczynią się do działań na rzecz potrzebnych zmian. Nie oznacza to oczywiście, że mniej radykalne sposoby forsowania swoich racji są nieskuteczne i niepotrzebne. Doprowadzenie do poważnej zmiany społecznej to gra na wielu fortepianach. Wymaga zarówno żmudnej edukacji, jak i (niekiedy) radykalnych działań – podsumowuje profesor UMK.
–
Zdjęcie tytułowe: Małgorzata Paczka