Wraz z początkiem roku Tauron rozesłał do swoich klientów pismo, w którym informował, że 59% ceny energii dla gospodarstw domowych wynika z polityki klimatycznej Unii Europejskiej. Według prawników z fundacji Frank Bold rozsyłane listy wprowadzały dezinformację. Sprawę zbada Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK).
Fundacja złożyła w tej sprawie zawiadomienie o podejrzeniu stosowania praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów przez spółkę Tauron. Pismo trafiło już do prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Dziś okazuje się, że listy rozsyłane przez państwową spółkę nie były jedynymi, które otrzymali Polacy. Oprócz tych wysyłanych przez Tauron, podobne informacje rozsyłała państwowa Enea oraz PGE. Okazuje się, że te działania to element większej akcji nazywanej przez państwowe spółki „Projektem Edukacyjnym”. Według organizatorów ma on na celu poinformowanie społeczeństwa o strukturze kosztów produkcji energii elektrycznej w Polsce.
„Tauron dezinformuje” – UOKiK sprawdza
Kolejnym etapem „projektu edukacyjnego”, którego kosztów na razie nie znamy, jest szeroka akcja billboardowa. Wielkie plakaty zawisły niemal w całym kraju. Można je spotkać nawet w samym centrum Warszawy, obok Pałacu Kultury i Nauki. Ich przesłanie jest podobne do treści listów rozsyłanych wcześniej do odbiorców energii.
Dyrektor Frank Bold w Polsce, Bartosz Kwiatkowski odnosząc się do informacji zawartych w korespondencji przekonuje: – Podanie mocno zawyżonego udziału kosztu uprawnień do emisji CO2 to najbardziej rzucający się w oczy, ale tylko jeden z kilku elementów dezinformacji, której Tauron dopuścił się wobec swoich klientów, czyli aż 5 milionów gospodarstw domowych w Polsce.
Według Kwiatkowskiego spółka swoją komunikacją naruszyła obowiązek udzielenia konsumentom rzetelnej, prawdziwej i pełnej informacji. – Tauron wskazuje, że za większość naszych rosnących rachunków za energię odpowiada wyłącznie unijna polityka klimatyczna, co jest informacją nierzetelną i niepełną, wykorzystującą ograniczoną wiedzę konsumentów na temat funkcjonowania systemu uprawnień do emisji – dodaje Kwiatkowski.
Kolejne zastrzeżenia
Frank Bold w zawiadomieniu do UOKiK twierdzi, że Tauron obwiniając za ceny energii Unię Europejską wykorzystuje ograniczoną wiedzę konsumentów w zakresie funkcjonowania systemem uprawnień do emisji (EU ETS).
Prawnicy wyliczają zastrzeżenia, które leżą u podstaw zawiadomienia złożonego do UOKiK. Według nich spora część przyczyn drożejących kosztów energii leży po stronie spółki Tauron i decyzji przez nią podejmowanych. Sam system EU ETS wprowadzono 20 lat temu, by racjonalnie wspierać redukcję emisji gazów cieplarnianych. Tymczasem Tauron, jak twierdzą działacze Frank Bold, strategię na rzecz dekarbonizacji przyjął dopiero w 2019 roku. Wysokie koszty są więc ich zdaniem wynikiem opieszałości państwowej spółki.
Takiej informacji w rozsyłanych pismach zabrakło, a ponieważ efektem mogą być podejmowane na podstawie niepełnej informacji wybory konsumenckie to sprawa trafiła właśnie do UOKiK.
Czytaj także: Tauron żegna się z „czarnym złotem”. Wiadomo, kiedy spółka wyłączy bloki węglowe
Podwyżki za prąd z OZE?
Kolejnym elementem dezinformacji ma być według zawiadamiających posługiwanie się ogólnymi wyliczeniami. Te dotyczą średnich cen energii elektrycznej, a nie tych konkretnych obowiązujących w Tauron.
Inny zarzut dotyczy nieuzasadnionego korzystania z autorytetu Państwa. W swoich listach Tauron podaje podstawę prawną, która miała zmuszać władze spółki do przekazywania tej informacji.
– Przeciętny konsument może odnieść wrażenie, że koszt uprawnień do emisji to rodzaj podatku nałożonego na odbiorców energii, podczas gdy odzwierciedlają one raczej decyzje producenta energii, który wiedział przecież, że te uprawnienia będą drożały i nadejdzie moment, w którym przez trwanie przy węglu będzie produkował bardzo drogo, a mimo to nie dążył dostatecznie szybko do zwiększania produkcji z odnawialnych źródeł energii – mówi dyrektor Kwiatkowski.
Ostatni zarzut zgłoszony do UOKiK w związku z listami, które wysyłał Tauron, dotyczy tego, że informacje o kosztach wynikających z cen emisji dostali także korzystający z usługi „Prąd EKO”. Taka energia posiada specjalny certyfikat i ma pochodzić w 100% z OZE. Tymczasem instalacje OZE nie emitują CO2, więc nie są obciążone kosztami związanymi z ceną emisji.
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/T. Schneider