„Ta pompa to moje prywatne embargo na Putina”. Takie uzasadnienie usłyszał mój kolega od klienta, u którego montował pompę ciepła. Klient nie był wyjątkiem. Coraz więcej Polaków decyduje się na ten ekologiczny sposób ogrzewania domu. W marcu po raz pierwszy w historii programu Czyste Powietrze, pompy przeskoczyły wszystkie inne źródła ciepła. To dobrze dla środowiska. Ale to także zapowiedź eldorado dla polskich firm.
W marcu w Wojewódzkich Funduszach Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej złożono – według danych uzyskanych przez Polski Alarm Smogowy – 13009 wniosków o dotację do wymiany źródła ciepła. 5106 z nich dotyczyło zainstalowania różnych rodzajów pomp ciepła. To 39 proc. wszystkich. Po 29 proc. było związane z planowaną instalacją kotła gazowego lub kotła na biomasę. To pierwszy raz od startu programu, kiedy pompy ciepła są najpopularniejszym źródłem ciepła. Ich szybko rosnącej popularności dowodzą też inne dane.
Najszybciej rosnący rynek Europy
Kilka dni temu na łamach „FORESIGHT Climate & Energy”, który jest ważnym miejscem dyskusji o europejskiej energetyce, pojawił się artykuł Moniki Morawieckiej oraz Jana Rosenow’a. Opublikowano go pod znaczącym tytułem: „Od marudera do lidera: Jak Polska stała się najszybciej rosnącym rynkiem pomp ciepła w Europie”. Na jego potwierdzenie przytaczają garść statystyk. Polski rynek wzrósł w 2021 roku o 66 proc. W wypadku urządzeń do ogrzewania budynków aż o 80 proc. Od 2011 roku liczba sprzedanych urządzeń tego rodzaju wzrosła… 50 razy.
W ubiegłym roku sprzedano 90 tys. sztuk, co podniosło ogólną liczbę zainstalowanych urządzeń do 330 tys. Licząc na głowę zainstalowaliśmy ich przez 12 miesięcy 2021 roku więcej niż Niemcy lub Brytyjczycy. Czyli kraje, które robią z nich właśnie podstawę swojej polityki bezpieczeństwa energetycznego. To imponujące liczby, które pokazują, jak popularne stają się pompy ciepła w Polsce, ale – jak wskazują Morawiecka oraz Rosenow – nie było tak zawsze, bo jeszcze do niedawna ogrzewnictwo w Polsce opierało się na węglu. I nadal w dużym stopniu się opiera.
Węgiel był/jest królem
– Nawet teraz, po ostatnim wzroście źródeł odnawialnych, który zrobił niezłą wyrwę w polskim opieraniu się o węgiel, jego udział w produkcji elektryczności i ciepłownictwie wynosi ok. 70 proc. W ogrzewaniu budynków jest to około 48 proc. Polacy konsumują aż 87 proc. całego węgla spalanego w Unii Europejskiej do ogrzewania domów – wyliczają autorzy tekstu. I zwracają uwagę, że generuje to nie tylko zanieczyszczenie powietrza, ale też transfery finansowe do Rosji.
Za importowany węgiel (bo ten z polskich kopalni rzadko nadaje się do domowych kotłów, a do tego wydobycie z powodów ekologicznych robi się w nich coraz mniej opłacalne) płacimy nawet 1 miliard dolarów rocznie. To gigantyczna kwota i – piszą – samo to powinno być wystarczającą motywacją, by doprowadzić do głębokiej zmiany polityki. Tak by móc pozbyć się węgla z domów.
Pompa ciepła może być rozwiązaniem
Jak to zrobić? Rozwiązanie – wskazują – to masowy program instalacji pomp ciepła przy jednoczesnej poprawie efektywności energetycznej i rozwoju odnawialnych źródeł w produkcji prądu. Proponując je wpisują się w popularny w Europie nurt wskazujący pompy, jako jeden z ważnych sposobów na zerwanie z zależnością energetyczną kontynentu. Te bowiem – w przeciwieństwie do innych metod ogrzewania – nie potrzebują importowanych surowców: węgla lub gazu. Dlatego np. „The Economist” pisał o nich niedawno, jako o broni w wojnie z Putinem.
Zresztą to właśnie rosnącym cenom energii należy przypisać boom na ten ekologiczny sposób ogrzewania. Im droższe są węgiel i gaz, tym bardziej opłaca się zakładać pompę. I tym większa jest motywacja, by to zrobić. Ta jest bowiem urządzeniem drogim w montażu, ale tanim w użytkowaniu. Jeżeli więc ceny surowców się utrzymają, to należy się spodziewać tego, że rynek będzie tylko rósł. O ile poradzi sobie z wyzwaniami. Morawiecka i Rosenow wskazują na trzy kluczowe sprawy, które trzeba rozwiązać.
Po pierwsze, by wykorzystać ekologiczny potencjał pomp ciepła, energia, która je zasila powinna być jak najbardziej zielona. Po drugie urządzenia muszą zostać wpisane w system energetyczny tak, by nie zwiększały obciążenia sieci w szczytach. Narzędziem mają być dynamiczne taryfy i inteligentne rozwiązania. Po trzecie wreszcie należy zadbać o odpowiednią liczbę specjalistów, którzy mogą je montować i to, by nie było zbyt dużych problemów z łańcuchami dostaw.
Pompy ciepła w Polsce i Europie. Szansa dla polskiej gospodarki
To ostatnie jest zresztą nie tylko zagrożeniem, ale też dużą szansą. Po pierwsze dla małych i średnich firm, które do niedawna specjalizowały się w fotowoltaice, której tempo rozwoju zostało niedawno wyhamowane przez nasz rząd. Z powodzeniem mogą wejść na nowy, szybko rosnący rynek. I często to robią. Ale też dla polskich producentów, których mamy kilku (w tym i notowanych na warszawskiej giełdzie, która zaczęła właśnie dostrzegać potencjał drzemiący w tych firmach). Już dziś na pompę czeka się nawet kilka miesięcy. Popyt na te urządzenia będzie rósł w całej Europie. Wielka Brytania i Niemcy już ustawiły je w centrum swoich polityk bezpieczeństwa energetycznego. Chcą z nich zrobić podstawowy sposób ogrzewania domów. Można się więc spodziewać, że przez najbliższe lata zapotrzebowanie będzie rosło w takim tempie, że niezależenie od tego, ile uda się ich w Polsce wyprodukować, zejdą na pniu.
To potencjalnie miliardy złotych dla naszej gospodarki.
Czytaj także: Zmienił kocioł na pompę ciepła. „Więcej zostaje w portfelu” [ROZMOWA]
–
Zdjęcie: Eakrin Rasadonyindee/Shutterstock