Rosjanie, atakując dwa lata temu Ukrainę, dokonali nie tylko ludobójstwa, ale również ekobójstwa na szeroką skalę. Opublikowane w tym roku badania pokazują, że to, co stało się z zaporą w Nowej Kachowce, można śmiało porównać do katastrofy w Czarnobylu.
Badacze mówią o „toksycznej bombie zegarowej”. Rosjanie, wysadzając tamę na Dnieprze – jednej z największych europejskich rzek , doprowadzili do katastrofalnych skutków. Ogromne ilości zanieczyszczeń dostały się nie tylko do wód gruntowych i gleby, ale popłynęły też do basenu Morza Czarnego.
Żywioł pozbawił ich wody oraz upraw
To nie pierwsza w historii wojen zniszczona zapora. W przeszłości armie wielokrotnie niszczyły tego typu obiekty, głównie po to, by pozbawić ludzi dostępu do wody. Jednak to, co się stało w czerwcu 2023 roku, nie jest zwykłą operacją wojskową. To zbrodnia przeciwko środowisku naturalnemu. Prawie całkowite opróżnienie zawierającego 18 mld m3 Zbiornika Kachowskiego wpłynęło także na życie ludzi. Nad ukraińskim Dnieprem i w wodach Morza Czarnego środowisko zostało zdewastowane.
Ogromne ilości wody ze Zbiornika Kachowskiego dostały się na niżej położone obszary. Tereny te bardzo szybko zostały zalane, co – według różnych szacunków – doprowadziło do śmierci od 58 do 84 osób. Wyliczono, że ogromne masy wody w ciągu dwóch tygodni zniszczyły lub uszkodziły ponad 30 tys. domostw. Żywioł dotknął około 110 tys. osób.
14,4 mld m3 wody zalało przy tym tysiące hektarów terenów rolniczych, które potem zanieczyściła brudna woda. Jednocześnie co najmniej pół miliona osób zostało pozbawionych dostępu do czystej wody. Szacunki mówią nawet o 700 tys. mieszkańców regionu. Tama pozwalała na stabilne dostarczanie wody na samo południe Ukrainy, w tym na Krym. Tak więc rykoszetem dostało się samej Rosji. Jak wiadomo, Krym jest przez nią zajęty.
Dewastacja środowiska. Nowa Kachowka i ciąg zdarzeń
Dawne wojny nie miały dużego wpływu na przyrodę. Dziś jest inaczej, gdyż świat pełen jest infrastruktury zawierającej chemikalia i toksyczne związki. Badanie przeprowadzone przez niemiecki Instytut Ekologii Słodkowodnej i Rybołówstwa Śródlądowego mówi jasno, to co się wtedy stało, to „toksyczna bomba zegarowa”. Środowisku naturalnemu Ukrainy zagraża bowiem 83 tys. ton różnego rodzaju zanieczyszczeń, w tym wysoce toksycznych metali ciężkich. Te zanieczyszczenia pochodzą nie tylko z samej elektrowni Nowa Kachowka, ale z osadów dennych Zbiornika Kachowskiego.
Część tych toksyn i związków, takich jak kadm czy ołów, dostała się już do środowiska – do gleb, rzek i wód gruntowych. To oznacza straty w organizmach żywych i realne zagrożenia dla zdrowia i życia ludzkiego.
– Wszystkie te zanieczyszczenia, które zostały osadzone na dnie, mogą gromadzić się w różnych organizmach, przechodzić przez sieć pokarmową i rozprzestrzeniać się z roślinności na zwierzęta i ludzi. Konsekwencje te można porównać do skutków promieniowania – stwierdziła na łamach brytyjskiego „The Guardian” główna autorka badania, Oleksandra Szumilowa.
Niczym Czarnobyl
Problem jest o tyle poważny, że badaczka porównała wysadzenie tamy do katastrofy elektrowni atomowej w Czarnobylu. Skutki będą odczuwalne przez lata, nawet jeśli podjęte zostaną działania naprawcze. I choć obecnie w rejonie katastrofy widać stopniowy powrót życia, jest to widok złudny. Pojawienie się dzików czy jeleni jest w dużej mierze związane z tym, że zniszczone obszary zostały pozbawione ludzi. Pierwotnie występujące gatunki wróciły w niewielkim stopniu.
Naukowcy badający region szacują, że powrót do stanu pierwotnego będzie daleką drogą. To nawet 5 lat. I to też bez gwarancji powrotu do stanu sprzed ataku armii Putina. A to dlatego, że ekosystem może wyglądać inaczej, z gatunkami, które wyprą pierwotne.
– To nie jest odbudowa, lepiej użyć słowa takiego jak przywrócenie. Oznacza to, że przyroda będzie się rozwijać na swój własny sposób, ale niekoniecznie wróci do warunków początkowych – przestrzega Szumilowa.
Skażone Morze Czarne
Skażona została nie tylko ziemia czy wody gruntowe. Zanieczyszczenia popłynęły do Morza Czarnego. Już w dniu katastrofy było do przewidzenia, że tak się stanie. Zmiany można było zobaczyć w pierwszych tygodniach od zniszczenia tamy. Jednak przez trwającą wojnę nie było możliwości przeprowadzenia badań. I w gruncie rzeczy do dziś nie jest to w pełni możliwe.

Naukowcy z Uniwersytetu w Stirling po raz pierwszy mogli ocenić, co się tak naprawdę stało. Pisało o tym Nature.
– Nasze badania pokazują po raz pierwszy konsekwencje wykorzystania zapory Kachowka jako broni wobec środowiska wodnego. Badania ujawniły, jak bardzo i gdzie woda w Morzu Czarnym została natychmiast zdegradowana przez przerwanie zapory – powiedział dr Dalin Jiang, badacz z Wydziału Nauk Przyrodniczych w Stirling.
W niektórych miejscach doszło do odtlenienia wód
Jiang dodał, że odkrycia dostarczają mocnych dowodów, jak konsekwencje takich działań wojennych wpływają na środowisko oraz jak zmieniają stan ekosystemów morskich. Na załączonym zdjęciu satelitarnym widać, jak część akwenu zmieniła kolor. Doszło do masowego zakwitu glonów, co z pewnością wpłynęło na lokalną różnorodność biologiczną morza.

Całkowity obraz katastrofy ekologicznej nie jest jeszcze poznany i wymaga szeregu badań. Jednak już teraz badacze stwierdzili, że część wód doświadczyła anoksji, czyli pozbawienia tlenu lub jego znacznego zubożenia. To oczywiście oznacza wymieranie gatunków żyjących w morzu.
– Drastyczne zmiany w jakości środowiska wodnego mogły mieć wpływ na różne gatunki. To miało konsekwencje dla funkcjonowania ekosystemu. Można się spodziewać, że organizmy wodne będą migrowały do innych obszarów Morza Czarnego. Wydarzenia te mogły przyczynić się do śmierci, a nawet wyginięcia nie tylko organizmów wodnych, ale także innych zwierząt, takich jak norki i ptaki, które są zależne od środowiska przybrzeżnego Morza Czarnego stwierdził Jiang.
Ekolodzy już od wielu miesięcy przyznają, że to, co robi Rosja, jest ekobójstwem. Shah Maruf, badacz prawa, który opublikował badania na temat prawnych konsekwencji zniszczenia tamy w Kachowce, powiedział, że nowe ustalenia „sugerują, iż szkody są rozległe, długotrwałe i poważne, spełniając jeden z kluczowych wymogów dla zbrodni wojennej na środowisku”.
Jednak udowodnienie Putinowi tej zbrodni może okazać się trudne. Przede wszystkim warunki wojenne uniemożliwiają dokładne przeprowadzenie badań i tym samym ich udokumentowanie. Maruf zwrócił przy tym uwagę na kwestię odbudowany ekosystemu. Do momentu, gdy naukowcy będą mogli na spokojnie zebrać dowody, przyroda może odbudować się na tyle, że udowodnienie zbrodni ekobójstwa nie będzie łatwe.
–
Zdjęcie tytułowe: Soloviova Liudmyla/Shutterstock