Udostępnij

Tykająca bomba hydrologiczna. Zniknie odpowiednik 256 tys. basenów olimpijskich

27.03.2025

Mieszkańcy odległej Kolumbii z niepokojem patrzą w przyszłość. Istniejące od tysięcy lat górskie lodowce nikną w oczach, gdyż klimat staje się coraz cieplejszy. Jeśli nic się nie zmieni, już za 30 lat w Sierra Nevada del Cocuy zniknie cały lód. Skutkiem będzie nie tylko utrata lodowców. Lokalne społeczności stracą dostęp do wody, a to doprowadzi do kolejnych migracji klimatycznych.

Na wysokości 4200 metrów w kolumbijskim Sierra Nevada del Cocuy, niejaka Edilsa Ibáñez sięga ręką do wody płynącej w zimnym lodowcowym strumieniu. Jako lokalna przewodniczka i alpinistka, dorastała pijąc wodę spływającą z ośnieżonych i pokrytym lodem szczytów Andów, jednych z największych łańcuchów górskich na świecie. W ostatnich latach 45-letnią Ibáñez budzi inny widok, niż wtedy, kiedy była dzieckiem. – Kiedyś myśleliśmy, że lód będzie wieczny. Teraz nie jest już taki wieczny. Nasze lodowce umierają – wyznaje Ibáñez na łamach The Guardian.

Znikające lodowce

Sierra Nevada del Cocuy jest jednym z sześciu wciąż istniejących lodowców w Kolumbii. Chociaż od drugiej połowy XIX w. lodowiec ten stracił ponad 90 proc. swojej masy, to wciąż stanowi on około 36. proc całkowitego pokrycia lodowcowego kraju. Na obszarach niegdyś pokrytych śniegiem, w wysokich szczytach Sierra Nevada, odsłaniają się teraz połacie suchej skały. Na szlaku prowadzącym na szczyt Cóncavo, kamienne znaczniki zostały umieszczone jak nagrobki, aby wskazać położenie linii śniegu w minionych latach. Najdalszy znacznik, pochodzący z końca XIX w., znajduje się obecnie kilka kilometrów od aktualnej granicy lodu.

Znikający lodowiec w Sierra Nevada del Cocuy. Źródło: Wikimedia Commons

Sam szczyt przedstawia równie ponury obraz. Jęzory szarzejącego lodu przesuwają się w kierunku leżącej niżej skalistej masy, gdzie zamarznięte głazy miękną i topnieją w ostrym słońcu. Głęboko w lodowcu, przesuwający się lód wydaje głośne pęknięcia, które grzechoczą w rozrzedzonym powietrzu.

Za 30 lat już ich nie będzie

Chociaż Sierra Nevada del Cocuy jest miejscem występowania największej masy lodu w Kolumbii, to nie jest jedynym, który zanika. Ocieplający się klimat roztapia pozostałe lodowce w kolumbijskich Andach. Ameryka Południowa traci górski lód tak samo szybko, jak Europa. W ubiegłym roku wenezuelska część Andów stała się miejsce całkowego zaniku lodowców. Naukowcy przewidują – jak donosi cumbresblancas.co, że w ciągu zaledwie 30 lat Kolumbia straci górski lód.

– Nawet gdybyśmy w ciągu najbliższych 10-20 lat bardzo agresywnie ograniczyli emisje gazów cieplarnianych, nie byłoby to wystarczające. Nie gromadzą już świeżego śniegu i lodu. Są skazane na zagładę – stwierdził prof. Mathias Vuille, który od 30 lat bada kryzys klimatyczny w Andach.

To, co się dzieje w Andach, to tykająca bomba hydrologiczna. Lodowce stanowią rezerwuar wodny – są stabilnym źródłem wody w lokalnym klimacie, silnie zależnym od pacyficznych cykli ENSO. Zdolność lodowców do zatrzymywania i uwalniania ogromnych ilości wody sprawia, że dla wielu społeczności żyjących w całym regionie Andów są jej istotnym źródłem. Lodowiec Sierra Nevada del Cocuy zawiera tyle wody, ile 256 tys. basenów olimpijskich. Basen olimpijski, to zbiornik wody o wymiarach ok. 25×51 m i głębokości 2 m.

Pary w Bogocie myją się razem, by zaoszczędzić wodę

Ibáñez i jej krewni, którzy mieszkają u podnóża Sierra Nevada del Cocuy, uważają się za część tej społeczności. – Wkrótce będziemy pierwszymi, którym zabraknie wody. Większość ludzi tutaj nie zdaje sobie z tego sprawy – powiedziała Ibáñez.

Lodowce w Kolumbii zbliżają się do całkowitego zaniku. To jest sygnałem alarmowym znacznie szerszego wzorca degradacji środowiska, który już teraz nadwyręża zaopatrzenie w wodę całego kraju. Po historycznych suszach w całej Ameryce Łacińskiej, stolica kraju, Bogota, nadal musi racjonować wodę. The Guardian donosi, że jej mieszkańcy zostali poproszeni o „wspólny prysznic”, aby zachować malejące zapasy wody w ubiegłym roku. „Wspólny prysznic” to akcja skierowana do par. Mają wspólnie brać kąpiel, by oszczędzać coraz cenniejszą wodę.

Lodowce są oczywiście ważne dla pobliskich ekosystemów. To przede wszystkim páramo – pokryte trawami i krzewami obszary górskie, będące odpowiednikiem naszych hal. Znikanie kolumbijskich lodowców zwiększa niepewność dalszej przyszłości ekosystemów páramo, które już teraz są poważnie dotknięte kryzysem klimatycznym. W styczniu tego roku pożar strawił 500 ha páramo. Te zielone tereny są tak samo ważne, jak nasze tatrzańskie hale dla górali trudniących się wypasem owiec.

– Lodowiec jest sygnałem alarmowym. Mówi się, że góra się zmienia. Páramo również się zmienia, ale nie wiemy jak – powiedział Jorge Luis Ceballos, miejscowy badacz lodowców.

Jedno jest pewne – jeśli lodowce znikną, nie pozostanie to bez wpływu na lokalne ekosystemy. Spróbujmy sobie wyobrazić Tatry bez owiec…

Pozostanie więc ucieczka

Zanik lodowców, a tym samym brak wody i możliwości uprawiania ziemi oraz hodowli zwierząt, oznacza brak możliwości życia. Całe społeczności w Kolumbii (i nie tylko tam, a w całej Ameryce Łacińskiej) są zależne od klimatu i stanu przyrody.

W takiej sytuacji zaczną się migracje. Początkowo będą miały charakter wewnętrzny. Przewiduje się, jak czytamy na frontiersin.org, że w Ameryce Łacińskiej za 25 lat ponad 17 mln osób stanie się migrantami klimatycznymi. To będą migracje lokalne, ale bardzo szybko może się okazać, że przeszło 17 mln osób zechce przekroczyć granicę meksykańsko-amerykańską.

Ci ludzie będą uchodźcami klimatycznymi, a jednocześnie też migrantami ekonomicznymi. Zmiany klimatu, w tym przypadku zanik lodowców, wpłyną na warunki na rynku pracy w kraju, który i tak nie daje zbyt dużych możliwości.

– Zmiana klimatu działa jak mnożnik dla innych czynników. A ponieważ regiony na całym świecie coraz bardziej cierpią z powodu jej skutków, gospodarki i infrastruktura również ulegają zniszczeniu. Ludzie uciekający przed takimi zjawiskami są często nazywani migrantami ekonomicznymi, ale prawda jest znacznie bardziej skomplikowana – powiedział Michael Nash, badacz, który spędził 2 lata podróżując po świecie i rozmawiając z migrantami klimatycznymi.

… do USA

Stany Zjednoczone stają w obliczu wielkich migracji klimatycznych, których początkiem są właśnie topniejące lodowce w Sierra Nevada del Cocuy.

– Obecnie nie istnieje żadna procedura postępowania z osobami, które przybywają do USA z powodu nieurodzaju lub klęski żywiołowej – powiedział Aaron Reichlin-Melnick, dyrektor ds. polityki w Amerykańskiej Radzie Imigracyjnej. „To ciągłe wyzwanie [dla wszystkich narodów] we współczesnej erze, coś, co musimy koniecznie rozwinąć”.

W ostatnich dniach pojawiły się jednak głosy o zaostrzeniu polityki imigracyjnej USA. Mówi się o surowych obostrzeniach i deportacjach, które czekają tych nielegalnie przekraczających granicę USA za rządów Trumpa. Co ważne, liczba uchodźców z całego świata dramatycznie wzrosła w ciągu ostatniej dekady, prawie się podwajając. Ogólna migracja również rośnie. Według danych Międzynarodowego Biura Narodów Zjednoczonych ds. Migracji (IOM), głównymi czynnikami napędzającymi migrację są te ekonomiczne lub związane z konfliktami. Problem jednak jest taki, że coraz większą rolę odgrywają również zmiany klimatyczne.

Zdjęcie tytułowe: Matthias Bachmaier/Shutterstock

Autor

Hubert Bułgajewski

Ekspert ds. zmian klimatu, specjalizujący się dziedzinie problematyki regionu arktycznego. Współpracujący od lat z redakcjami „Ziemia na rozdrożu” i „Nauka o klimacie”. Autor wielu tekstów poświęconych problemom środowiskowym na świecie i globalnemu ociepleniu. Od 2013 roku prowadzi bloga pt. ” Arktyczny Lód”, na którym znajdują się raporty poświęcone zmianom zachodzącym w Arktyce.

Udostępnij

Zobacz także

Wspierają nas

Partnerzy portalu

Partner cyklu "Miasta Przyszłości"

Partner cyklu "Żyj wolniej"

Partner naukowy