Lato 2022 roku od początku przyniosło Polsce upały. W raz z nimi przyszły liczne rekordy temperaturowe przekraczające 36 st. Celsjusza. Ochłodzenie i ulga od ciepła, które po nich nadeszły miały jednak swoją cenę: przez kraj przetoczyły się gwałtowne i niszczycielskie burze. O tym, jak zmiana klimatu wpływa na to, jak wygląda nasze lato, rozmawiamy z dr hab. Bogdanem Chojnickim, profesorem Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu i ekspertem Koalicji Klimatycznej.
Sebastian Medoń, SmogLab.pl: Rozmawiamy w kolejny bardzo ciepły dzień czerwca, choć mamy dopiero początek kalendarzowego lata. Na początek chciałbym zapytać: w jaki sposób zmiana klimatu wpływa na temperatury latem? Czy tych upałów jest więcej niż jeszcze niedawno?
Prof. dr hab. Bogdan Chojnicki, Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu: Zmiana klimatu stanowi dosyć ogólny opis rzeczywistości, więc w to pojęcie wpisują się różne zjawiska. Z jednej strony mamy wzrost średniej temperatury powietrza, z drugiej wzrost częstotliwości określonych zjawisk ekstremalnych.
Z ekstremalnymi zjawiskami jest trochę tak, jak z losowym wyciąganiem karty z talii. Jeśli wyobrazimy sobie, że liczy ona 24 karty, w tym cztery asy, to wówczas średnio co szósta wylosowana karta to as. A co jeśli wyciągać będziemy asa częściej? Wtedy mamy prawo podejrzewać, że w talii jest więcej asów niż tylko te, które tam być powinny. Uciekłem trochę w porównanie, ale proszę zwrócić uwagę, że dosyć podobnie wygląda kwestia temperatur. Przed trzema laty do czynienia mieliśmy z rekordem temperaturowym, który zanotowano w Radzyniu w województwie lubuskim. I co się okazało? W tym roku ten rekord został wyrównany. Trzy lata później. Widzimy tu analogię do wspomnianych asów – jest ich więcej niż byśmy się spodziewali.
Nawet jeśli ktoś do tej pory nie wierzył w globalne ocieplenie, to widząc wyrównanie rekordu w tak krótkim czasie powinien zauważyć, że coś jest nie tak. Jeśli spojrzymy na sytuację długofalowo, to w ostatnich latach mieliśmy całkiem sporo rekordów wysokich temperatur. Chociażby 1 stycznia tego roku był najcieplejszym w historii pomiarów od 1951 roku. Patrząc wstecz nie widzimy natomiast rekordów niskich temperatur. I to już jest mocna przesłanka, by sytuację traktować poważnie.
Czytaj także: Ekstremalnie upalny czerwiec. Rekordy w Polsce i za kołem podbiegunowym
Upały w 2022 r. pojawiły się wcześniej i jest ich więcej
Oprócz rekordów pojawia się też coraz więcej bardzo ciepłych dni…
W związku ze zmianą klimatu wzrastają średnie temperatury, ale także liczba dni upalnych w roku. Dni upalnych, czyli takich, w których temperatura powietrza przekracza 30 st. Celsjusza. Tak jak Pan wspomniał, nam się zawsze lipiec i sierpień kojarzyły z wysokimi temperaturami. Tymczasem od niedawna zaczyna obowiązywać nowy “standard”, w którym upalne dni pojawiają się już w maju i czerwcu. Co gorsza takich dni jest coraz więcej: jeszcze do niedawna średnio było ich około cztery w roku. Teraz, jeśli weźmiemy dane na przykład dla Poznania, to już w tym roku było ich cztery. A przed nami lipiec i sierpień.
Musimy pamiętać, że pojęcie klimatu dotyczy opisu wieloletniego, gdzie najczęściej mówimy o okresie 30 lat. Nie jest to chwilowa sytuacja, w której jesteśmy zaskoczeni wyjątkową wartością temperatury. Z tej naszej talii kart rzeczywiście coraz częściej wypadają asy.
Co z tego wynika?
Oczywiście to wszystko ma swoje konsekwencje, jak choćby coraz trudniejsze funkcjonowanie w naszych miastach. One były budowane według zupełnie innego schematu. Pamiętamy, że były zebetonowywane w imię, na przykład, ułatwień w komunikacji czy tak zwanego porządku. Dziś natomiast, w sytuacji dotkliwych upałów, są one miejscami, w których trudno przebywać. Jeśli ktoś jest młodszy, to jego zdolności adaptacyjne są większe. Dla osób starszych sytuacja może być naprawdę uciążliwa, czy wręcz niebezpieczna. Idą za tym koszty, jak chociażby w zakresie służby zdrowia, która musi zmagać się ze zdarzeniami takimi jak przegrzania czy udary.
Betonoza i problemy z adaptacją do zmian klimatu
Skupiłem się na temperaturach, ale pamiętajmy, że klasycznym parametrem opisującym klimat jest też opad. Paradoksalnie, w przypadku Polski prognozy mówią o niewielkim wzroście opadów w związku ze zmianą klimatu. Można pomyśleć, że to dobrze. Problem w tym, że wzrost ten będzie się realizować w dużej mierze poprzez gwałtowne opady. A te w naszej kulturze traktuje się jako problem, jako coś nadmiarowego, czego chcemy się pozbyć za pomocą odpowiednio wydajnych systemów kanalizacyjnych.
Powszechna betonoza, jak opisuje się nasze miasta, prowadzi do tego, że nadmiar wody zwyczajnie nam ucieka, tworząc suche, bardzo ciepłe środowisko. Gdy przychodzi okres upałów i braku opadów, pojawia się problem dla funkcjonowania ludzi, roślin, jak i zwierząt, które również cierpią z powodu wysokich temperatur. A woda to cenny zasób, który w przypadku intensywnych opadów powinniśmy traktować jako dobrodziejstwo.
Dziś śmiejemy się z wybetonowanych miast, krytykujemy betonozę, ale proszę zwrócić uwagę, że często są to projekty rozpoczęte jeszcze 6 lat temu. Wówczas nikt nie dbał o te kwestie. Nasza świadomość wzrosła gwałtownie, ale zaczęło się to zmieniać całkiem niedawno. Tak naprawdę dopiero zmiana klimatu i jej objawy przekonały ludzi do tego, że trzeba inaczej spojrzeć na rzeczywistość.
Czytaj także: Jakie wyzwania przed miastami? Sprawdziliśmy różne zakątki świata [WUF 2022]
„Wyciąć wszystko, jak najtaniej zbudować budynki mieszkalne i jak najdrożej je sprzedać”
Była mowa o wysokich temperaturach i gwałtownych opadach. A co z innymi ekstremalnymi zjawiskami, takimi jak chociażby burze?
Logika, która temu towarzyszy, jest dosyć prosta. Proszę pamiętać, że wyższa temperatura to tak naprawdę większa ilość energii w środowisku. Oczywiście powstawanie burzy to nie tylko kwestia energii, ale za każdym razem, gdy mamy do czynienia z powietrzem o wysokiej temperaturze, które często zawiera w sobie duże ilości wody, wtedy pojawienie się jakiegokolwiek zjawiska burzowego jest uwolnieniem tej energii. To się realizuje z jednej strony przez potężne, krótkotrwałe opady, z drugiej strony poprzez silne porywy wiatru i wyładowania atmosferyczne. Dlatego skala zniszczeń spowodowanych wiatrem będzie w statystykach czymś coraz silniej widocznym w rachunkach firm ubezpieczeniowych.
Dochodzimy do sytuacji, w której pytamy o konstrukcję domów, które powinny być bardziej wiatroodporne. Ale z drugiej strony, gdy oglądamy relacje o zniszczeniach domów, zauważamy, że często stoją one na pustkowiach, gdzie nie rosną żadne rośliny drzewiaste lub jest ich niewiele. A te, poza swoim pozytywnym wpływem chociażby na bilans wodny środowiska, mają także regulujący wpływ na prędkość wiatru. Innymi słowy, ta wspomniana energia może być rozproszona w koronach drzew czy krzewów.
Wracamy więc do tego, jak postrzegamy otaczający nas krajobraz. Często podporządkowujemy go celom ekonomicznym, krótkotrwałym, czyli mówiąc najprościej: wyciąć wszystko, jak najtaniej zbudować budynki mieszkalne i jak najdrożej je sprzedać. Powstaje przestrzeń, która nie jest odporna na zmiany klimatu, powoduje uciążliwości mieszkańcom, a długoterminowo przynosi straty ekonomiczne. Powinniśmy dążyć do krajobrazu takiego, który jest ukierunkowany na maksymalnie duże pokrycie roślinnością.
„Po jednej stronie jest wiedza, a po drugiej wiara”
Na koniec mam pytanie, które muszę zadać w imieniu nieprzekonanych. Czy mamy pewność – i dlaczego, jeśli mamy – że wzrost gwałtowności tych zjawisk ma związek ze zmianą klimatu spowodowaną przez człowieka? A nie jest na przykład losowym kaprysem, wyjątkiem, który obserwujemy w ostatnich latach?
Zmiana klimatu podyktowana jest w dużej mierze wzrostem stężenia dwutlenku węgla i innych gazów szklarniowych w atmosferze. Innymi słowy, w modelach klimatycznych „umieściliśmy” coraz więcej dwutlenku węgla, metanu i podtlenku azotu, żeby zobaczyć, czy temperatura atmosfery wzrośnie. Okazuje się, że tak. Nawet eksperymenty laboratoryjne jeszcze z XIX wieku potwierdziły, że im więcej gazów cieplarnianych, tym atmosfera cieplejsza. Później oczywiście sprawdzano to w oparciu o duże modele cyrkulacji.
Krytycy koncepcji zmiany klimatu często poddają ją w wątpliwość, twierdząc, że jest to jakaś anomalia, jakiś wybryk. Nie podają jednak ani jednego procesu, który nie byłby uwzględniony przez modele klimatyczne, i który miałby spowodować anomalię, czy odwrócić globalne ocieplanie. To jest główny problem. Po jednej stronie jest wiedza, obecnie najlepsza możliwa, jaką możemy zaprezentować, a po drugiej stronie jest wiara. Wiara w to, że po stronie nauki musi być jakiś błąd. I wiara w to, że jakoś to będzie. Nie jest to racjonalne. Dziś wiele spośród dawniej wątpiących osób zmienia zdanie, widząc temperatury jakich nie pamiętają nawet z młodości. Niestety wciąż wiele osób wybiera stanowisko, które nie jest poparte racjonalnymi dowodami.
_
Zdjęcie: marcin_sroka / Shutterstock.com