Premier Indii, Narendra Modi, chce, by kraj był energetycznie „samowystarczalny”. Częścią jego planu jest wybudowanie 40 nowych bloków węglowych i kopalni, dzięki czemu mają spaść państwowe wydatki na import węgla. Część z tych inwestycji ma powstać w miejscu, gdzie dziś rosną cenne lasy.
Obecnie cały przemysł węglowy w Indiach jest w rękach państwa. Jeśli premier Modi zrealizuje swój plan, powstanie ogromny sektor prywatnych inwestycji w ten surowiec. 40 miejsc, gdzie można wydobywać i spalać w węgiel, ma zostać wystawionych na aukcję, a wśród ubiegających się o kupno są najbogatsze hinduskie przedsiębiorstwa. Jednym z nich jest grupa Adani, zarządzana przez miliardera Guatama Adaniego, który ma bliskie powiązania z Modim. „Dlaczego Indie nie mogłyby zostać największym eksporterem węgla na świecie?” – mówił Modi, ogłaszając plan.
Cztery ogromne bloki miałyby powstać na 170 hektarach cennego lesu Hasdeo Arand, pod którym znajduje się około 5 miliardów ton węgla. Wycięcie lasu zagroziłoby rdzennej ludności, zwierzętom (w tym słoniom i leniwcom) oraz oznaczałoby zniszczenie najstarszych drzewostanów.
„Gdyby rząd dał mi możliwość oddania życia w zamian za zaprzestanie wydobywania w lesie, zrobiłbym to w sekundę” – powiedział Amra, jeden z przywódców wiosek z terenów, na których planowana jest inwestycja. Napisał do premiera Modiego list, sprzeciwiając się rządowym planom. Tamtejsi mieszkańcy wiedzą, z czym wiąże się eksploatacja węgla. W 2011 na obrzeżach lasu Hasdeo Arand wykopano dwie kopalnie odkrywkowe. Jakość powietrza się pogorszyła, problemami są także hałas i zatrucie otoczenia. Od momentu otwarcia odkrywki zwiększył się tam także odsetek przestępstw, a żyjące w lesie słonie przez zaburzenie ich naturalnych warunków bytowania, stały się agresywne.
Teraz sytuacja może być jeszcze gorsza. Pod nowe bloki trzeba wysiedlić pięć wiosek, czyli około 6 tysięcy osób.
„Jeśli rozpocznie się większe wydobycie, wszystko się zmieni; znikną zasoby naturalne, zniknie nasz styl życia, wszystko będzie zagrożone ”- mówił Amra, cytowany przez „Guardiana”. „Jesteśmy ludem plemiennym, nie możemy wychodzić i mieszkać w miastach i żadna suma pieniędzy nie jest w stanie nam tego zrekompensować” – dodał.
Fotowoltaika nie wystarczy?
Indie są największym importerem węgla na świecie – rocznie kupują 247 milionów ton surowca. Aktywiści klimatyczni, którzy sprzeciwiają się planowi Modiego, zaznaczają, że o wiele tańsza od kupowania czy wydobywania węgla byłaby energia słoneczna. Zresztą sam premier właśnie zainaugurował budowę największej azjatyckiej farmy słonecznej w stanie Madhya Pradesh.
Czytaj również: Indie: Koronawirus odsłonił Himalaje tam, gdzie nie były widziane od dziesięcioleci
Co więcej, Indie są też producentem najtańszej energii solarnej. Szacuje się, że budowa nowej farmy słonecznej jest o 14 proc. tańsza niż budowa nowej elektrowni węglowej. Produkcja energii solarnej może zapewnić 1,6 miliona miejsc pracy do 2022 – więcej niż w sektorze węglowym.
Z argumentami nie zgadza się hinduski sekretarz ds. węgla Maddirala Nagaraju. W rozmowach z mediami zapewniał, że według prognoz zapotrzebowanie na węgiel będzie rosło, a zwiększenie wydobycia na terenie Indii jest „najtańszym sposobem na zaspokojenie zapotrzebowania energetycznego”.
Zdjęcie: Val_Jankin/Shutterstock