Pożar wybuchł w niedzielne popołudnie. Składowisko odpadów pod Kędzierzynem-Koźlem (woj. opolskie), w Sławięcicach, stanęło w ogniu. Od razu zostały wydane komunikaty: „Apelujemy do mieszkańców, zwłaszcza najbliżej położonych osiedli, o zamknięcie okien i nieprzebywanie poza budynkami” . I słusznie, ponieważ w poniedziałek o 6 rano stężenie PM10 wyniosło ponad 360 mikrogramów na metr sześcienny. „Nasze płuca nie mają już czym oddychać” – komentują mieszkańcy na Facebooku.
Do straży pożarnej w Kędzierzynie-Koźlu zgłoszenie o pożarze w składowisku odpadów dotarło w niedzielę o 14. Okazało się, że płonie hałda z odpadami wielkogabarytowymi o wysokości około siedmiu metrów i zajmująca powierzchnię 100 na 60 metrów. – Przyczyną najprawdopodobniej był samozapłon – mówi mł. bryd. Leszek Morkis z kędzierzyńsko-kozielskiej straży. Dodaje, że w najtrudniejszym momencie na miejscu działało ponad 100 strażaków. – Nie chcę przewidywać, jak długo jeszcze potrwa dogaszanie. Mam nadzieję, że uda nam się skończyć dziś – zaznacza.
„Pożar uwolnił w powietrze sporą ilość niebezpiecznych substancji – dlatego apel o ograniczenie bytności poza budynkami i zamknięcie okien pozostaje aktualny” – taki komunikat pojawił się dziś na Facebooku urzędu miasta.
Rzeczywiście – według informacji opolskiego Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, stężenie PM10 dziś nad ranem wyniosło 363 µg/m3. PM 2,5 – 359. W powietrzu jest też benzen, który jest największym problemem jeśli chodzi o jakość powietrza w Kędzierzynie-Koźlu (pisaliśmy o tym TUTAJ). W najgorszym momencie jego stężenie wyniosło 93 µg/m3.
Mieszkańcy informują o duszącym zapachu, bólach i zawrotach głowy. Pod komunikatami władz miasta o tym, że nikt w pożarze nie ucierpiał, komentują: „Zdrowie mieszkańców niestety ucierpiało”. Nawet kilkanaście kilometrów od składowiska odpadów czuć smród, a słońce jest przydymione.
To nie jest pierwszy pożar wysypiska tego lata. Wcześniej płonęły składowiska m.in. w Promniku pod Kielcami i w Lubawce (woj. dolnośląskie).
– Niektóre typy odpadów mają tendencję do tego, że mogą się samoistnie mocno nagrzewać i po przekroczeniu temperatury 85-90 stopni tworzywa sztuczne zaczynają mięknąć. A stąd już niedaleka droga do samozapłonu. Odpady mają taką cechę, że są materiałem luźnym, więc taka hałda zachowuje się jak komin i powietrze zasysane od dołu podsyca ogień – tłumaczył w wywiadzie dla SmogLabu dr Maciej Gliniak z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Ze specjalistą od gospodarki odpadami rozmawialiśmy po ubiegłorocznych pożarach wysypisk. W ciągu pierwszych czterech miesięcy 2018 roku zanotowano już prawie 70 przypadków. Przed wakacjami ta liczba przekroczyła setkę.
Jak jest w tym roku? Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji poinformowało w mediach, że pożarów jest mniej. Na razie jednak nie znamy dokładnej liczby.
Z płonącymi śmieciami mają walczyć nowe przepisy, które mogą wejść w życie po wakacjach. Rozporządzenie ma wprowadzić m.in. obowiązek gromadzenia odpadów w wyznaczonych strefach pożarowych, których wielkość także została określona i jest zależna od rodzaju składowanych odpadów. Wyznaczono maksymalną wysokość hałdy odpadów palnych i określono podstawowe wymagania dla ścian oddzielenia przeciwpożarowego.
Pomysł MSWiA nie spodobał się przedstawicielom branży gospodarki odpadami, którzy uważają, że zmiany są wprowadzane zbyt szybko, a firmy nie zdążą się przystosować do nowych wymagań.
Czy zmiany przepisów cokolwiek zmienią? Na razie trudno to przewidzieć. Nie ma jednak wątpliwości, że trzeba działać. Zanim kolejne wysypiska staną w ogniu, a dym zacznie dusić następne miasta.