Prokuratura nie będzie już zajmować się sprawą śmierci wilka Miko. Zwierzę straciło życie po przejściu setek kilometrów i zadomowieniu się w lasach Niziny Śląskiej. Śledczy nie mają wątpliwości, że Miko zginął z ludzkiej ręki. Nie potrafią jednak wskazać winnych. Zażalenie na decyzję złożyli aktywiści, którzy opiekowali się wilkiem.
Miko był jednym ze zwierząt obserwowanych przez Stowarzyszenie dla Przyrody „Wilk”. Społecznicy zajęli się nim po tym, jak potrącił go samochód. Po rehabilitacji został wypuszczony, a działacze „Wilka” założyli mu obrożę telemetryczną. Dzięki temu wiemy, że z ośrodka w Napromku niedaleko Olsztyna przeszedł aż do lasów Niziny Śląskiej. Nieco ponad rok temu aktywiści zauważyli, że Miko przestał się poruszać. Okazało się, że zwierzę zginęło na polanie, gdzie regularnie działali myśliwi. Członkowie Stowarzyszenia zgłosili to policji, a lokalna prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie uśmiercenia zwierzęcia znajdującego się pod ścisłą ochroną.
Teraz działacze „Wilka” informują, że sprawa Miko została umorzona przez śledczych z Kluczborka. Powodem jest niewykrycie sprawcy. Jak tłumaczył w mediach rzecznik opolskiej Prokuratury Okręgowej, na miejscu wykryto jedynie obrożę wilka. Przyznał jednocześnie, że nie można było jej zdjąć bez odcięcia głowy zwierzęciu.
– Zabezpieczono noże od myśliwych, którzy polowali w rewirze, w którym obroża wilka przestała wysyłać sygnał. 13 noży zostanie teraz poddanych badaniom w celu stwierdzenia, czy znajdują się na nich ślady biologiczne pochodzące od wilka – mówił rzecznik Stanisław Bar.
Żaden z myśliwych przepytanych w toku śledztwa nie przyznał się do odebrania życia Miko. Według prokuratury na ich nożach nie można było również znaleźć krwi wilka. Zdaniem Bara śledztwo ugrzęzło w martwym punkcie i nie może być kontynuowane.
Inaczej sądzą działacze Stowarzyszenia „Wilk”, którzy do sądu w Kluczborku złożyli zażalenie w tej sprawie. Jak twierdzą, zeznania przesłuchiwanych myśliwych zawierają nieścisłości, a śledczy, badając sprawę, popełnili błędy. „Zarzuciliśmy też Prokuraturze zaniechanie rozstrzygnięcia o wszystkich przestępstwach, co do których złożyliśmy zawiadomienie” – piszą w swoim oświadczeniu aktywiści. Od sądu oczekują decyzji o wznowieniu śledztwa.
„Niemal każdego miesiąca pojawiają się kolejne informacje o zabitych wilkach, ale winnych brak. Jak dotąd tylko pięciu osobom udowodniono zabicie wilka. Co ich łączy? Wszyscy byli myśliwymi. Czy to naprawdę tak zaskakujące, skoro stanowią oni spory procent ludzi posiadających broń w Polsce?” – pyta z kolei w facebookowym poście „Pracownia na rzecz wszystkich istot”, zaangażowana w walkę o prawa dzikich zwierząt.
Miko to jedno z kilku zwierząt śledzonych przez Stowarzyszenie. Na początku maja pisaliśmy o Bornym, który po przejściu setek kilometrów zatrzymał się na ruchliwej drodze. Nie wiedzielibyśmy o tym, gdyby nie obroża telemetryczna założona przez działaczy „Wilka”.
Zdjęcie: Jim Cumming / Shutterstock