W końcu się zaczęło. Narodowa Administracja ds. Oceanów i Atmosfery (NOAA) 8 czerwca poinformowała, że El Niño stało się już faktem. Kilka miesięcy temu zakładano, że zjawiska tego należy się spodziewać w lipcu lub w sierpniu, jednak nadeszło szybciej. Fakt pojawienia się El Niño budzi poważne obawy klimatologów, szczególnie że już maj był na świecie bardzo ciepły.
Nadeszło
NOAA w swoich regularnych raportach informuje, że na przełomie maja i czerwca temperatura w równikowym pasie Oceanu Spokojnego przekroczyła odchylenie 0,5oC. To według amerykańskiej interpretacji oznacza wyjście z fazy neutralnej i wejście do ciepłej fazy ENSO, czyli El Niño. El Niño to naturalne, cykliczne zjawiska klimatyczne charakteryzujące się wyższą niż zwykle średnią temperaturą równikowych wód Oceanu Spokojnego. Przypomnijmy, że jeszcze w marcu trwała La Niña, czyli chłodna faza ENSO.
Nowa aktualizacja NOAA z 12 czerwca pokazuje bardzo dynamiczny wzrost temperatur w równikowej części Pacyfiku. Średnie odchylenie temperaturowe w tzw. Niño 3.4 wyniosło już 0,9oC. Oczywiście w kolejnych tygodniach powinno dojść do spauzowania, być nawet niewielkiego spadku temperatury, ale wzrost temperatur w tak krótkim czasie jest niepokojący. Szczególnie że nie wiadomo, jak dokładnie silne będzie El Niño. Wiadome jest na pewno, że szczyt tego zjawiska, jak zwykle powinien przypaść pod koniec tego roku. Stąd zresztą też nazwa El Niño, to po hiszpańsku chłopiec, dzieciątko, co ma nawiązywać do Bożego Narodzenia.
„Obecnie się nasila. Od kilku miesięcy w naszych prognozach pojawiają się oznaki, ale naprawdę wygląda na to, że osiągnie szczyt pod koniec tego roku pod względem intensywności”, powiedział Adam Scaife, szef prognoz długoterminowych z brytyjskiego MetOffice.
Czytaj także: Ten wykres już budzi grozę. Gdy przyjdzie El Niño będzie jeszcze gorzej
Będą rekordy
Należy się spodziewać, że na świecie padnie wiele rekordów temperatur, gdyż dodatnia faza ESNO powoduje tymczasowy wzrost globalnej temperatury. A ponieważ mamy globalne ocieplenie, będzie miało miejsce dalsze wzmocnienia postępującej zmiany klimatu. Należy się spodziewać, że przyszły rok będzie rekordowo ciepły na całym świecie. „Nowy rekord globalnej temperatury w przyszłym roku jest zdecydowanie prawdopodobny. Zależy, jak duże okaże się El Niño – duże El Niño pod koniec tego roku daje dużą szansę na nowy rekord globalnej temperatury w 2024 roku”, powiedział Scaife.
W prawie rekordowym maju
Już teraz należy się tym martwić z uwagi na to, jaki był w tym roku maj. Według szacunków europejskiego serwisu Copernicus globalnie był drugim najcieplejszym w historii pomiarów.
Tak, drugim, nie ósmym, nie dziesiątym, a właśnie drugim. Stało się to w trakcie wciąż trafiającej neutralnej fazy ENSO. A należy dodać, że efekt tego, co dzieje się na Pacyfiku działa z przynajmniej dwumiesięcznym opóźnieniem. Tegoroczny maj na świecie był jedynie 0,07oC chłodniejszy od rekordowo ciepłego maja z 2020 roku. Przypomnijmy tu też, że kwiecień był czwartym, a marzec drugim najcieplejszym w historii pomiarów, jak podaje Copernicus.
W maju padło wiele rekordów temperatur na całym świecie. Na przykład w Szanghaju 29 maja zanotowano rekordowe 36,1oC. Wysokie temperatury występują też wespół z wysokimi temperaturami wód okalających Państwo Środka, co budzi obawy związane ze wzrostem poziomu mórz. „Temperatura wód przybrzeżnych Chin również znacznie wzrosła z powodu globalnego ocieplenia, a wzrost poziomu mórz przyspieszył”, powiedział niedawno Wang Hua, szef departamentu prognoz morskich w chińskim Ministerstwie Zasobów Naturalnych. Jeszcze wcześniej, bo 12 maja Choa Chu Kang pod Singapurem odnotowano 36,2oC.
Także tropikalny region Indochin doświadczył w maju rekordowych fal upałów. W Wietnamie 6 maja temperatura wzrosła do rekordowych 44,2oC, temperatury typowej bardziej dla Półwyspu Arabskiego niż Indochińskiego. Owszem, w Wietnamie panują wysokie temperatury tuż przed nastaniem monsunu, ale wartości przekraczające 40oC to rzadkość dla tego regionu świata. Podobnie było w sąsiednim Laosie, temperatury wzrosły tam do rekordowych 43,5oC.
Czytaj także: Indie w szponach upałów. Demografia pogłębia problem
W tym czasie większość Europy w tym Polska były stosunkowo chłodne. Jednak warto podkreślić, w Polsce w maju zaczęła rozwijać się susza. Globalne ocieplenie, to nie tylko wzrost temperatur.
Świat półtora stopnia z wielkimi upałami
Tak duże temperatury na południu Azji każą zadać pytanie: Jak będzie wyglądać przyszłość? Według badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Harvarda do końca tego wieku liczba dni z upałami ulegnie co najmniej potrojeniu w większości obszarów świata. W tym także w Azji czy chociażby w USA. Już do 2050 roku należy oczekiwać podwojenia.
Tropikalne obszary świata będą najbardziej narażone, gdyż z racji swojego położenia wysokie temperatury występują tam od zawsze. Niebezpieczna granica znajduje się więc blisko. „Z definicji nie wiemy, co mogłoby się stać, gdyby duże populacje zostałyby narażone na bezprecedensowy stres związany z upałami i wilgocią”, powiedział główny autor badania Lucas Vargas Zeppetello. Już świat cieplejszy o 1,5oC względem ery preindustrialnej według badań z 2021 roku będzie oznaczać poważne problemy w tropikalnych obszarach świata. Tzw. temperatura mokrego termometru (w uproszczeniu temperatura oparta na wilgotności powietrza) będzie regularnie osiągać lub przekraczać śmiertelne wartości. „Zdrowie ludzkie doznaje poważnego uszczerbku nawet w warunkach mniej ekstremalnych upałów”, przypomniała Kristina Dahl, starszy klimatolog z Unii Zaniepokojonych Naukowców. I tu warto przypomnieć, dlaczego w czasie budowy stadionów w Katarze zginęło tylu ludzi. O czym można przeczytać tutaj. To nie były zwykłe wypadki na placu budów.
Półtora stopnia nadchodzi
Rozpoczynające się El Niño może nas do świata cieplejszego o 1,5oC znacznie przybliżyć. A w wielu krajach zarówno zwykli ludzie, jak klimatolodzy obawiają się skutków El Niño idących w parze z globalnym ociepleniem. Tak jest np. w Australii, która graniczy z Pacyfikiem. Australijskie biuro meteo zwraca uwagę na sektor energetyczny, który może ulec znacznemu przeciążeniu w trakcie australijskiego lata. Te zacznie się pod koniec tego roku, w czasie szczyt El Niño. Australijska energetyka w dalszym ciągu opiera się na paliwach kopalnych, szczególnie na węglu, którego w tym kraju nie braku. OZE to tylko kilka procent całego miksu. Poważnie ucierpieć może Wielka Rafa Koralowa. Susze i pożary lasów tropikalnych mogą odjąć Amazonię, która w ostatnich latach została brutalnie przetrzebiona przez prawicowego prezydenta Bolsonaro.
Warto jednak przy tym zwrócić uwagę, że El Nino ma też swoje plusy. Spada aktywność huraganów na Atlantyku, co jest dobrą wiadomością dla mieszkańców Florydy czy Karaibów. Cierpiący w wyniku długotrwałej suszy Róg Afryki znajdzie wytchnienie dzięki zwiększonym opadom deszczu. Niemniej jednak, El Niño wraz z globalnym ociepleniem całościowo będzie nieść straty. Mówi się nawet o 3 bilionach dolarów i spadku PKB w wielu krajach świata, szczególnie tych biednych. „Jesteśmy na bezprecedensowym terytorium”, powiedziała Michelle L’Heureux, meteorolog z Centrum Prognoz Klimatycznych NOAA.
Nie liczmy na pauzę w globalnym ociepleniu
Nie powinniśmy też myśleć o tzw. pauzie w globalnym ociepleniu, która zaczęła się w 2017 roku i trwa do dziś. To nie jest żadna pauza. Jeszcze raz przypominamy tu maj i rekordy temperatur. Mark Maslin z londyńskiego Uniwersytetu College powiedział: „W ciągu najbliższych pięciu lat dodatkowe ocieplenie związane z wydarzeniami El Niño tymczasowo popchnie globalny klimat powyżej 1,5 stopnia Celsjusza. Następnie temperatura może spaść poniżej 1,5°C, co pozwoli wszystkim zaprzeczającym zmianom klimatycznym mówić, że świat się ochładza – ponieważ zawsze ignorują długoterminowy trend”.
Tu też warto przypomnieć, o czym mówiliśmy kilka tygodni temu – temperatura światowego oceanu cały czas jest rekordowo wysoka. Oceany i morza zajmują 71 proc. powierzchni planety, a ich pojemność cieplna jest 1000 razy większa niż atmosfery. To w oceanach zachodzi globalne ocieplenie i to one wpływają na globalny klimat z Oceanem Spokojnym na czele. 93 proc. globalnego ocieplenia zachodzi w oceanach. W 2013 roku odnotowano rekordowe tempo wzrostu ilości energii zgromadzonej w oceanach. „Lepiej zacznijmy przyzwyczajać się do długich i srogich zim. Słońce wyhamowuje i grozi nam mała epoka lodowcowa”, ostrzegała w TVN24 synoptyk tejże stacji w kwietniu 2013 roku. No cóż, a my dziś musimy się martwić El Nino i światem cieplejszym o 1,5oC.
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Piyaset