Mapa wycinek w Polsce, stworzona przez inicjatywę Lasy i Obywatele, zyskała ogromną popularność. Jedni udostępniali ją, chcąc pokazać, że wycinka drzew jest coraz bardziej niszczycielska. Inni, żeby udowodnić, że cała sprawa jest czystą manipulacją. A jak jest naprawdę?
– Nasza mapa jest oparta na danych Lasów Państwowych – mówi Marta Jagusztyn, współautorka mapy wycinek. – Widać na niej wszystkie zrealizowane i przyszłe wycinki, które są zawarte w bieżących planach urządzenia lasów. Czyli w dokumencie, który każde z 430 polskich nadleśnictw raz na 10 lat musi przyjąć. Te same dane można znaleźć w Banku Danych o Lasach, który jest świetnym narzędziem stworzonym przez LP, ale niestety zbyt nieczytelnym dla większości osób – dodaje.
Mapa, stworzona przez inicjatywę Lasy i Obywatele, wygląda tak:
Po przybliżeniu mapy na miejsce, które nas interesuje, widzimy poszczególne pododdziały – czyli najmniejsze jednostki podziału lasu. Na czerwono zaznaczone są te, w których planowana jest wycinka drzew. Po kliknięciu w czerwone pole możemy dowiedzieć się, jakie prace i na jakiej powierzchni chce prowadzić nadleśnictwo. Dla przykładu:
LP oskarżają o manipulację
Na publikację społecznej mapy ostro zareagowały Lasy Państwowe, nazywając ją „manipulacją”. „Mapa prezentuje dużo większy obszar, niż faktycznie jest lub będzie objęty pracami” – argumentowały LP na Facebooku. W mailu przesłanym SmogLabowi rzeczniczka LP, Anna Malinowska, tłumaczy: „my nie wycinamy lasów – wycinamy drzewa w lesie. Dla większości Polaków to żadna różnica i stąd biorą się nieporozumienia. Nie zamieniamy lasu na pola, pustynie, plantacje”. Malinowska pisze także, że mapa sugeruje wycinkę w krótkim terminie. Ponadto ma dawać wrażenie, że wycinka drzew będzie „cięciem do gołej ziemi”.
Czytaj także: Komisja Europejska interweniuje w sprawie Puszczy Białowieskiej. Polsce grożą wielotysięczne kary
Lasy i Obywatele odpowiadają: to nie jest manipulacja, bo korzystamy z danych LP. – Lasy Państwowe nie udostępniają dokładnych miejsc rębni (czyli właśnie wycinek – od aut.). My pokazaliśmy pododdziały, gdzie te rębnie mają być przeprowadzone. Po kliknięciu można przeczytać, jakiej powierzchni to dotyczy. Nie wiemy, gdzie dokładnie planuje się wycinkę, bo takich danych nikt nie udostępnia. Jeśli dostaniemy od LP dokładne informacje, zaktualizujemy mapę – mówi Marta Jagusztyn. Podkreśla także, że plany urządzenia lasów są opracowywane na 10 lat i to na mapie również jest zaznaczone. – Niektóre nadleśnictwa mają plany sprzed prawie 10 lat, niektóre swoje plany właśnie uchwaliły. Stąd taka rozpiętość czasowa – tłumaczy.
Wycinka drzew i trzebieże
– Mapa nie jest w 100 proc precyzyjna, jeśli chodzi o miejsca, gdzie są wycinane drzewa” – komentuje prof. Michał Żmihorski z Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk. – Ale tę niedoskonałość autorzy zaznaczają w opisie mapy. Zatem mimo braku precyzji mapa jest użyteczna. Co ciekawe, leśnicy jeszcze kilka lat temu sami przygotowali mapę na identycznych założeniach, pokazując prace związane z wycinką w Puszczy Białowieskiej” – dodaje.
Jak zaznacza naukowiec, mapa inicjatywy Lasy i Obywatele pokazuje jedynie rębnie – czyli ostateczną wycinkę drzew. Nie pokazuje za to trzebieży, czyli tzw. “cięć pielęgnacyjnych”. – Leśnicy sadzą na przykład 10 000 sadzonek sosenki na hektar zalesianej powierzchni. A do wieku, kiedy las jest wycinany, przeżywa około 400 drzew na hektar. To daje zaledwie 4 proc. tego, co było posadzone. 96 proc. jest usuwanych wcześniej, w toku działań przedrębnych – tłumaczy. Dodaje także, że wycinki “pielęgnacyjne” stanowią znaczną część biomasy pozyskiwanej w lasach.
– Gdyby pokazać na społecznej mapie również trzebieże, prawdopodobnie byłaby cała czerwona, bo mamy w Polsce bardzo mało terenów wyłączonych z gospodarki leśnej – podkreśla.
Jaka jest skala wycinki?
Na to pytanie zarówno LP, jak i prof. Żmihorski odpowiadają tak samo: w ciągu roku pozyskuje się około 40 mln metrów sześciennych. Czyli, jak tłumaczy naukowiec, około 40 milionów drzew.
Z maila przesłanego przez Annę Malinowską wynika, że 40 mln m3 to plan na 2021 rok. W ubiegłym roku było to 38,2 mln m3.
„Warto jednak dodać, że globalnie pozyskanie nie przekracza 75% przyrostu rocznego. Przekładając to na język inwestycji – użytkujemy 3/4, a ¼ inwestujemy. Dzięki temu nasze lasy stają się coraz bardziej zasobne w drewno, starsze i gęstsze” – podkreśla Malinowska. Dodaje także, że dojrzałość osiągają już powojenne nasadzenia, dzięki czemu mamy o 50 proc. więcej powierzchni leśnych niż na koniec II wojny światowej. Lasy są, jak pisze rzeczniczka LP, starsze i bardziej różnorodne.
Malinowska dodaje również, że „zapas na pniu”, czyli ilość drewna zgromadzona w lasach podlegających LP w 1946 r. wynosiła 695 mln m3. W 2019 roku było to 2 066 mln. – Odnawiamy absolutnie każdą powierzchnię, na której wycięliśmy drzewa. W 2019 r. odnowiliśmy 60,5 tys. ha. Nowe drzewa musimy posadzić maksymalnie do 5 lat po pozyskaniu drewna z danego obszaru. Używamy do tego celu ok. 500 mln sadzonek rocznie – pisze w mailu.
Stare drzewostany a las gospodarczy
– Potrzebujemy gospodarki leśnej, potrzebujemy wycinania części drzew. Ale zostawiliśmy to w rękach instytucji, która ma źle ustawione motywacje. Jej głównym zdaniem jest zarabianie pieniędzy i sprzedaż drewna – komentuje Marta Jagusztyn z inicjatywy Lasy i Obywatele.
Zgadza się z tym prof. Michał Żmihorski. Jego zdaniem skalę wycinek można by było ograniczyć, ale do tego potrzebna jest systemowa zmiana.
Czytaj także: Gdzie wycinają drzewa? Nowe narzędzie pomoże w walce o polskie lasy
– Musimy sobie zadać pytanie, czy w lesie priorytetem jest produkcja drewna, ochrona przyrody czy funkcja turystyczna. Bo jeśli mamy podmiejski las, gdzie przychodzą ludzie po pracy, odpocząć i pobyć w naturze, to ta funkcja turystyczna i edukacyjna jest o wiele bardziej wartościowa niż produkcja desek. Można przecież Wawel rozebrać i mieć z tego trochę cegły. Ale przecież uznajemy, że celem konserwacji tego budynku jest inna funkcja niż pozyskiwanie cegieł. Analogicznie: te lasy, które są ważnym miejscem dla mieszkańców, powinny mieć inną funkcję niż produkcja drewna – tłumaczy prof. Żmihorski.
Podaje także drugi przykład: lasy cenne przyrodniczo. – One powinny być zarządzane w zupełnie inny sposób. Tak, żeby chronić resztki populacji rzadkich gatunków w skali Polski czy nawet Europy. Głównym problemem jest tutaj sztampowe podejście do gospodarki leśnej. Czy to jest Puszcza Białowieska, czy drągowina sosnowa zasadzona na piachu na Mazowszu – nieważne. Wszystkie lasy są zarządzane według niepokojąco podobnych schematów. Mimo że to są dwa skrajnie różne ekosystemy, o skrajnie różnych funkcjach, więc powinniśmy traktować je zupełnie inaczej – mówi naukowiec. Podkreśla, że lasy cenne przyrodniczo powinny być zarządzane zgodnie z naukową wiedzą o ochronie przyrody, a nie w sposób maksymalizujący produkcję surowca.
– Nie możemy ulegać iluzji, że w jakiś czarodziejski sposób gospodarka leśna łączy ochronę przyrody, pozyskanie drewna i funkcje turystyczne. Tu jest ewidentna kolizja – dodaje.
Rozwiązanie? Przede wszystkim, poszerzanie rezerwatów i parków narodowych. Te drugie dziś stanowią zaledwie 1 proc. powierzchni naszego kraju. Od lat miłośnicy przyrody, naukowcy i aktywiści postulują, żeby całą Puszczę Białowieską objąć parkiem narodowym. Od dawna trwają także zabiegi, by utworzyć Turnicki Park Narodowy w Puszczy Karpackiej. Wszystko to nie przynosi skutków. Ostatni park narodowy – Ujście Warty – powstał w 2001 roku.
Kto słyszał o konsultacjach?
Mapa inicjatywy Lasy i Obywatele ma przede wszystkim pomóc społeczeństwu dowiedzieć się, jakie są plany dotyczące polskich lasów. Można sprawdzić, ile drzew będzie wyciętych w bliskim nam lesie i ewentualnie – jeśli uznamy to za potrzebne – interweniować w nadleśnictwie.
Anna Malinowska w odpowiedzi na pytanie, czy i jak możemy brać udział w sporządzaniu planów urządzenia lasów odpowiada: ustawa zobowiązuje LP do prowadzenia konsultacji społecznych.
– Inna rzecz, że nasze doświadczenia pokazują bardzo słabe zainteresowanie tym procesem. Nadleśnictwa nie tylko publikują ogłoszenia, ale też kierują zaproszenia do instytucji, organizacji. Często odpowiedź w postaci frekwencji jest słaba. Nie ma uwag. Ludzie budzą się dopiero, gdy widzą prace leśne – odpowiada rzeczniczka LP.
Sprawę zupełnie inaczej widzi Marta Jagusztyn. – Ten system po prostu nie działa. Lasy Państwowe mają rzeczników w każdym nadleśnictwie, mają strony facebookowe, kanały na YouTube, a ogłoszenia o konsultacjach publikują jedynie w Biuletynie Informacji Publicznej albo w lokalnych gazetach. To za mało – tłumaczy. Inicjatywa Lasy i Obywatele razem z sondażownią IPSOS przeprowadziło badania na ten temat wśród reprezentatywnej grupy 1000 Polek i Polaków. Z badania wiadomo, że zaledwie 6,5 proc. ankietowanych słyszało o konsultacjach społecznych w lasach. 79 proc. uważa, że społeczności lokalne powinny mieć większy udział w decydowaniu o planach urządzenia lasu. 38 proc. zadeklarowało, że wzięłoby udział w konsultacjach, gdyby miało taką możliwość.
– Lasy Państwowe muszą wyjść z tej twierdzy, w której się okopały i zobaczyć, że społeczeństwo nie czyha na leśników, czekając, by mieć powód do pretensji. Ludzie chcą po prostu uczestniczyć w decyzjach dotyczących lasów – mówi Jagusztyn. – Chcę znaczyć, że w LP jest wielu sensownych leśników. Dlatego ja wciąż wierzę, że dialog jest możliwy.
Mapę inicjatywy Lasy i Obywatele można znaleźć TUTAJ.
Zdjęcie: Orso/Shutterstock