Udostępnij

Zabiliśmy prawie wszystkie słonie. Powodem bilard

08.11.2023

W latach 80. XIX wieku każdego roku zabijano około 160 tys. słoni tylko po to, by zaspokoić zapotrzebowanie Stanów Zjednoczonych oraz Wielkiej Brytanii na kość słoniową. Tysiącami zabijano też żółwie szylkretowe, z których skorup robiono m. in. oprawki do okularów oraz grzebienie. Popyt rósł tak szybko, że zanosiło się na wyginięcie jednych i drugich. Co je uratowało? Tworzywa sztuczne.

Dziś plastik kojarzy się głównie z problemami. Produkujemy go bardzo dużo – ok. 400 milionów ton rocznie. Tak dużo, że powstały z niego już ogromne oceaniczne wyspy. I tak dużo, że stał się istotnym elementem diety wielu zwierząt, które przez to giną. Chodzi między innymi o morskie ptaki, których populacje w ciągu kilku zaledwie dekad zmniejszyły się o około 70 procent i zmierzają do wyginięcia.

Słuchaj podcastu:

Grzebień z żółwia

Żółw szylkretowy jest dziś gatunkiem krytycznie zagrożonym wyginięciem. Nie można się temu dziwić, kiedy wie się, że między 1844 i 1992 rokiem ludzie zabili około 9 milionów tych zwierząt. – Doprowadziło to do tak drastycznej redukcji liczebności gatunku – pisze Michael Schellenberger w książce „Apokalipsy nie będzie. Dlaczego klimatyczny alarmizm szkodzi nam wszystkim?” – że zmianie uległy całe ekosystemy – rafy koralowe i trawa morska. Dlaczego ludzie tak mocno zawzięli się na te żółwie? Częściowo dla mięsa. Ale przede wszystkim ze względu na ich pancerz, z którego można było uzyskać cenny materiał.

Dokładnie szylkret, który miał niezwykłą właściwość. Po podgrzaniu staje się niezwykle plastyczny i daje się formować w dowolne kształty – od grzebieni, przez oprawki do okularów, po ozdoby. Dziś może się wydawać, że to nic niezwykłego, ale w świecie, w którym nie wynaleziono jeszcze tworzyw sztucznych, było to coś niezwykłego i bardzo cennego. Żółwie pancerze były więc drogie, a myśliwi chętni, by zabijać zwierzęta dla czegoś tak wartościowego. Zabijano je więc co najmniej od piątego wieku przed naszą erą, ale prawdziwe problemy dla nich przyszły dopiero w wieku XIX, kiedy ruszyła epoka przemysłowa.

Wraz z nią zaczęło szybko przybywać ludzi, wśród których nie brakowało klientów wystarczająco bogatych, by płacić za cenny towar importowany z Azji. Wraz z tym w kosmos wystrzelił popyt na cenny materiał i polowania na żółwie przybrały masową skalę. W drugiej połowie XIX wieku mordowano około 60 tysięcy tych zwierząt rocznie. Tak wiele, że rzemieślnicy zaczęli się obawiać, że zabraknie szylkretu.

I zapewne wytrzebiono by żółwie szylkretowe do ostatka, gdyby nie pewien Amerykanin, który postanowił wygrać nagrodę ufundowaną przez jednego z producentów kul bilardowych i wynalazł w tym celu celuloid. Przy okazji rozpoczynając epokę tworzyw sztucznych, które z czasem wyparły szylkret.

Ratując przy okazji przed całkowitym wyginięciem żółwie szylkretowe oraz… słonie. 

Słonie afrykański.  Fot. Shutterstock/Katrina Brown.
W latach 80. XIX wieku każdego roku zabijano ok. 160 tysięcy słoni, by zaspokoić popyt na kość słoniową w dwóch krajach. Fot. Shutterstock/Katrina Brown.

Klawisz i bila ze słonia

Dlaczego słonie? Ponieważ wynalazek Johna Wesleya Hyatta, bo tak nazywał się ten Amerykanin, doskonale nadawał się nie tylko do zastąpienia szylkretu, ale też produktów z kości słoniowej. A z tą było w XIX wieku już tak krucho, że wieszczono – przytacza Schellenberger – iż zacznie się z niej robić pierścionki zaręczynowe dostępne tylko dla nielicznych. Powód była taki sam jak w przypadku szylkretu. Z tego materiału robiło się bardzo wiele rzeczy i nie miał on zbyt wielu dobrych zamienników. W przypadku rzeczy takich jak klawisze fortepianowe i… bilardowe bile nie miał praktycznie żadnych.

Ludzi szybko przybywało, a więcej ludzi oznaczało coraz większe zapotrzebowanie na instrumenty muzyczne oraz kule do popularnej gry barowej. By zaspokoić popyt trzeba było więc zabijać coraz więcej słoni. W latach 70. XIX wieku popyt tylko w dwóch krajach – Wielkiej Brytanii oraz Stanach Zjednoczonych – był tak duży, że dla jego zaspokojenia trzeba było zabijać 100 tys. zwierząt rocznie. 10 lat później był jeszcze większy i szacowano, że potrzebne są kły ze 160 tys. zabitych słoni. To tak dużo, że gdyby dziś zabijać te zwierzęta w takim tempie, to trzeba byłoby około trzech lat, by wybić wszystkie.

Wtedy słoni było więcej, ale gdyby popyt ciągle rósł w takim tempie, szybko uwinęlibyśmy się z wykończeniem tego majestatycznego gatunku. Ratunkiem dla którego okazały się tworzywa sztuczne. Wynalezione w odpowiedzi na konkurs, który rozpisano przede wszystkim ze względu na rosnące ceny materiałów. Które z kolei rosły tak szybko dlatego, że nie byliśmy w stanie słoni zabijać tak szybko, by zaspokoić potrzeby rosnącej populacji. Trudno więc uznać, że motywacja była tu szlachetna, a mimo to wynalazek, który przyniósł ten konkurs, pozwolił uratować te zwierzęta i dotrwać im do czasów, w których przyrodę próbujemy chronić nie tylko ze względu na jej użyteczność, ale też jej znaczenie.

Dobro przez przypadek

Jaki z tego wniosek? Albo raczej wnioski, bo te są tutaj co najmniej trzy.

Pierwszy taki, że nawet wątpliwe moralnie motywacje, za które płaci się krwawymi pieniędzmi, mogą prowadzić do dobrych rezultatów. Tak było tutaj. Celuloid wynaleziono, ponieważ firma zarabiająca pieniądze na kości słoniowej, postanowiła ufundować za nie nagrodę w konkursie na zamiennik dla swojego kluczowego materiału. Zrobiła to nie dlatego, że troszczyła się o słonie, a jej właściciel miał wyrzuty sumienia z powodu tego, że odpowiada za śmierć tysięcy tych zwierząt, ale dlatego, że nie byliśmy w stanie słoni zabijać tak szybko, by zaspokoić rosnący popyt, więc jej ceny bardzo szybko rosły.

Trudno więc uznać, że motywacja była tu szlachetna, ale i tak pozwoliła uratować te majestatyczne zwierzęta i dotrwać im do czasów, w których przyrodę próbujemy chronić nie tylko ze względu na jej użyteczność, ale też jej znaczenie oraz wrodzoną wartość. Choć słoni jest już o wiele mniej niż wtedy.

Drugi taki, że nie zawsze to co jest naturalne, jest też ekologiczne. Szylkret i kość słoniowa to naturalne materiały, ale ich wykorzystanie prowadziło do hekatomby wśród zwierząt. Plastik to tworzywo sztuczne, którego wynalezienie i wykorzystanie pozwoliło uratować dwa piękne gatunki zwierząt. Co jest więc bardziej ekologiczne? Naturalna kość słoniowa czy sztuczny plastik? A przykładów jest więcej.

Trzeci wniosek jest natomiast taki, że nie ma złych materiałów. Wszystko zależy od kontekstu i sposobów użytkowania. Plastik kojarzy się dziś głównie ze śmieciami, bo używamy go za dużo, ale w innym kontekście pozwolił uratować przed zagładą całe gatunki. To ważne, by o tym pamiętać, bo dziś zdecydowanie za często granicę między tym, co ekologiczne lub nie, stawiamy, patrząc na pochodzenie materiałów i przedmiotów. Tymczasem często ważniejsze od tego z czego są, jest to, co z nimi robimy.

  • Dlaczego produkujemy tak dużo śmieci? Czy samochody elektryczne uratują świat? Grozi nam wielkie wymieranie? Czytaj w książce „Odwołać katastrofę”.

Fot. Żółw szylkretowy. Andrei Armiagov/Shutterstock.

Autor

Tomasz Borejza

Dziennikarz naukowy. Członek European Federation For Science Journalism. Publikował w Tygodniku Przegląd, Przekroju, Onet.pl, Coolturze, a także w gazetach lokalnych i branżowych. Bloguje na Krowoderska.pl.

Udostępnij

Zobacz także

Wspierają nas

Partner portalu

Joanna Urbaniec

Dziennikarka, fotografik, działaczka społeczna. Od 2010 związana z grupą medialną Polska Press, publikuje m.in. w Gazecie Krakowskiej i Dzienniku Polskim. Absolwentka Krakowskiej Szkoła Filmowej, laureatka nagród filmowych, dwukrotnie wyróżniona nagrodą Dziennikarz Małopolski.

Przemysław Błaszczyk

Dziennikarz i reporter z 15-letnim doświadczeniem. Obecnie reporter radia RMF MAXX specjalizujący się w tematach miejskich i lokalnych. Od kilku lat aktywnie angażujący się także w tematykę ochrony środowiska.

Hubert Bułgajewski

Ekspert ds. zmian klimatu, specjalizujący się dziedzinie problematyki regionu arktycznego. Współpracował z redakcjami „Ziemia na rozdrożu” i „Nauka o klimacie”. Autor wielu tekstów poświęconych problemom środowiskowym na świecie i globalnemu ociepleniu. Od 2013 roku prowadzi bloga pt. ” Arktyczny Lód”, na którym znajdują się raporty poświęcone zmianom zachodzącym w Arktyce.

Jacek Baraniak

Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku Ochrony Środowiska jako specjalista ds. ekologii i ochrony szaty roślinnej. Członek Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot i Klubu Przyrodników oraz administrator grupy facebookowej Antropogeniczne zmiany klimatu i środowiska naturalnego i prowadzący blog „Klimat Ziemi”.

Martyna Jabłońska

Koordynatorka projektu, specjalistka Google Ads. Zajmuje się administacyjną stroną organizacji, współpracą pomiędzy organizacjami, grantami, tłumaczeniami, reklamą.

Przemysław Ćwik

Dziennikarz, autor, redaktor. Pisze przede wszystkim o zdrowiu. Publikował m.in. w Onet.pl i Coolturze.

Karolina Gawlik

Dziennikarka i trenerka komunikacji, publikowała m.in. w Onecie i „Gazecie Krakowskiej”. W tekstach i filmach opowiada o Ziemi i jej mieszkańcach. Autorka krótkiego dokumentu „Świat do naprawy”, cyklu na YT „Można Inaczej” i Kręgów Pieśni „Cztery Żywioły”. Łączy naukowe i duchowe podejście do zagadnień kryzysu klimatycznego.

Jakub Jędrak

Członek Polskiego Alarmu Smogowego i Warszawy Bez Smogu. Z wykształcenia fizyk, zajmuje się przede wszystkim popularyzacją wiedzy na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzkie.

Klaudia Urban

Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Od 2020 r. redaktor Odpowiedzialnego Inwestora, dla którego pisze głównie o energetyce, górnictwie, zielonych inwestycjach i gospodarce odpadami. Zainteresowania: szeroko pojęta ochrona przyrody; prywatnie wielbicielka Wrocławia, filmów wojennych, literatury i poezji.

Maciej Fijak

Redaktor naczelny SmogLabu. Z portalem związany od 2021 r. Autor kilkuset artykułów, krakus, działacz społeczny. Pisze o zrównoważonych miastach, zaangażowanym społeczeństwie i ekologii.

Sebastian Medoń

Z wykształcenia socjolog. Interesuje się klimatem, powietrzem i energetyką – widzianymi z różnych perspektyw. Dla SmogLabu śledzi bieżące wydarzenia, przede wszystkim ze świata nauki.

Tomasz Borejza

Zastępca redaktora naczelnego SmogLabu. Dziennikarz naukowy. Wcześniej/czasami także m.in. w: Onet.pl, Przekroju, Tygodniku Przegląd, Coolturze, prasie lokalnej oraz branżowej.