W piątek zakończył się szczyt klimatyczny COP26, podczas którego delegacje poszczególnych państw debatowały na temat ograniczenia problemu globalnego ocieplenia. Choć wydarzenie przyniosło kilka istotnych deklaracji i postanowień, nie brak słów krytyki, że są one zbyt mało ambitne. Co z nich wynika?
Jednym z największych sukcesów tegorocznego szczytu COP jest podpisanie deklaracji na temat odejścia od węgla w światowej energetyce. Zgodnie z deklaracjami organizujących wydarzenie Brytyjczyków, przypieczętowano przejście „czarnego złota” do historii. Problem jednak w tym, że deklaracja nie jest tak stanowcza, jak oczekiwano. W podsumowującym szczyt dokumencie złagodzono język, mówiąc o „stopniowym odchodzeniu od węgla”. Potwierdzono więc kierunek zmian, jednak ich tempo to z pewnością temat na kolejne spotkania przywódców państw.
„Od początku o COP26 w Glasgow mówiono, że to szczyt ostatniej szansy. I taka była też retoryka wielu politycznych wypowiedzi, które słyszeliśmy. Mimo tego nie kończy się on żadnym wielkim przełomem. Wezwania największych gospodarek do przyspieszenia działań na rzecz redukcji emisji i pokazania konkretnych planów z nimi związanych w ciągu najbliższych 12 miesięcy wydają się na tym etapie niewystarczające” – komentuje dr Paulina Sobiesiak-Penszko, Kierowniczka Programu Zrównoważonego Rozwoju i Polityki Klimatycznej w Instytucie Spraw Publicznych.
„To najbliższe lata będą decydujące dla nieprzekroczenia progu wzrostu temperatury o ponad 1,5C. Jeśli ma się to udać, to potrzebne są już nie tylko plany, ale konkrety i przede wszystkim działania” – podkreśla Sobiesiak-Penszko.
Czytaj także: Z naukowej perspektywy każde opóźnienie to strata. Z politycznej – niekoniecznie
Najwięksi emitenci spowalniają ochronę klimatu
W komentarzach w brytyjskiej w prasie możemy przeczytać, że do wspomnianego złagodzenia doszło pod wpływem Indii, czyli trzeciego co do wielkości emitenta dwutlenku węgla na świecie. Nie mniej jednak i w przypadku tego kraju można mówić o pozytywnej zmianie. Podczas COP26 padła bowiem pierwsza jasna deklaracja na temat tego, kiedy Indie planują osiągnąć neutralność klimatyczną netto.
Choć według zapewnień ma się to stać do 2070 roku, taki krok może być znaczący dla walki z problemem. Według pierwszych analiz na ten temat, działania Indii mogą przyczynić się do zatrzymania ocieplenia „o włos” poniżej progu 2 st. Celsjusza, co jest podstawowym celem Porozumienia Paryskiego.
Warto jednak zaznaczyć, że sygnatariusze dokumentu z 2015 roku zobowiązali się dążyć do zejścia poniżej progu 1,5 stopnia. Póki co dotychczasowe zobowiązania na to nie pozwalają. Największy emitent CO2, czyli Chiny, pozostaje przy swojej deklaracji osiągnięcia neutralności dla klimatu przed rokiem 2060 (przy czym do 2030 planuje jeszcze zwiększać poziom emisji).
Deklaracja odejścia od węgla do końca lat 40.
W kontekście odejścia od węgla na świecie ważna jest deklaracja podjęta w pierwszych dniach szczytu. Podpisano wówczas dokument, którego sygnatariusze, w tym Polska, zgodzili się co do konieczności odejścia od węgla w światowej energetyce do lat 40-tych XXI wieku. W przypadku największych gospodarek świata ma to być koniec lat 30-tych.
Pod dokumentem podpisało się 40 państw, w tym takie, które wcześniej nie składały tego rodzaju deklaracji na arenie międzynarodowej. Nie znaleźli się wśród nich jednak najwięksi emitenci CO2, tacy jak Chiny, Indie, Stany Zjednoczone i Australia. W ogniu krytyki znalazł się także fakt, że dokument nie zawiera żadnego mechanizmu, który pozwoliłby zweryfikować wspomniane zobowiązanie.
Czytaj także: Szczyt COP26. Oto lista polskich zaniedbań w ochronie klimatu
„Spójrzmy prawdzie w oczy: negocjacje klimatyczne trwają dłużej, niż życie wielu młodych ludzi. Przyjechali oni do Glasgow walczyć o bezpieczną przyszłość a wciąż jesteśmy daleko od celu. Gdyby obecne zobowiązania zostały wypełnione co do joty, to i tak jesteśmy daleko od celu 1,5 stopnia C. Działania wciąż są dobrowolne a obietnice niewiążące. Brakuje konkretnych terminów a tekst porozumienia zawartego na COP26 został rozwodniony i daje szerokie pole do interpretacji na niekorzyść ochrony klimatu. To, czy kraj zobowiązuje się do wyjścia z węgla „do 2030 roku” czy „do lat 30-tych”, to nie kosmetyczna różnica. To kwestia naszego być albo nie być” – ocenia Diana Maciąga z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, ekspertka Koalicji Klimatycznej.
Sukces negocjacyjny okupiony ustępstwami
„Osiągnięte porozumienie niewątpliwie jest ogromnym sukcesem negocjacyjnym prezydencji brytyjskiej. Uzgodnienie treści decyzji między wszystkimi stronami Konwencji, mające tak rozbieżne partykularne interesy dotyczące czy to handlu emisjami czy też wycofywania się z paliw kopalnych (przy bardzo silnym lobby państw-producentów nośników energii) niewątpliwie wymagało ogromnego wysiłku i pracy całego zespołu” – komentuje Marcin Kowalczyk z WWF Polska, ekspert Koalicji Klimatycznej.
„Udało się domknąć nierozstrzygnięte elementy pakietu z Katowic, a więc uzyskać to, czego nie udało się osiągnąć podczas COP 25 w Madrycie. Za pewien sukces COP należy też uznać utrzymanie – nawet jeśli tylko teoretyczne – możliwości nieprzekroczenia 1,5 stopnia jako długoterminowego wzrostu temperatury globalnej” – podkreśla Kowalczyk.
Czytaj także: Zmiany klimatu dotykają obszar zamieszkiwany przez 85 proc. ludzkości
„Jednakże ten sukces miał swoją cenę – a ceną za to były mało ambitne zapisy przyjętych decyzji. W szczególności dotyczące odejścia od paliw kopalnych czy też nie do końca szczelne reguły generowania jednostek międzynarodowego handlu emisjami, powodujące ryzyko pojawienia się na rynku jednostek, nie przyczyniających się w praktyce do ograniczenia globalnej emisji. To jest bardzo rozczarowujące i zdecydowanie niewystarczające, ale jest konsekwencją konieczności przyjęcia wszelkich decyzji poprzez konsensus wszystkich stron – a więc bez sprzeciwu. Alternatywą byłby brak jakichkolwiek decyzji i kolejny rok stracony na braku działań” – zwraca uwagę ekspert Koalicji Klimatycznej.
_
Zdjęcie: Shutterstock/Federico Fermeglia