To była jedna z najfajniejszych informacji z kraju, jaką mogliśmy przekazać czytelnikom w ostatnim czasie: 1,2 tysiąca osób wsparło inicjatywę, której celem był zakup pięciu hektarów lasu w Beskidzie Niskim. Mieszko i Karo Stanisławscy, pomysłodawcy akcji „Bycie w lesie” chcieli stworzyć tam pierwszą w Polsce Strefę Wolnej Ziemi – bez wycinek drzew i polowań na zwierzęta. Teraz powstanie rezerwatu w tym miejscu stoi pod ogromnym znakiem zapytania, ponieważ teren został wykupiony przez… Lasy Państwowe.
Jak do tego doszło? Nadleśnictwo Dukla skorzystało z przysługującego mu, zgodnie z ustawą, prawa pierwokupu. Według Inicjatywy Dzikie Karpaty, która odniosła się do sprawy, korzystanie z tego prawa nie jest powszechną praktyką Lasów Państwowych. Sami organizatorzy akcji „Bycie w Lesie” dowiedzieli się o tym z kancelarii notarialnej w Jaśle, gdzie podpisywali wstępną umowę kupna Wolnego Lasu. To była jedyna przeszkoda, której obawiali się na drodze do szczęśliwego finału całego projektu.
“Informacja ta była dla nas dużym ciosem i wywołała sporo emocji. Wystąpiliśmy z pismem do Nadleśnictwa Dukla z prośbą o wyjaśnienie tej sytuacji i powodów, dla których Lasy Państwowe zakupiły ten teren. Zadaliśmy również pytanie o możliwość stworzenia na tym terenie obszaru chronionego i nie prowadzenie wycinek. Czekamy w tej chwili na odpowiedź pisemną, chociaż w rozmowie telefonicznej ze mną nadleśniczy powiedział, że nie ma takiej możliwości” – pisze w oświadczeniu Mieszko Stanisławski z “Bycie w Lesie”.
Nadleśnictwo wiedziało wcześniej o zbiórce środków na stworzenie rezerwatu. Dziś twierdzi, że skorzystało z prawa do pierwokupu, żeby ułatwić sobie dostęp do sąsiedniego lasu, znajdującego się w zarządzie Lasów Państwowych. „Fundacja Bycie w Lesie zamierzała zrobić tam >>wolny las<<. Zapewniamy, że po nabyciu go przez Nadleśnictwo będzie on nie tylko wolny, ale również dostępny dla każdego, co wynika z państwowego charakteru własności” – czytamy w oficjalnym oświadczeniu. Jak informuje Mieszko Stanisławski, nadleśniczy w rozmowie telefonicznej tłumaczył mu, że w lesie, do którego dostęp ma zostać ułatwiony, planowana jest wycinka.
Co dalej z Wolnym Lasem?
W przypadku nieudanej próby zakupu tego konkretnego lasu, pieniądze ze zbiórki zostaną przeznaczone na zakup innego terenu, spełniającego założenia projektu. To oznacza, że Mieszko i Karo Stanisławscy muszą rozpocząć kolejne poszukiwania odpowiedniego lasu, który musi spełniać odpowiednie warunki, m.in. być oddalony od dróg i budynków, dawać możliwość powiększania obszaru i mieć racjonalną cenę.
“Mamy już na oku potencjalny las do kupienia, ale na razie jesteśmy na etapie rozmów z właścicielem. Jeśli wiesz, że ktoś z Twoich sąsiadów, znajomych lub nieznajomych chce sprzedać las w Beskidzie Niskim, Bieszczadach, Pogórzu Przemyskim lub okolicach, napisz koniecznie do nas” – apeluje Mieszko.
Z uwagi na wyjątkowość tej sytuacji i liczbę osób, które zaangażowały się w projekt Wolnego Lasu, organizatorzy akcji postanowili również napisać petycję, wyrażającą obawy i sprzeciw wobec sposobu prowadzenia gospodarki leśnej w Polsce. Dokument jest w trakcie tworzenia i konsultacji. W najbliższych dniach internauci będą ją mogli podpisywać.
Inicjatywa Dzikie Karpaty nie kryje oburzenia sprawą: „Jesteśmy tym zszokowani. Buta, bezczelność, wyrachowanie? Brak nam słów. Z impetem pojawia się znów pytanie – Lasy Państwowe, czy wy aby na pewno, tak jak deklarujecie wszem i wobec, jesteście >>dla lasu, dla ludzi<<?”
Z kolei Mieszko podsumowuje całe zamieszanie tak: „Zderzam się od czasu do czasu z murem praw i zasad stworzonych przez człowieka, wyrażonych w ustawach, rozporządzeniach i regulaminach, które w założeniu miały ponoć służyć dobru ogólnemu. Nie poddaję się jednak, bo wiem, że zasady stworzone przez człowieka mogą zostać zmienione. Potrzeba tylko czasu i konsekwencji w działaniu. Zmiana w świecie zaczyna się od zmiany w myśleniu o świecie, a to już się dzieje. Dowodem na to jest chociażby inicjatywa Wolny Las. Dlatego bądźmy dobrej myśli i przemieniajmy ją w działanie.”
FOT: Bycie w Lesie