Członek zarządu globalnej firmy ubezpieczeniowej ostrzega przed skutkami kryzysu klimatycznego. W jego opinii mogą one bowiem podważyć podstawy, na których opiera się jego branża – a szerzej – także rynki finansowe. Czy współczesny kapitalizm upadnie za sprawą zmian klimatu? A może to okazja do potrzebnej korekty?
Günther Thallinger jest jednym z członków zarządu w dużej firmie ubezpieczeniowej Allianz. Niedawnym wpisem w mediach społecznościowych wzbudził dyskusję na temat gospodarczych skutków postępujących zmian klimatycznych. Wszystko za sprawą ryzyka, które – w dobie rosnących średnich temperatur i ekstremalnych zjawisk pogodowych – wymyka się spod kontroli.
„Ekstremalne zjawiska pogodowe powodują bezpośrednie zagrożenia fizyczne dla wszystkich kategorii aktywów będących własnością człowieka. Dla ziemi, domów, dróg, linii energetycznych, kolei, portów i fabryk. (…) Zalane domy tracą na wartości. Przegrzane miasta stają się niezamieszkane. Całe klasy aktywów ulegają degradacji w czasie rzeczywistym, co przekłada się na utratę wartości, przerwy w działalności i dewaluację rynku na poziomie systemowym” – alarmuje Thallinger.
„To ryzyko systemowe, które zagraża podstawom sektora finansowego”
Problemem okazuje się skala wyzwań, przed jakimi stajemy w związku z ociepleniem globu. „Branża ubezpieczeniowa historycznie zarządzała tymi ryzykami. Jednak szybko zbliżamy się do poziomów temperatur: 1,5°C, 2°C, 3°C [wzrostu średnich temperatur na planecie – przyp. red.], gdzie ubezpieczyciele nie będą już w stanie oferować pokrycia dla wielu z tych ryzyk. Matematyka się rozpada: wymagane składki przekraczają to, co ludzie lub firmy mogą zapłacić. To już się dzieje” – zwraca uwagę.
I podkreśla przy tym, że problemy ubezpieczeniowe oznaczają szersze problemy dla funkcjonowania kapitalizmu: „To nie jest jednorazowa korekta rynku. To ryzyko systemowe, które zagraża samym podstawom sektora finansowego. Jeśli ubezpieczenie nie będzie już dostępne, inne usługi finansowe również staną się niedostępne. Nie można zastawić domu, którego nie można ubezpieczyć. Żaden bank nie udzieli pożyczek na niemożliwą do ubezpieczenia nieruchomość”.
Thallinger alarmuje, że skutki zmian klimatycznych uderzają w rynki i sprawiają, że „kapitalizm, jaki znamy, przestaje być opłacalny”.
Ubezpieczyciele i rynki finansowe mają kłopot. Dyskusje o przyszłości kapitalizmu
To nie pierwszy raz, kiedy członek zarządu Allianz zabiera głos w dyskusji na temat działań, jakich wymaga od ludzkości kryzys klimatyczny. Tym razem jednak tezy z jego eseju trafiły na główne strony dużych mediów m.in. w Europie i Stanach Zjednoczonych.
W lutym, w jednym z wywiadów opublikowanych na stronach firmy, Thallinger zwracał uwagę na konieczność ograniczenia emisji CO2. „Koszt bezczynności jest wyższy niż koszt transformacji i adaptacji. Ekstremalne upały, burze, pożary lasów, powodzie i miliardy dolarów strat gospodarczych zdarzają się każdego roku” – zwracał uwagę.
„Przejście na gospodarkę zerową netto nie dotyczy tylko zrównoważonego rozwoju; jest to konieczność finansowa i operacyjna. Tak, aby uniknąć przyszłości, w której wstrząsy klimatyczne przewyższą nasze możliwości odbudowy, obciążając rządy, przedsiębiorstwa i gospodarstwa domowe. Bez zdecydowanych działań ryzykujemy przekroczenie progu, w którym adaptacja nie będzie już możliwa, a koszty, ludzkie i finansowe, staną się niewyobrażalne” – podkreślał Thallinger.
– Jeśli chodzi o skutki zmian klimatu, sektor ubezpieczeniowy jest niczym kanarek w kopalni węgla – komentuje Janos Pasztor, były zastępca sekretarza ONZ ds. zmian klimatu, cytowany przez brytyjskiego „Guardiana”. Na łamach dziennika wtóruje mu prof. Nick Robins z London School of Economics: – Ta druzgocąca analiza (…) przedstawia nie tylko finansowe, ale także cywilizacyjne zagrożenie, jakie niesie ze sobą zmiana klimatu.
Naukowiec nawołuje przy tym do wznowienia działań na rzecz klimatu.
- Czytaj także: 4 tysiące na osobę. Kiedy zostanie wprowadzony dochód gwarantowany i czy to się opłaca?
„Nowy system albo za przyczyną kultury, albo za sprawą natury”
Jak więc kryzys klimatyczny wpłynie na kapitalizm? I czy wspomniane wyzwania mogą przynieść coś pozytywnego? – Günther Thallinger zrobił pierwszy krok na drodze do skutecznego zareagowania na kryzys klimatyczno-ekologiczny. To znaczy: uwierzył nauce. Zawodzi jednak w kolejnym kroku, czyli przyznaniu, że to kapitalizm, którego próbuje bronić, jest systemem prowadzącym do katastrofy – mówi SmogLabowi dr Michał Pałasz z Instytutu Kultury Uniwersytetu Jagiellońskiego i Rady Klimatycznej UJ.
– System ten nie ma szans na długie trwanie, jest niepodtrzymywalny (unsustainable). Jeśli uwierzy się temu, co nauka mówi o stanie klimatu i polikryzysie będącym jego skutkiem, to dochodzi się do wniosku, że kapitalizm musi się skończyć w ciągu najbliższych dekad – podkreśla naukowiec z UJ w udzielonym nam komentarzu.
Czy mamy więc alternatywę? – W jednym scenariuszu zmienimy kapitalizm na tyle, że przestanie prowadzić do zapaści. To oznacza m.in. rezygnację z imperatywu nieskończonego wzrostu gospodarczego mierzonego PKB. I po prostu inny system: na przykład model dewzrostowy, czy postwzrostowy, nie kapitalizm. W innym scenariuszu będziemy uprawiać business as usual, czyli to, co do tej pory. To sprawi, że system zapadnie się, dokładnie tak, jak to opisał wpływowy przedstawiciel Allianz SE – zwraca uwagę dr Pałasz.
– Wybór należy do nas: nowy system albo za przyczyną kultury: zmiany wartości, norm, zachowań, celów systemu, mierników sukcesu; albo za sprawą natury, gdy to system ziemski uniemożliwi dalszy kapitalizm poprzez liczne katastrofy – podkreśla naukowiec.
_
Zdjęcie tytułowe: Shutterstock/Sean Pavone